Obudzony późnym rankiem rozciągnąłem się leniwie, odczuwając lekki dyskomfort w okolicy brzucha, chyba jednak odrobinkę przesadziłem wczorajszego dnia z nadwyrężaniem swojego ciała, dziś chyba odrobinkę sobie odpuszczę co poniektóre czynności, aby odpocząć i dać odpocząć moim wnętrznościom.
Powoli i dość leniwie wykaraskałem się z łóżka, mimo wszystko dość niechętnie je opuszczając. No bo niby mogłem w nim dalej leżeć i nic nie robić jednakże zdecydowanie wolałbym pójść do męża spędzić z nim czas no i oczywiście zajmę się chętnie swoim synkiem, za którym tęsknie, a raczej za czasem spędzanym z nim niż. Ostatnio naprawdę zaniedbałem rodzinę, zamknięty w swoich czterech ścianach ignorując bliskich, a raczej to, że chcieli spędzać ze mną czas, a ja obrażony na cały świat nie chciałem wychodzić z pokoju, spędzając czas z dziećmi, tylko gdy one same do mnie przyszły.
- Mama - Zawołał wesoły Merlin, podbiegając do mnie, przytulając się do moich nóg.
- Dzień dobry aniołku mój malutki - Kucnąłem przy moim mały skarbeczku, przytulając go do siebie.
- Mama lubię cię - Odezwał się zadowolony, rozczulając mnie swoją słodyczą.
- Tak? A ja cię kocham - Odpowiedziałem, uśmiechając się do synka ciepło, poprawiając jego śliczne brązowe włoski.
Merlin słysząc moje słowa, patrzył na mnie kilka chwil w milczeniu, tak jakby myślał nad tym, co do niego przed chwilą powiedziałem. Nagle, uśmiechając się do mnie szeroko.
- Ja ciebie też mamo - Dodał, uciekając ode mnie, wspinając się na krzesło stojące przy stole, na którym stało śniadanie dla mojego małego księcia.
- Dzień dobry skarbie - Przywitałem się z mężem, składając delikatny pocałunek na jego policzku, uśmiechając się przy tym najcieplej, jak to tylko ja sam potrafiłem.
- Dzień dobry owieczko wyspałeś się? - I o to padło standardowe pytanie zadawane przy każdej okazji, mój mąż to jednak jest za dobry dla mnie. I jak ja mogłem osądzić go o zdradę? Chyba siedzenie w czterech ścianach zdecydowanie mi zaszkodziło. Muszę zacząć wychodzić na dwór, aby odświeżyć umysł, zaczynając myśleć, nim powiem coś, czego później będę żałował do końca życia.
- Tak wyspałem się i tak czuje się bardzo dobrze, nie musisz się o mnie martwić - Ja znów swoje on swoje i tyle byłoby ze zgodzenia się w sprawie tego, jak ja się czuje, bo przecież mój mąż lepiej wie, jak się czuje i ze wzajemnością, gdy działa to w drugą stronę.
- Dobrze, już dobrze nic się przecież nie dzieje, nie robie nic przecież złego - Zauważyłem, siadając grzecznie na krześle obok mojego słodkiego malutkiego syneczka.
- Jeszcze - Westchnął ciężko, popijając swoją ulubioną kawę. - Chcesz coś zjeść? - Dopytał, zmieniając temat, nie chcąc, chyba abyśmy przypadkiem z tak błahego powodu znów pokłócili.
- Nie dziękuje, nie chce jeść ani pić - Przyznałem, zerkając na męża. - Ale ty się nie krępuj - Dodałem, chcąc, aby coś zjadł, samą kawą przecież człowiek żyć nie może.
- Nie jestem głodny, kawa mi wystarcza - Zapewnił mnie, siadając obok przy stole, stawiając kubek na stole.
Nie chcąc się z nim o to kłócić. Wiedząc, że to i tak nic nie da, westchnąłem cicho, biorąc na kolana synka, czując nieprzyjemny dyskomfort w okolicy brzucha, krzywiąc się przy tym lekko.
- Miki wszystko dobrze? - Zapytał Sorey, które zauważył moje lekkie skrzywienie.
- Nic mi nie jest spokojnie - Zapewniłem, uśmiechając się ciepło. - Ty to mi lepiej powiedz czy Alisha pisała, kiedy mamy odwiedzić ją i jej maleństwo - Zmieniłem temat, nie chcąc, aby Sorey martwił się o mnie, gdy może myśleć o czymś znacznie ciekawszym niż ja i mój nieszczęsny brzuch.
<Pasterzyku? C:>:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz