środa, 2 listopada 2022

Od Soreya CD Mikleo

Zaskoczony wpatrywałem się w kobietę trochę oniemiały tym, co właśnie nam powiedziała. Nigdy się nie zastanawiałem za bardzo nad swoją przeszłością, bo i jak miałbym to zrobić, kiedy kompletnie nie pamiętałem swoich rodziców? Nie miałem nawet za bardzo źródła, z którego mogłem się czegokolwiek o nich dowiedzieć. Jedyną osobą, która mogła coś o nich wiedzieć, był dziadek, którego nie dość, że już z nami nie ma, to i tak nie chciał mi o nich nic mówić. Jak byłem mniejszy kilka razy próbowałem się go dopytać o te tematy, ale tak długo mnie zbywał, aż w końcu przestałem.
- Przepraszam, ale ja pani w ogóle nie pamiętam – powiedziałem po chwili grzebania w pamięci. Najwcześniejsze, co pamiętałem, to dzień, w którym poznaliśmy się z Mikleo. Najpierw się pokłóciliśmy o książkę, przez co dostaliśmy burę i szlaban od dziadka, a skoro nie mieliśmy nic innego do roboty, to zaczęliśmy rozmawiać, dzięki czemu okazało się, że mamy wiele wspólnego... i tego samego dnia obwieściliśmy dziadkowi, że jak będziemy więksi, to weźmiemy ślub. No i po wielu latach w końcu wcieliliśmy nasze słowa w życie, co go raczej niezbyt uszczęśliwiło...
- Nic dziwnego, miałeś ile, dwa latka...? Góra trzy, masz prawo mnie pamiętać – wyjaśniła mi, trochę bardziej mi to wszystko rozjaśniając.
- Jaka ona była? I jak to się stało, że zginęła? – dopytałem, najchętniej chcąc wiedzieć wszystko od razu.
I w ten sposób uzupełniłem znacznie moją wiedzę na temat mojej rodziny. Dowiedziałem się, że mój tata był żołnierzem i musiał wrócić do służby, kiedy wybuchła wojna, czyli krótko po moich urodzinach, i prawdopodobnie na tejże wojnie zginął. O mamie już dostałem znacznie więcej informacji. Ponoć była piękną, młodą kobietą, która najpierw myślała o dobru innych, a dopiero później o swoim. Miki, kiedy to usłyszał, szturchnął mnie i uśmiechnął się porozumiewawczo, ale ja nie do końca rozumiałem, o co mu chodziło. No niby ja też robię podobnie, ale robię to tylko w stosunku do mojej rodziny, a to chyba jest raczej normalne, że prędzej się skupiamy na tych, których kochamy, niż na sobie. 
Wracając do mojej mamy, zginęła w jeden z najgorszych sposobów, jaki mogła. Wioską, w której wtedy mieszkałem, zainteresowało się przechodzący obok niewielki oddział wojska, o dziwo, które należało do nas. Zestresowani, głodni i rozochoceni zdecydowali się skorzystać z dobrodziejstw wioski, biorąc wszystko co chcieli siłą. Mamie udało się mnie schować w ostatnim momencie, najprawdopodobniej tym samym ratując mnie od śmierci. Ona tyle szczęścia nie miała. 
Dowiedziałem się też jednej, bardzo interesującej rzeczy. Dziadek pojawił się w tej wiosce dwa razy. Za drugim razem oczywiście niedługi czas po tym, jak żołnierze poszli dalej, by mnie zabrać. Pierwszy raz natomiast było krótko po moich urodzinach. Urodziłem się zdecydowanie za wcześnie, niż powinienem i nie było ze mną najlepiej. Rokowania były takie, że nie przeżyłbym nocy, gdyby nie tajemniczy, starszy Serafin, który od razu zjawił się w naszym domu i mnie uzdrowił. Po tym nie miałem poważnych kłopotów ze zdrowiem.
Gdyby to zależało ode mnie, najchętniej pytałbym panią Musę dalej i dalej, ale widziałem, że była już zmęczona, dlatego nie męczyłem jej bardziej. Kobieta poszła położyć się na górę, a nam pozostało rozłożenie niezbyt wygodnej kanapy tutaj w salonie. Jeszcze jeden dzień i będę się mógł rozłożyć na wygodnym materacu, moje plecy muszą wytrzymać jeszcze tę jedną noc... 
– I jak się czujesz? – spytał Mikleo, kiedy wróciłem wykapany i przebrany w rzeczy do spania. 
– Dziwnie trochę tak było słuchać o kimś, kogo się nie pamięta, a powinno. No i też zastanawia mnie dziadek, skąd on się tam w ogóle znalazł w tej wiosce – przyznałem, na razie postanawiając nie wspominać o tym, że czuję także poczucie winy, bo w końcu gdyby nie ja, moja mama miała by jakąś szansę na ukrycie się, albo nawet i ucieczkę. Wiedziałem, że to głupia myśl, ale jakoś tak nie chciała mnie opuścić. 

<Miki? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz