Nad propozycją mojego męża musiałem się zastanawiać bardzo porządnie, chwila przerwy bardzo mi się przyda tylko czy powinienem ją sobie robić? Sorey po pracy powinien odpoczywać, a nie zajmować się tymi dwoma krzykaczami. No i teraz mam wewnętrzny dylemat czy powinienem, a może nie powinienem iść odpoczywać. Bo co jeśli pójdę odpocząć, a mój mąż poczuje się źle z powodu przemęczenia? Sam już nie wiem co zrobić a czego nie zrobić. Jeśli pójdę na chwile do łóżka, na pewno nazbieram siłę po tym diable, a jeśli spać nie pójdę, będę czuł się źle, z powodu czego będę markotny i nie swój, a to może nie być przyjemne dla mojego męża, no i jeszcze ten masaż bardzo kusząca pozycja, na którą powinienem się zgodzić, a z drugiej strony to ja powinienem porządnie wymasować pracującego męża. No i już tak się w tym wszystkim zagmatwałem, że nie wiem co mam myśleć. Wiem, natomiast jedno zaczynam plątać się we własnych przemyśleniach, a to nie przynosi mi niczego dobrego.
- Miki? - Słysząc głos męża, odwróciłem głowę w jego stronę, doskonale wiedząc jakiej odpowiedzi ode mnie oczekiwał.
- No dobrze, odgrzeje ci obiad i pójdę się położyć - Obiecałem, wracając wzrokiem do odgrzewania moich małych pankejków, które smakowały dzieciom tak więc i mojemu mężowi powinny smakować .
I tak jak obiecałem, tak też uczyniłem, odgrzałem jedzenie mężowi, podałem je, ucałowałem w policzek, uśmiechając się do niego delikatnie, życząc mu smacznego, nim wyszedłem z pokoju, idąc spokojnie do sypialni, gdzie towarzyszyła mi Coco, nasza kotka bardzo lubiła z nami spać, a my nie mając nic przeciwko, temu pozwalaliśmy jej na to.
Coco, widząc, że kładę się do łóżka, położyła się na mojej klatce piersiowej, mrucząc cicho pod nosem. I takim to oto sposobem powoli odprowadziła mnie przyjemnym muczeniem do krainy snów, gdzie postanowiłem przebywać tylko kilka chwil.
Jak się jednak okazało później, sen mój nie trwał kilka minut a znacznie więcej, przespałem trzy godziny i chyba to zaskakiwało mnie najbardziej, a myślałem, że nie jestem aż tak zmęczony i szybko wstanę, a tu proszę, mój mąż miał racje, byłem jednak bardziej zmęczony, niż w ogóle mogłem podejrzewać.
Zdecydowanie bardziej już wypoczęty wstałem z łóżka, poprawiłem pościel, wychodząc z pokoju wraz z Coco, która nawet teraz mi towarzyszyła, a pomyśleć, że jej nie chciałem, naprawdę głupi byłem, że jej nie chciałem.
- Miki, jak się czujesz? - Słysząc ciepły głos męża, spojrzałem na niego, ciepło podchodząc bliżej.
- Dużo lepiej, miałeś racje, że powinienem od razu odpocząć - Przyznałem mu racje, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, dostrzegając dzieci i skrzywienie Misaki.
- Mamo no - Burknęła, kręcąc swoim noskiem, przypominając mi swoim zachowaniem Yuki'ego, jakaż ona do niego podobna.
- Oj daj spokój Misaki - Machnąłem na nią ręką, zerkając na Melina, który jak zawsze musiał troszeczkę dokazywać.
- Dzieci przemyślały już swoje zachowanie i chciały ci coś powiedzieć - Zaczął mój mąż a nasze pociechy od razu do mnie podeszły.
- Przepraszamy - Gdy to powiedziały, naprawdę mnie rozczuliły, małe kochane potworki.
- Wybaczam wam - Przyznałem, głaszcząc ich po głowach, a zadowolone dzieci od razu z radością pobiegły się bawić, pozostawiając nas samych, pozwalając nam rozmawiać i cieszyć się swoim towarzystwem.
Spokój jednak nie trwał zbyt długo, bo nim się obejrzeliśmy, dzieci znów zaczęli się kłócić.
- I tak długo wytrwali - Przyznałem, cicho przy tym wzdychając..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz