czwartek, 3 listopada 2022

Od Mikleo CD Soreya

Poprawiając się wygodniej na kanapie, wyciągnąłem ręce w stronę syna, aby pomóc mu w dostaniu się do mnie, uważając na tę nieszczęsną kostkę, która tak szybko boleć nie przestanie, nawet jeśli bardzo bym tego chciał.
- Nie dziękuję, nic nie chce i nic nie potrzebuję - Zapewniłem, przytulając do siebie syna, który pragnął mojej uwagi, głaszcząc go po pleckach.
- Jesteś pewien? Nie będziesz się nudził? - Dopytał, tak dla pewności chyba bojąc się, że zacznę kombinować, a wiedząc, jak mogłoby się to skończyć, wolałem tego nie robić, grzecznie siedząc na kanapie, nie robiąc nic, poza tym, co było mi wolne, a wolno mi było wielkie nic.
- Tak, jestem pewien - Zapewniłem, uśmiechając się łagodnie do męża, zapewniając go w swoich słowach, tuląc do siebie zadowolonego synka.
- Jeśli tak uważasz w razie co mów, bo wiesz.. - Jak mógłbym się spodziewać, przypominał mi, o każe, która może mnie spotkać, jeśli zechce kombinować, dlatego chyba właśnie zostanę tu, grzecznie siedząc na tyłku, nie zachodząc mu za skórę, bardziej niż jest to konieczne.
Grzecznie siedziałem na kanapie, poświęcając całą swoją uwagę dzieciom, które chciały mojej uwagi aż do wieczora, gdy mąż po wspólnej kolacji zaprowadził nasze skarby do swoich pokoi, pomógł z kąpielą i położył spać, wracając do mnie po prawie trzydziestu minutach.
- Jak się czujesz? - Zapytał, zmęczony siadając na fotelu, wydając głośne westchnięcie.
- Ja dobrze, ale ty chyba nie za bardzo - Odezwałem się, zmartwiony jego stanem, mój biedny mąż z mojego powodu chodzi zmęczony, a przecież mógłby dać mi coś do zrobienia, cokolwiek, byleby mógł odpocząć.
- Nic mi nie będzie, najważniejsze abyś ty jak najszybciej doszedł do siebie. - Odparł spokojnie patrząc na mnie.
- Obawiam się, że nim ja dojdę do siebie, to ty zwariujesz - Odparłem, uśmiechając się do męża.
- Zobaczymy, kto pierwszy zwariuje - Zażartował, rozmawiając ze mną jeszcze chwile, nim znów przeniósł mnie do góry na łóżko, samemu padając szybciej, niż można, by było podejrzewać.
Nie mając nic do robienia, sam również położyłem się spać, nie mając nic do robienia, przegrywając ze zmęczeniem.

Po prawie dwóch miesiącach moja noga była w stanie znów prawidłowo funkcjonować, mój Boże to były najdłuższe dwa miesiące w moim życiu. Ciągłe leżenie w niczym mi nie pomagało, powodując u mnie irytację i gorszy nastrój. A wszystko to z powodu tej głupiej nogi.
- Miki, moim zdaniem powinieneś pójść nad jezioro odpocząć - Usłyszałem, gdy po raz kolejny wypadło mi coś z dłoni, a złość z tego powodu wypływała ze mnie z każdej strony.
- Mam co robić nie będę tracić czasu na relaks - Bąknąłem pod nosem, krojąc kawałki ryby, z którą chciałem zrobić potrawkę.
Mój mąż chyba jednak nie chciał mnie słuchać, podchodząc bliżej, kładąc dłonie na moich dłoniach, powstrzymując mnie przed dalszą pracą.
- Idź odpocznij, ja to skończę - Wygonił mnie wręcz z kuchni, każąc mi iść nas jezioro.
Mimo niechęci zrobiłem to, aby odpocząć, faktycznie jestem troszeczkę zmierzły i chociaż nic nikomu nie robię, po dwóch miesiącach braku wyjścia z domu i braku intymności z mężem byłem mniej szczęśliwy, nie mówiąc już przygaszeniu i mniejszej ochoty na rozmowy z rodziną. Niesamowite jak działa na mnie zamknięcie, którego nigdy nie lubiłem, ja dobrze, że to już koniec.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz