Zaspany spojrzałem na synka, kierując wzrok na męża i śniadanie, wciąż nie rozumiejąc co się wokół mnie dzieje. Jakie urodziny? Kto ma urodziny? Sorey? Nie to nie październik Misaki też nie bo ma urodziny, tak jak tatą w tym samym dniu a ich urodziny już były. Merlin? Nie on ma urodziny w maju, a tego miesiąca też już w tym roku nie będziemy mieć..
- Kto ma urodziny? - Dopytałem, powoli wracając do żywych, przecierając dłonią jeszcze zaspaną twarz.
- Ty mój aniołku, ty masz dziś urodziny - Odezwał się, a ja zacząłem łączyć wszystko do kupy. Przesadne sprzątanie całego domu, produkty na ciasto i jeszcze te zioła. Już wszystko pojmuje, mój ukochany chciał mnie zaskoczyć, dla tego przygotował wszystko na „moje urodziny”, doskonale wiedząc, że nie będę o nich pamiętał, bo i nie mam zwyczaju ich obchodzić, teraz wszystko staje się jasne.
- Ja mam urodziny? Przecież wiesz, że nie anioły nie mają urodzin - Dopytałem tak dla jasności, by następnie przypomnieć mu o tym, że nie powinien organizować mi urodziny, których ja nie powinienem nigdy był obchodzić.
- Tak masz urodziny, tak są one dziś i nie, nie obchodziłeś urodziny kiedyś, ale już je obchodzisz od kilku lat, pamiętasz? To dziadek ci wmówił, że ich nie obchodzisz, co się zmieniło dzięki Yuki'emu, który tak jak ty obchodzi urodziny, a jest aniołem - Wyjaśnił mi, z czym kłócić się po prostu nie dało, miał rację, odkąd uratowaliśmy Yuki'ego od śmierci wiele w naszym życiu się zmieniło, to dzięki niemu nasza rodzina, poznała smak rodzicielstwa, nim w ogóle byliśmy świadomi tego, że też możemy mieć dzieci. Naprawdę wiele możemy zawdzięczać temu małemu chłopcu.
- Może kiedyś uda mi się zapamiętać dzień urodziny - Uśmiechnąłem się do niego, ciepło zerkając na pysznie wyglądające śniadanie. - Dziękuję, wygląda pysznie, zjecie ze mną? - Dopytałem, nie do końca będąc pewnym czy jestem w stanie zjeść to wszystko samemu.
Sorey na szczecie nie miał, nic przeciwko, siadając obok mnie na łóżku, dzięki czemu wspólnie zjedliśmy pyszne śniadanie, którym byliśmy w stanie najeść się we trójkę, mając na na rozmowę, wygłupy z synkiem i spędzenie wspólnie czasu, z którym różnie nam bywało.
- Dobrze zjedzonego to odpocznij sobie teraz z Merlinem, a ja pójdę już umyć po śniadaniu - Odparł, zbierając wszystko na tace.
- Pomóc ci może z czymś? - Zapytałem, gotowy już wstać szczerze wcale nie musząc tyle leżeć i odpoczywać.
- Nie ma mowy, to twoje święto ty dziś odpoczywasz - Krótka odpowiedź mówiąca więcej niż bym oczekiwał, nie to nie jakoś to przeżyje.
Nie dyskutując, bo i tak nie miało to sensu, kiwnąłem łagodnie głową, postanawiając spędzić czas z synem, nim w końcu po godzinie wstałem, ubrałem się, wykąpałem niestety z synem, który nie chciał mnie zostawić, mogąc spokojnie zejść na dół, gdzie jak się okazało, Sorey piekł ciasto, no proszę, na pewno będzie tak pyszne, jak sobie tylko go wymarzył.
- Bardzo ładnie pachnie - Odezwałem się, czym lekko zaskoczyłem mojego męża.
- Oby smakował tak dobrze, jak pachnie - Odpowiedział lekko zmartwiony.
- Na pewno tak będzie - Zapewniłem go, by dodać mu otuchy i, mimo że nie był pewien, w końcu kiwnął głową, zajmując cię ciastem. A ja, aby mu nie przeszkadzać, zająłem się synkiem który uwielbiał uwagę i nawet nie starał się tego ukryć, od razu widać, że to syn mojego męża, to mają bardzo do siebie podobne....
Sorey po dwóch godzinach wyszedł z kuchni, wyglądając na bardzo zadowolonego z siebie.
- I jak? - Zapytałem zaciekawiony.
- Chyba dobrze, zobaczysz jak ostygnie, a teraz powinienem zrobić coś z twoimi włosami - Odezwał się, podchodząc do skrzyneczki w której znajdowały się wszystkie produkty do zabawy włosami.
- A jest z nimi coś nie tak?
- Nie po prostu masz urodziny i dobrze by było, aby twoje włosy wyglądały inaczej niż zwykły kucyk - Wyjaśnił, a ja kiwnąłem głową, nie mając nic przeciwko, jeśli bardzo tego potrzebuje.
- Jeśli sprawi ci to przyjemność to, czemu nie - Zgodziłem się, nawet nie mając ochoty dyskutować tym bardziej że i ja lubiłem, gdy je czesał sprawiający mi tym sporą przyjemność.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz