wtorek, 15 listopada 2022

Od Mikleo CD Soreya

 Zastanowiłem się chwilkę dosłownie kilka sekund, poświęcając na rozmyślanie nad odpowiedzą, nim udzieliłem ją z uśmiechem na ustach, bardzo szczerym i ciepłym uśmiechem na ustach.
- To doskonały pomysł - Przyznałem, rozmasowując spięte mięśnie mojego biednego męża, który ostatnio za dużo się przejmuje wszystkim i wszystkimi tylko nie sobą samym.
- Cieszę się, że ci się ten pomysł spodobał - Przyznał, całując mnie w czoło, pozwalając mi przytulić się do siebie, co przyznam, sprawiło mi sporą przyjemność. Zwykłe przytulenie się do swojego ukochanego męża sprawia, że moje samopoczucie naprawdę się poprawiło.
- Bardzo podoba - Wymruczałem zadowolony, chowając się w jego ramionach. - Kocham cię Sorey - Dodałem, unosząc głowę ku górze, wpatrując się w jego oczy, nie zaprzestając ciepło uśmiechać się do mojego ukochanego męża.
- I ja ciebie kocham mój aniele - Wyznał, głaszcząc mnie po policzku, sprawiając mi tym samym sporą przyjemność. I jak ja mogłem tego wcześniej nie lubić? Sam nie wiem, teraz to nie mógłbym sobie odpuścić głaskania mojej głowy i czesania włosów, uwielbiam to tak po prostu, uwielbiam.
- A teraz mój aniele chodźmy spać, na pewno jesteś zmęczony - Odezwał się po chwili, chwytając moją dłoń, za którą pociągnął mnie w stronę łóżka.
- Ja? A ty niby nie? - Uniosłem brew, kładąc się obok niego pod ciepłą pościelą.
- To nie ja leżałem tak długo w łóżku, wymiotując i ledwo żyjąc - Oczywiście musiał mi przypomnieć o tym, jak strasznie słaby byłem i chyba nadal jestem, bo moje ciało wciąż nie do końca wróciło do pełnego zdrowia.
- To nie ja zajmowałem się domem i dziećmi, gdy mąż umierał w łóżku - Odpowiedziałem mu tym samym, co wywołało ciche westchnięcie wydobywające się z jego ust.
- Śpij, dobranoc - Uciszył mnie, gasząc świeczkę, nim przytulił się do mnie co i ja uczyniłem, zamykając swoje zmęczone oczy, co jak co ale jego ramiona bardzo szybko mnie usypiały.
- Dobranoc - Wymruczałem, zamykając swoje oczy, odpływając w ciągu kilku chwil do krainy morfeusza.

Dnia następnego, gdy tylko wstałem, nie mogłem się doczekać pójścia nad jezioro, czym zaraziłem nasze dzieci, które również bardzo chciały pójść nad jezioro, głośno o tym informując. A mogłem w sumie im o tym nie mówić tak wcześnie, bo teraz, zamiast jeść. Chcą już iść, następnym razem na pewno wstrzymam się przed mówieniem im o tym, widząc już teraz, jak reagują na wyjście.
Dzieciaki na nasze szczęście w końcu zjadły grzecznie posiłek, troszeczkę się uspokajając, nim znów zaczęły szaleć, zakładając ciepłe ubrania na swoje ciała, pośpieszając nas w każdy możliwy sposób, głośno wołając, mama, tata chodźmy już.
Nie mogąc pozwolić im czekać na nas jeszcze dłużej, skończyliśmy sprzątać po śniadaniu, przygotowując się do wyjścia z domu, zabierając ze sobą z podwórka psa, który cieszył się na spacer nad jezioro, biegając z Misaki, przed nami bawiąc się śnieżkami, którymi mała postanowiła obrzucić i nas co wywołało dużo radości na jej twarzy, rozweselając i nas samych. A zabawa trwała tak długo, jak długo szliśmy nad jezioro, tak przynajmniej było ze mną, bo gdy tylko zobaczyłem wodę, zapomniałem o wszystkim, musząc do niej wejść, zanurzyć się w niej, w tej chwili nie będąc obecnym dla świata i bliskich, po wejściu do wody czułem jak moje ciało, nabiera siły, a ja zanurzony w głębinach mogę zamknąć oczy, opadając na dno, chociaż na chwilę mogąc odpocząć od codzienności, którą kochałem, a która często bardzo mnie męczyła, jak chyba każdego rodzica. Jak dobrze jest móc na chwilę tak po prostu odpocząć..

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz