Widząc, jak mój mąż znika w wodzie, uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Więc to nie był taki głupi pomysł, może po tym pobyciu w wodzie nabierze trochę sił, dobrze byłoby go mieć znowu przy sobie. I sądząc po tym, jak bardzo chce mi pomagać, on także chciałby już powrócić do codzienności, chociaż ja tam mógłbym mu usługiwać cały czas, w końcu jest moim słodkim aniołkiem, którego kocham ponad życie i gdybym tylko mógł, podarowałbym mu gwiazdkę z nieba. W sumie, jak tak na to spojrzeć z odpowiedniej odległości, to te wszystkie błyskotki, jakie kiedykolwiek mu podarowałem, tak troszeczkę wyglądają jak gwiazdki...
- Misaki, nie podchodź do wody – poprosiłem, biorąc Merlina na ręce, który także kierował się w stronę wody. Nie byłem pewien, jak dużo Misaki ma z siebie anioła, a jak dużo z człowieka, dlatego wolałbym, aby nie wchodziła do lodowatej wody.
- Ale chcę iść za mamą – burknęła, ale mimo to stanęła przy brzegu. Było na tyle zimno, że brzegi jeziora były zamarznięte, ale to wszystko, bo środek był już normalny. Jeszcze trochę minie, nim jezioro będzie całkowicie zamarznięte i będziemy z niego mogli korzystać jak z lodowiska. Miki będzie troszkę niepocieszony, bo nie będzie mógł jak się w niej zanurzyć, a balia to nie będzie to samo... chociaż, gdzieś w pobliżu powinna być jeszcze rzeka, a one tak łatwo nie zamarzają.
- Mama potrzebuje teraz pobyć sama, to po pierwsze, a po drugie, woda jest w tym momencie za zimna – wyjaśniłem jej, podchodząc do niej i poprawiając jej czapeczkę. – Chodź, postaramy się ulepić bałwanka, co ty na to? – zaproponowałem, uśmiechając się do niej delikatnie.
- Ale mama zaraz przyjdzie? – dopytała, ewidentnie chcąc, by mamusia w tym momencie była obok nas.
- A co, stary ojciec już ci nie wystarcza? – zapytałem, odrobinkę rozbawiony, a odrobinkę zasmucony. Nieważne, jak bardzo bym się nie starał, mamusia zawsze będzie na pierwszym miejscu, a dopiero później gdzieś ja na samym końcu. – Chodź i dajcie mamie w końcu dojść do siebie. Jeszcze nie wydobrzała po swojej chorobie – dodałem, chwytając jej rączkę i odciągając ją od brzegu.
Lepienie bałwana sprawiło, że dzieci na moment zapomniały o mamie. Dodatkowo starałem się zadbać o to, by o niej nie myślały i w ten sposób nie dość, że ulepiliśmy całkiem dużego bałwana, to jeszcze stoczyliśmy małą bitwę na śnieżki. To wszystko zajęło nam całkiem dużo czasu, i wszyscy byliśmy tak troszkę przemoknięci, a Miki... cóż, nadal się nie pojawiał. Troszkę się o niego nawet martwiłem, bo w takiej lodowatej wodzie jeszcze nigdy tak długo nie przebywał, no ale siłą go z wody nie wyciągnę.
~ Dzieci trochę zmarzły, dlatego zabieram je do domu – przesłałem mu myśl, ale nie byłem pewien, czy ją odebrał. Cóż, nawet jeżeli nie, to Miki jest mądrym aniołkiem i zorientuje się, że już wróciliśmy do domu. Albo po wyjściu z wody skontaktuje się ze mną...
Po powrocie do domu wygoniłem Misaki do pokoju, by się przebrała, i sam przebrałem troszkę zmęczonego Merlina. A to akurat był dobry znak, bo niedługo będę mógł położyć go spać i jedno kapryśne dziecko będę miał z głowy. Najpierw położyłem spać Merlina, a później przygotowałem ciepły napój dla mojej księżniczki, by także rozgrzała się od środka. Swoją drogą, i ona zaczęła być troszkę zmęczona, czemu wcale się nie dziwiłem, trochę dzisiaj poużywała swoich mocy, a to ją zawsze troszkę męczyło. Pozostał tylko Miki, ale on aktualnie przebywał w czeluściach lodowatej wody... jak wróci, to może przygotuję mu gorącą kąpiel? Ale to tylko wtedy, jeśli będzie chciał, a jak na razie nie chcę mu przeszkadzać. Powinienem się czymś zająć, by o nim za bardzo nie myśleć, tylko czym...? Może zacznę tę budę dla Cosmo? To nie brzmi tak źle, na pewno dzisiaj nie skończę, ale chociaż zacznę. I tak najpierw będę musiał zrobić jako taki szkic i zaznaczę na nim wymiary, by przypadkiem nie zrobić dla naszego psiaka za małej budy, bo wtedy na pewno nie będzie z niej korzystał...
<Aniele? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz