Spojrzałem na męża spod przymrużonych oczu, kiedy ten położył się już na złożonej kanapie. Nie to miałem na myśli, kiedy powiedziałem, by się położył. Moim zdanie musiał się wyciszyć i odpocząć, a aby to się udało, miał położyć się w sypialni, bo tu w każdej chwili mogło podejść do niego jedno z dzieci... jak chociażby Merlin, który skorzystał z tego, że kochana mamusia wróciła do domu i od razu wdrapał się na kanapę wraz z kilkoma zabawkami, które lewitowały za nim. A Miki, oczywiście, od razu się nim zainteresował i zamiast leżeć, siedział.
- No co? – spytał, widząc mój wzrok.
- Miałeś wypoczywać – przypomniałem mu, patrząc na niego niedowierzająco.
- No wypoczywam przecież. A przy okazji poświęcam uwagę mojemu kochanemu słoneczku – wyjaśnił, uśmiechając się szeroko do Merlina, który ten uśmiech odwzajemnił.
- Uważaj na siebie, musisz odpocząć po wczorajszym dniu – poprosiłem, nie mając siły za bardzo na kłótnię z nim. Po wczorajszym osłabieniu jeszcze nie wróciłem do pełni sił, ale chciałem tego po sobie poznać, bo Miki jeszcze by próbował mnie odciążyć podczas kiedy powinien odpoczywać.
- No przecież uważam, nie martw się tak o mnie – odparł, bardziej niż na mnie zwracają uwagę na naszego syna.
Cicho wzdychając wróciłem do kuchni, dokańczając obiad, by każdy mógł zjeść gorący i jak najbardziej świeży obiad. Misaki towarzyszyła mi przez cały ten czas, opowiadając o tym, co działo się w szkole, przy okazji i troszkę mi pomagając chociażby w rozkładaniu talerzy. Dodatkowo przez cały czas miałem wrażenie, że przyglądała mi się z uwagą, jakby w każdej chwili była gotowa pobiec po mamę, gdyby coś mi się działo... właśnie tak postąpiła wczoraj, kiedy nie czułem się najlepiej. Nim się zorientowałem, a jej już nie było... młoda jest za bardzo cwana jak na swój wiek, co niby powinno mnie cieszyć, ale też jednocześnie troszkę niepokoiło. W końcu Misaki była jeszcze dzieckiem, powinna się bawić i niczym się nie przejmować, a nie pilnować, by jej stary ojczulek nie zszedł na serce.
- Wszystko w porządku, tato? – spytała niepewnie Misaki, kiedy musiałem oprzeć się o krzesło, bo trochę zakręciło mi się w głowie.
- Oczywiście, księżniczko – odpowiedziałem zaraz, uśmiechając się do niej delikatnie. Nic się nie działo, nie ma więc po co się martwić. Swoją drogą, w ogóle nie powinna się o mnie martwić, to nie jest jej problem, a tylko i wyłącznie mój. – Poprosisz mamę i brata, by przyszli do kuchni? Zaraz będę nakładać obiad.
- Mhm... Ale serduszko cię nie boli? – dopytała, czym strasznie mocno mnie zaskoczyła.
- Oczywiście, że nie. Bardziej niż o moje serduszko powinnaś martwić się jutrzejszą kartkówką – przypomniałem jej, prostując się, by już więcej się o to krzesło się opierać. – A teraz już idź po mamusię, dobrze?
- Dobrze – powiedziała dosyć niepewnie, ale mimo to posłusznie wstała i zniknęła w salonie. Oby tylko Misaki nie powiedziała niczego dziwnego Mikleo, bo przecież nic się nie stało. To, że mi się zakręciło w głowie o niczym nie świadczyło, pewnie za mało spałem, w końcu musiałem wcześniej wstać, by wyprawić córkę do szkoły, więc miałem prawo być troszkę zmęczony. Może dzisiaj położę się troszkę wcześniej...? Zobaczymy, do końca dnia było jeszcze dużo godzin, a ja jeszcze musiałem posprzątać po obiedzie, posprzątać dom, Cosmo wyprowadzić, przygotować kolację, zerknąć na lekcje Misaki, upewnić się, że Mikiemu nic złego się nie stało... no, faktycznie do roboty jeszcze trochę jest...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz