Misaki, przychodząc po nas do salonu. Poprosiła, abyśmy poszli do kuchni, gdzie czekał na nas, już obiad dodając cicho kilka zdań, które lekko mnie martwiły. Tego można było się przecież spodziewać, Sorey mi kazał odpoczywać, a sam ledwo trzyma się na nogach. O nie, tak być nie może.
Nie martwiąc córki, pogłaskałem ją po głowie, idąc z dziećmi do kuchni, postanawiając zachowywać się bardzo naturalnie przynajmniej do końca obiadu. Bo po nim nie miałem zamiaru iść odpoczywać, teraz czy mu się to będzie podobało, czy też nie ja zajmę się domem, wraca z nim.
Nie wchodząc w dyskusje z mężem, zabrałem się za sprzątanie po obiedzie, co nie spodobało się mężowi, który musiał mi o tym powiedzieć, wprost nie ukrywając niezadowolenia.
- Miałeś leżeć - Burknął, stając obok mnie, przy blacie zakładając ręce na piersi.
- Leżałbym, gdyby nie to, że mój mąż czuję się źle - Odpowiedziałem mu, nie zaprzestając wykonywania pracy którą miałem zamiar w tej chwili wykonać.
- Nie czuję się źle, kto ci naopowiadał takich głupot - Odezwał się, ukrywając swoje zmęczenie, przypadkiem lub też specjalnie robiąc, zemnie idiotę. I on tak serio? Ja nie mam oczu czy tylko on ich nie dostrzega? Z tego, co mi wiadomo wzrok mam dobry i nie specjalnie mam powody, aby na niego narzekać.
- Sorey, bardzo cię proszę, nie rób ze mnie głupiego albo ślepego widzę, że źle się czujesz i dla tego nie pozwolę ci robić wszystkiego sam - Odezwałem się, patrząc na męża, ostrzegawczym spojrzeniem nie mając zamiaru odpuścić. Sorey musi odpocząć i dla tego ja zajmę się połową jego zadań, a on będzie miał szanse na odpoczynek, tym bardziej że jego serce jest ważniejsze od mojej blizny, mój brzuch nie jest tak ważny, jak jego serce, mi się nic nie stanie oprócz tego, że poboli, a gdy jego serce stanie nikt ani nic nie będzie w stanie go uratować.
- Nie robię z ciebie głupka. Chce, tylko abyś odpoczywał, tak jak zalecił ci medyk - Jego słowa wywołały ciche westchnięcie wydobywające się z moich ust. Sorey jest naprawdę bardzo opiekuńczym facetem, opiekuje się dobrze i mną i dziećmi zapomina jednak w tym wszystkim o sobie, jego serce może nie wytrzymać tego, jak bardzo poświęcać chce się dla rodziny. Musi wreszcie zrozumieć, że najważniejsze jest dbanie o siebie samego, bo jeśli tego nie zrobi, nie będzie w stanie zadbać o nas..
- Sorey skarbie, ja może i mam bliznę na brzuchu, ale to ty masz chore serce, które może tego wszystkiego nie wytrzymać - Mówiłem do niego, spokojnie patrząc mu w oczy, martwiąc się o niego, tak naprawdę się o niego martwiąc.
Mój mąż, słysząc moje słowa, podszedł bliżej, kładąc dłoń na policzku, do którego mimowolnie się przytuliłem, nie przestając się o niego martwić, jeśli coś mu się stanie, ja tego nie przeżyje. Nie wyobrażam sobie życia bez tego głupiutkiego, ale jednocześnie cudownego faceta, którego nigdy nie zmieniłbym na nikogo innego.
- Miki, nie martw się o mnie, ja sobie świetnie radzę - Zapewnił mnie, najwidoczniej uważając, że to wystarczy, aby mnie uspokoić.
- Jeśli chcesz, abym się o ciebie nie martwił, zacznij o siebie dbać, a wtedy ja nie będę musiał się martwić - Wyjaśniłem, bardzo chcąc, aby wreszcie skupił się na swoim dobru, nie przejmując się ciągle moją osobą.
<Pasterzyku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz