Otworzyłem oczy wczesnego ranka zrelaksowany przez wieczorne pieszczoty z mężem i co najważniejsze wyspany.
Leniwie przeciągnąłem się, zerkając na Soreya który nadal smacznie sobie spał. Mój cudowny mężczyzna niech śpi, na pewno jest zmęczony, po wczorajszym dniu a ja doskonale to rozumiałem i pretensji o nic nie miałem. Niech wypoczywa tak długo, jak tylko jego organizm tego potrzebuje, a ja ze względu na to, że już się obudziłem, pierwsze co wezmę gorącą kąpiel, a potem to już się zobaczy.
Tak jak myślałem, tak zrobiłem powoli i co najważniejsze po ciuch wyszedłem z pokoju, idąc do łazienki, zarywając, tak długiej I relaksacyjnej kąpieli, która pomogła mi zmyć z ciała zapach wina, który cóż troszeczkę mi doskwierał.
Lubię wino i tego nie ukrywam jednak jego zapach moce być uciążliwy tym bardziej, gdy ma się dzieci, a one nie powinny ani oglądać pijących ludzi, ani nawet czuć zapachu, który się po nim unosi, bądź co bądź nie jest to niczym przyjemnym dla takiego dziecka.
Zadowolony zanurzyłem się w wodzie, mimo że była ona już zimna, trwając tam najdłużej, jak tylko mogłem, wychodząc z wody, wymyty od czubka głowy do palców u stóp zakładając na swoje ciało długie spodnie i krótką koszulkę wycierając włosy, na tyle na ile było to możliwe, pozostawiając je wilgotne, nie mając potrzeby ani tym bardziej chęci suszyć ich całych.
Gotowy zszedłem na dół do kuchni, gdzie było w miarę czysto, mój mąż najwidoczniej jeszcze wczoraj wieczorem posprzątał kuchnie, gdy ja smacznie już sobie spałem. On to naprawdę jest kochany.
Uśmiechając się pod nosem, nakarmiłem zwierzaki, które od razu domagały się jedzenia, łasząc się do mnie z każdej strony, no i jak tu je zignorować? No ni jak, dlatego musiałem im przygotować jedzenie, stawiając pełne miski na ziemi, dając im to, czego chciały, samemu zakładając fartuszek i chustkę na głowę, kładąc na blacie najpotrzebniejsze mi rzeczy do robienia omletów, jakoś tak nasza mnie na to ochota i dla tego przygotuję je dla mojej rodziny, nie spiesząc się za bardzo z niczym, wiedząc ile jeszcze mogą spać, moi bliscy.
Jako pierwszy wstał Merlin, którego zabrałem do kuchni, przygotowując śniadanie wraz z synkiem a chwilę później nawet z córką, która chciała pomagać tak jak i syn, no więc miałem dwóch pomocników, którzy bardzo chcieli pomóc, troszeczkę przesadzając, no ale co mogłem zrobić? Jeśli to ich uszczęśliwi, jestem w stanie się poświęcić...
- Cześć dzieciaki - Przywitał się z maluchami kochany tatuś.
- Dzień dobry owieczko - Przywitał się mój ukochany mąż, akurat w tym samym momencie, gdy kończyłem robić mu omleta. - Dlaczego mnie niw obudziłeś? Pomógłbym ci - Odezwał się, kładąc dłonie na moich biodrach, głowę opierając na ramionach.
- A dlaczego bym miał? Byłeś zmęczony, dlatego cię nie budziłem, poza tym dzieci mi pomogły - Zapewniłem, przekładając omleta na talerz. - A teraz nie gadaj, tylko siadaj i jedz, smacznego - Życzyłem mu, całując jego usta, stawiając talerz z jedzeniem na stole.
- A ty już jadłeś? - Dopytał, na co kiwnąłem głową.
- Zjadłem trochę z Merlinem, nie mając ochoty na więcej - Przyznałem zgodnie z prawdą, nie mając ochoty, co równało się z tym, że nie będę za dużo jadł.
- W porządku, dziękuję - Zasiadł przy stole, zerkając gdzieś w bok. - Otwierałeś już prezenty? - Dopytał, zerkając to na mnie to na prezenty.
- Nie, zrobię to późnej na razie mam co robić - Przyznałem, krzątając się po kuchni, sprzątając to i tamto nie mając czasu na prezenty, wczoraj odpoczywałem, ale dziś, dziś mam co robić. Czeka na mnie ogród, w którym muszę zrobić porządek, ale zanim to zrobię kontrole roślin w domu, aby upewnić się, czy aby na pewno wszystkie są zdrowe i nieprzelane..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz