Zaspany poczułem przyjemny zapach dochodzący do mich nozdrzy, wywołując moje zainteresowanie, które zmotywowało mnie do otworzenia oczu i odwrócenia się w stronę szafki nocnej dostrzegając męża stawiającego tace z jedzeniem i chyba gorącym piciem na szafce nocnej.
- Dzień dobry, przygotowałem ci śniadanie - Usłyszałem głos mojego męża, który uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Dzień dobry, dziękuję - Przyznałem, podnosząc się do siadu, zerkając na posiłek. - Nie zjesz ze mną? - Zapytałem, widząc zbyt małą porcję jedzenia na naszą dwójkę.
- Nie, wiesz, nie jestem głodny, kawa z samego rana zdecydowanie mi wystarczy - Odpowiedział, a ja już nie komentując jego odpowiedzi, kiwnąłem jedynie głową, biorąc do rąk kubek z gorącą czekoladą. - Pójdę zrobić jedzenie dla dzieci - Dodał, wychodząc z pokoju. Miło z jego strony, że chociaż zrobił mi śniadanie, szkoda tylko, że już poszedł, najwidoczniej chyba uważając, iż dalej się na niego złoszczę, chociaż tak wcale nie było, najwidoczniej muszę mu pokazać i dać znać, że tak nie jest, dzięki temu może nie będzie się tak martwił i zrozumie, że już mi przeszło..
Porozmawiam z nim, gdy tylko zjemy, a raczej ja zjem i pojawie się w kuchni gdzie spokojnie zamieni z mężem kilka słów, o ile w ogóle będzie w stanie mnie zrozumieć, gdyż czasem, gdy tylko coś próbuje mu przekazać, mam wrażenie, że on mnie nie rozumie, a może nawet nie słucha, a wszystko to drażni mnie jeszcze bardziej. Czasem naprawdę rozumiemy się ze słów, ale innym razem nawet podczas rozmowy nie potrafimy się zrozumieć i chyba to drażni obie strony najbardziej.
Westchnąłem cicho, na myśl o tym zjadłem śniadanie, wypiłem gorącą czekoladę, odstawiając wszystko na stoliku nocnym, wychodząc z pokoju, aby wziąć szybką kąpiel i przebrać się w codzienne ubrania wracając do sypialni po tace z pustymi talerzami, kierując się w stronę kuchni, gdzie przebywał mój mąż z dziećmi.
- Mama - Zawołały dzieci, podbiegając do mnie, przytulając się do moich nóg.
- Dzień dobry skarby, śniadanie zjedzone? Ząbki i twarz umyta? - Zapytałem, zawsze pilnując o higienę prawidłowe odżywienie naszych pociech.
- Tak mamo tata nas pilnował - Odezwała się Misaki, uśmiechając do mnie ciepło.
- To dobrze - Kiwnąłem zadowolony głową, podchodząc do zlewu, gdzie umyłem naczynia z przygotowanego dla mnie śniadania.
- Mogłeś zostawić sam bym to umył - Soey podszedł do mnie bliżej, przyglądając się temu, co robię.
- Wiem, ale skoro zrobiłeś mi takie pyszne śniadanie - Odpowiedziałem, uśmiechając się łagodnie do mojego ukochanego męża, który po mojej odpowiedzi kiwnął łagodnie głową, stojąc przy mnie jeszcze chwilę.
- Jesteś wciąż na mnie zły? - Zapytał mój mąż, patrząc na mnie z uwagą w swoich zielonych oczy.
- Sorey, nie już nie jestem zły, zdecydowanie mi przeszło. Przepraszam, że byłem zazdrosny bez powodu, nie będę już robił ci żadnych problemów z powodu chłopaka, z którym pracujesz - Wyznałem, zgodnie z prawdą naprawdę już się na niego nie gniewając, nie ma, o co to i tak nic nie da, on pracy nie zmieni, a i pewnie zmiany z inną osobą mieć nie może dla tego nie chce utrudniać mu życia, bardziej niż jest to konieczne.
- Na pewno? Nie chce, abyś się gniewał, za każdym razem, gdy nas zobaczysz razem - Odpowiedział, co było zrozumiane, gdy ja się gniewam, on nie wie co zrobić, aby mi przeszło, stara się, ale ja chyba nie zawsze to dostrzegam, złoszcząc się za drobiazgi.
- Na pewno, nie będę się złościł, obiecuję. Już mi przeszło - Zapewniłem, patrząc na męża z łagodnym wyrazem twarzy. - Masz jakieś życzenia na niedzielny obiad? - Dopytałem, zmieniając temat, nie chcąc już rozmawiać o tym incydencie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz