Po jego słowach obudziło się we mnie poczucie zagubienia, przecież tego chciał prawda? Chciał, abym był spokojniejszy, wielokrotnie mając dość mojego zbyt emocjonalnego zachowania, a gdy już osiągnąłem to wszystko, on mówi mi, że wolał tamtą wersję mnie? No i teraz tak szczerze jest mi przykro, rytuał ma prawdopodobnie trzymać mnie w tym stanie jeszcze z miesiąc i co mam zrobić, gdy przestanie działać? Przecież Sorey tego nie będzie w stanie znieść od prawie czterech miesięcy ma ze mną spokój. Co prawda dwa spędziłem w łóżku, ale i tak moje ciało na pewnie nie reagowało, nie wiem, co się stanie, gdy przerwę rytuał. A co jeśli znów z mojego powodu stanie się coś jego sercu? Przecież ja tego nie przeżyje, a dzieci w szczególności Misaki chyba znienawidzi mnie do końca swoich dni.
Nie przecież ja nie mogę sobie na to pozwolić, dlaczego więc teraz się wącham? Dlaczego się boję o nasz związek? Co, jeśli rozpadnie się z powodu mojego zachowania, którego nie kontroluje, czasem robiąc lub mówiąc coś, czego powiedzieć tak naprawdę nie chciałem. Bycie aniołem jest trudne a bycie aniołem i mężem człowieka jest najpiękniejszą rzeczą, jaka mnie spotkała, ale i najtrudniejszą, z którą czasem mam znaczne problemy.
Wzdychając cicho, padłem na poduszkę zamykając swoje oczy, byłem taki zmęczony, taki nijaki. Czułem, jakby życie uciekało ze mną każdego kolejnego dnia, gdy tylko unikam wody, nie mając na kontakt z nią najmniejszej ochoty.
- Miki przestało padać - Usłyszałem nagle a myśli, które miałem uciekły, skupiając się na mężu, dostrzegając naszą kotkę w łóżku. Czy ona tu była cały czas? Chyba naprawdę się wyłączyłam, nie dostrzegając otaczającego mnie świata.
- Przestało? - Spytałem, niepocieszony ciekawe ile tak leżałem. Myśląc, skoro deszcz zdołał już ustać, a i co robił Sorey tak długo w kuchni, gdy ja pozostałem skazany na siebie samego i swoje okrutne myśli.
- Tak przestało, chodź - Sorey wyciągnął mnie z łóżka, motywując do ubrania się, wyciągając mnie na dwór.
- Pada - Mruknąłem gdy wyszliśmy na taras, nie ukrywając lekkiego niezadowolenia.
- A ty lubisz wodę Miki - Powiedział, lekko wypychając mnie na deszcz, zmuszając tym samym do kontaktu z wodą.
- Lubię wodę, no tak hura - Powiedziałem to w tak bardzo sarkastyczny sposób, że nawet głupi byłby w stanie to wyłapać, stojąc na deszczu, westchnąłem ciężko, unosząc głowę ku górze, wpatrując się w niebo, czując się, jakbym dostał karę od taty, który zmuszał mnie do rzeczy, których robić nie chce. Właśnie nie chce ale w sumie, gdy teraz tu tak sobie na nim stoję, czuję się naprawdę dobrze i, mimo że troszeczkę obraziłem się na męża za to zmuszanie mnie do wyjścia na dwór, nie specjalnie chcąc mimo wszystko znów do niego wracać.
Stojąc tak sobie beztrosko na dworze, zapominałem odrobinkę o moim mężu, oddając się całkowicie kroplą czystej wody uderzającym o moją twarz.
- Miki - Usłyszałem głos męża, wracając do świata żywych, dostrzegając panujący wokół mrok. - Idziesz do domu? - Dopytał, stojąc w progu drzwi wejściowych.
- Jeszcze chwilę - Poprosiłem, pozwalając sobie jeszcze na chwilę bliższego kontaktu z kroplami zimnego ale strasznie przyjemnego deszczu.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz