wtorek, 22 listopada 2022

Od Mikleo CD Soreya

Przebudziłem się, gdy Cosmo wskoczył na łóżko, przygniatając mi nogi swoim cielskiem, które do najlżejszych nie należało, zaspany spojrzałem na psa, który zamerdał radośnie ogonem, no nic najwidoczniej koniec spania na tę chwilę.
Cicho wstałem, nie budząc przy tym syna, pogłaskałem psiaka, wychodząc z pokoju, niech z nim zostanie, może dzięki temu Merlun prześpi spokojnie całą noc, nie pragnąc mojej uwagi, dzięki czemu i ja chociaż trochę odpocznę.
- Mamo wstałaś już - Zawołała radośnie dziewczynka, siedząc z tatą w kuchni, ja już nawet nie komentuje tego, że ma leżeć to, jak rozmowa, że ścianą skutków rozmowy i tak nie da się ujrzeć.
- Tak, Cosmo mnie obudził, nie spodziewałem się, że zasnę - Przyznałem, podchodząc do blatu w kuchni, przygotowując sobie herbatę z cytryną, niby nie lubiłem, ale ostatecznie jestem w stanie ją wypić. - Lekcje odrobinę? - Zmieniłem temat, przypominając sobie o zadaniu naszej córki, w której miałem jej pomóc a zamiast tego zasnąłem z Merlinem. Nie dobrze to o mnie świadczy, nie mogę tak sobie pozwalać na sen, kiedy mi się podoba, muszę się otrząsnąć i wziąć w garść w innym wypadku zaniedbam moje drugie dziecko, które również potrzebuje uwagi.
- Tak mamo, tata mi w nim pomógł - Przyznała, a ja kiwnąłem głową, siadając przy stole z kubkiem gorącego napoju.
- To dobrze, cieszy mnie to bardzo - Przyznałem zgodnie z prawdą, zerkając kątem oka na męża. - Jak się czujesz? - Skupiłem się przez chwilę na nim, musząc dowiedzieć się jak jego zdrowie i jeszcze ważniejsze samopoczucie, które również bardzo się dla mnie liczyło.
- Dobrze, jak słyszałeś, pomogłem młodej w lekcjach i przyniosłem z szopy drewno na opał - Po tych drugich słowach położyłem dłoń na głowie, ciężko wzdychając, mój panie ten człowiek jest po prostu niemożliwy.
- Nawet tego nie skomentuję - Mruknąłem, nie mając zamiaru na niego krzyczeć ani się z nim kłócić, niech robi, już co chce, ja naprawdę nie mam siły użerać się z jego głupim pomysłami, on i tak będzie robił mi w brew, tak długo, jak długo ja będę przypominał mu o jego złym stanie zdrowia.
Sorey również nic mi nie odpowiedział i może lepiej, jak ma gadać jakieś głupoty, to lepiej niech w ogóle nic nie mówi.
Zamyślony skupiłem się na patrzeniu w kubek, w głowie analizując wiele spraw związanych z moją rodziną, wracając do żywych po pytaniu córki.
- Mamo wszystko dobrze? - Jak na zawołanie spojrzałem na córkę, kiwając głową.
- Tak, jak najbardziej tylko się zamyśliłem - Przyznałem, zerkając na zegarek. - Pora wziąć kąpiel i pójść spać moja panno - Dodałem, zwracając uwagę na to, która jest już godzina.
- Już? Nie chcę, mogę jeszcze troszeczkę posiedzieć? - Zapytała, robiąc błagalne oczka, no tak znów robi to, co tatuś błagalne spojrzenie.
- Cóż, jeśli bardzo chcesz. Możesz, tylko nie wie, czy jutro będziesz w stanie wstać do szkoły, a nie wiem, czy pamiętasz mama Nori'ego jutro po ciebie przychodzi - Misaki słysząc moje słowa, od razu wstała z krzesła, ciesząc się z moich słów, no tak jej przyjaciel potrafi zdziałać cuda.
- Dobrze, dobranoc mamo, dobranoc tato - Ucałowała nas w policzki, uciekając do góry. Nasza kochana dziewczynka.
- Dlaczego Mama Nori'ego przyjdzie po Misaki? - Zapytał mój mąż, nie ukrywając niezadowolenia.
- Od kiedy to ja odbieram ich po szkole, odprowadzając chłopca do ich domu - Wyjaśniłem, wstając z krzesła, podchodząc do zlewu, myjąc wszystkie kubki.
- Nie podoba mi się to - Mruknął, na co westchnąłem cicho, kręcąc głową.
- Wiesz co, jutro odprowadzając Nori'ego do domu wejdę na chwile z dzieciaka do Hany i Eizo to znaczy rodziców chłopca, jeśli będziesz się dobrze czół, może pójdziesz ta z nami, poznasz ich i się przekonasz, że to naprawdę dobrze ludzie - Zaproponowałem, myśląc, że to naprawdę dobry pomysł na poznanie rodziców przyjaciela naszego dziecka.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz