Patrzyłem przez kilka chwil na twarz śpiącego męża, kładąc dłoń na jego czole, martwiąc się jego wciąż rosnącą temperaturą którą zioła by od razu zbiły, ale po co mnie słuchać, gdy można wszystko robić po swojemu, samemu sobie szkodząc.
Cicho wzdychając, zdjąłem okład z jego czoła, mając zamiar wymienić go na świeży, aby chłodziło czoło mojego biednego horowitka.
- Co z tatą? - Usłyszałem od razu pytanie mojej córeczki która od razu chciała wiedzieć, jak czuje się jej ukochany tatuś.
- Jest zmęczony i chory, musi dużo odpoczywać, dla tego proszę, abyście nie przeszkadzali mu w odpoczynku dobrze? - Poprosiłem, chyba bardziej córkę niż syna, wiedząc jak uwielbia spędzać czas z tatą. I jak tu próbować konkurować z najlepszym tatusiem na świecie. Boję się pomyśleć, co się stanie, jeśli kiedyś Sorey odejdzie z tego świata, a dzieci pozostaną bez taty, Misaki może mi to wypluwać, obwiniając mnie za to, mimo że ja sam nie będę mógł zrobić nic z czasem który nadejdzie, zabierając ze sobą Soreya.
- Mamo słuchasz mnie? - Słysząc pytanie męża, pokręciłem energicznie głową, zerkając na córkę.
- Wybacz skarbie, myślałem co przygotować tacie. Co mówiłaś? - Dopytałem, starając się skupić całą uwagę na dziecko.
- Pytałam, czy mogę do niego zajrzeć - Po tym pytaniu wiedziałem, że wytłumaczenie jej, że nie powinna tego robić, nie ma sensu, jeśli bardzo będzie chciała i tak to zrobi, a ja nawet nie będę wiedział kiedy.
- Jeśli bardzo chcesz możesz, tylko proszę, zachowaj dystans, nie chce, aby tatuś cię zaraził, jeden chory w domu mi wystarczy dobrze? - Moja odpowiedź ucieszyła dziewczynkę, która wróciła do jedzenia, w międzyczasie wpadając na doskonały pomysł pójścia na wspólny spacer, co nie do końca mi się spodobało, zdecydowanie woląc pozostać w domu, chcąc mieć na oku męża, któremu skakała temperatura, jednocześnie nie chcąc zawieść rodziny. Dzieci tak jak i mój mąż potrzebują mojej uwagi, dla tego zgodziłem się na spacer, mając nadzieję, że w tym czasie nic się z moim biedaczkiem nie stanie.
Zadowolone dzieci biegały na dworze, troszeczkę nam uciekając, świetnie się przy tym bawiąc, moją mamę bardzo to martwiło, ale na znając nasze dzieci, pozwoliłem im troszeczkę pobiegać i dokazywać nim wróciliśmy do domu, gdzie wszystko miało wrócić do normy.
Misaki poszła robić lekcje do szkoły, Merlin bawił się w salonie, a ja z mamą przygotowaliśmy wspólny obiad, wołając na niego dzieci, które były zajęte jam zawsze sobą.
- Pójdę do Soreya, smacznego - Życzyłem im smacznego, nim opuściłem kuchnie. Wiedząc, że moja mama świetnie sobie poradzi z dziećmi, a ja w tym czasie zajmę się mężem.
- Jak się czujesz? - Zapytałem, wchodząc do pokoju, dostrzegając nie śpiącego już męża.
- Dobrze, mogę wstać i ci pomóc - Zapewnił, ledwo mówiąc, co wywołało ciche westchnięcie wydobywające się z moich ust.
- Oczywiście, chyba w swoich snach - Mruknąłem, dotykając jego gorącego ciała. Nie mając już na niego pomysłu, wszedłem pod kołdrę do niego, dając się przytulić, chłodząc troszeczkę jego gorące ciało swoim chłodnym.
- Ugotowałem z mamą rosół, może chcesz zjeść? Poczujesz się lepiej- Zaproponowałem, nie chcąc go do niczego zmuszać, tylko próbując, a nóż mu pomoże.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz