Byłem zły na męża za jego zachowanie, którego nie potrafił zrozumieć, jak może się tak zachowywać? Nie jest w stanie uchronić Misaki przed całym światem, a on chyba wciąż nie potrafi tego pojąć. Chcąc ją chronić za wszelką cenę, a z drugiej strony nie powinienem porównywać go do dziadka, co prawda nie to miałem na myśli. Chciałem, tylko aby zrozumiał, że tak jak dziadek, tak i on znacząco przesadza chcąc chronić dziecko przed nieuniknionym.
Wzdychając ciężko, odwróciłem głowę w stronę wyjścia z kuchni, dostrzegając przechodzącego męża z owiniętą ręką starą szmatą, zmartwiony mimo złości, jaką czułem, wyszedłem z kuchni, spotykając po drodze Misaki.
- Mamo, tacie stało się coś w rękę - Powiedziała, a ja kiwnąłem głową, postanawiając pójść do łazienki, gdzie znajdował się Sorey.
- Sorey wszystko w porządku? - Zapytałem, podchodząc do niego bliżej, chcąc przyjrzeć się jego zranionej ręce.
- Nic mi nie jest - Burknął, nawet nie patrząc na mnie, skupiając się na swojej ręce.
- Daj pomogę ci - Poprosiłem, chcąc uleczyć jego ranę, wyciągając swoją w jego stronę.
- Nie chcę, sam sobie poradzę - Burknął, odsuwając się ode mnie jeszcze bardziej.
- Sorey proszę - Zacząłem, chcąc tylko mu pomóc, przecież to nic wielkiego, pomogę mu, a później niech nadal się na mnie obraża.
- Zostaw mnie! - Krzyknął, czym lekko mnie zaskoczył, jednocześnie przerażając. Co ja takiego zrobiłem, aby miał prawo unieść na mnie głos?
Bez słowa odwróciłem się na pięcie, wychodząc z łazienki, pozostawiając go samego, niech już mu będzie, jest dorosły, a ja nie będę znosił jego zachowania, mam co robić a on niech nadal zachowuje się jak głupie dziecko, może wreszcie mu przejdzie, a jeśli nie eh sam już nie wiem.
Bez słowa wszedłem do kuchni, musząc ochłonąć po tym, jak zachował się mój mąż, mam tylko nadzieje, że nie wda się zakażenie, które mogłoby nawet go zabić.
- Mamo wszystko dobrze? - Zapytała Misaki siedząca w kuchni.
- Tak, wszystko dobrze - Odparłem, musząc się uspokoić. - Chcesz coś zjeść? - Zmieniłem temat, zerkając na twarz córki.
- Nie dziękuję, nie jestem głodna - Po jej słowach westchnąłem cicho, kiwając łagodnie głową. - W porządku lekcje zrobione? - Córka kiwnęła przecząco głową, a ja zabrałem ją do pokoju, gdzie wspólnie odrobiłyśmy lekcje, pouczyliśmy się na jutrzejszy dzień do momentu, w którym to moja córka zgłodniała a ja bez gadania poszedłem do kuchni, gdzie przebywał mój mąż z opatrzoną raną na ręce.
Nie rozmawiając z nim, bo przecież ewidentnie nie miał na to ochoty, zrobiłem kolacje dla Misaki, nie zapominając o mężu, któremu również postawiłem jedzenie przed twarzą, podając mu ciepłą herbatę.
- Jeśli nie chcesz, daj psu, on na pewno doceni moją pracę - Odparłem, wychodząc z kuchni, zabierają ze sobą jedzenie i herbatą dla córki, która chętnie zjadła przygotowany przeze mnie posiłek, z czego bardzo się cieszyłem. Przynajmniej tego jedzenia nie musiałem wyrzucać.
Mała po zjedzeniu została wygoniona przez mnie do łazienki, gdzie miała się porządnie umyć, a ja od razu ruszyłem w stronę pokoju Merlina, który zdążył się już obudzić, a więc pozostało mi nakarmić jeszcze synka, pobawić się z nim, aby się zmęczył przez cały czas, nie rozmawiając z mężem, zajmując się tym, czym zająć się miałem nim zmęczony zasnąłem z synem w jego pokoju.
Dnia następnego znów wstałem wcześniej od Soreya, wybudzając córkę ze snu, przygotowując ją do wyjścia, zabierając ze sobą Merlina, który również się obudził, ubierając ciepło dzieci, przygotowując im śniadanie, które chętnie zjadły przed wyjściem z domu, z czego byłem zadowolony, przynajmniej to jedzenie się nie zmarnuje.
Pospieszając odrobinkę dzieci, zaprowadziłem w końcu Misaki do szkoły, gdzie spotkałem rodziców Nori'ego, którzy cieszyli się na przyjście Misaki do jej syna, aż przykro było mi im odmawiać, tłumacząc niechęć męża do weekendu spędzonego u obcych, wspólnie decydując, aby Nori na weekend przyszedł do nas, w tej sytuacji Sorey nie będzie mógł narzekać, Misaki i Nori będą zadowoleni, mogą spędzić wspólnie czas, a tak miałem nadzieję na chwile intymności z mężem przynajmniej przed tą naszą kłótnię, teraz to już w ogóle nie mam na to ochoty nawet mimo prawie dwumiesięcznego braku współżycia z mężem.
Ze znacznie lepszym nastroju wróciłem do domu, musząc przygotować dom na przyjście Nori'ego i jego rodziców, zanim go zostawią, na pewno chętnie napiją się kawy i porozmawiają z nami.
Sorey chyba wciąż spał a ja nie chciałem mu przeszkadzać, niech odpoczywa i tak na pewno z trudem przyjmie informacje o spaniu u nas Nori'ego, no cóż, jakoś przeżyje jego gniew na mnie, byleby na mnie nie krzyczał, bo tego nie będę umiał znieść.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz