wtorek, 22 listopada 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Nie wiem, czy byłem do końca z tego zadowolony, w końcu po co tak sobie komplikować życie? Albo gdyby tak coś stało się Misaki, kto wziąłby za to odpowiedzialność? Zdecydowanie wolałem, abym to ja zajmował się swoim dzieckiem, miałem wtedy stuprocentową, że wszystko jest w porządku. Poza tym, po co sobie nakładać drogę? Mieszkamy i tak wystarczająco daleko od szkoły Misaki, i jeszcze tak zakręcać, by odprowadzić chłopca...
- Widzę, że nie podoba ci się ten pomysł – powiedział po mojej chwili wymownego milczenia. 
- Kręcisz nosem, jak poszedłem po drewno do szopy, która jest kilka kroków od domu, a chcesz, bym poszedł po Misaki do szkoły i jeszcze skręcił w gości? – zapytałem, nie za bardzo rozumiejąc jego rozumowania. Tak to nie pozwala mi na nic, ale kiedy mamy odwiedzić rodzinę przyjaciela córki, już chce mnie wyciągać. 
- Wszystko będzie zależeć od ciebie i tego, jak się będziesz czuł, mówiłem ci o tym – przypomniał mi, kontynuując picie herbaty. Swoją drogą, od kiedy on pije herbatę? Przecież jej nie lubi, woli bardziej słodkie rzeczy, jak czekolada, albo kakao. A właśnie wypiłem swoją czekoladę, mógł mi powiedzieć, że chciał coś do picia, to bym mu przygotował. 
- A jak ci mówiłem, że czuję się dobrze, to mnie nie słuchałeś – przypomniałem mu, delikatnie pusząc swoje poliki. 
- Bo widziałem, jak że nie wyglądasz najlepiej. Słuchaj, jeżeli nie chcesz iść, to nie musisz, nikt cię nie będzie zmuszał, ale myślę, dobrze by było, jakbyś poznał rodziców przyjaciela swojej córki, zwłaszcza, że być może będą u nas częstszymi gośćmi – jego słowa ani trochę mnie nie uspokoiły. 
Nie wyczuwam wewnętrznej potrzeby zawierania bliższych znajomości. W zupełności wystarczy mi znajomość serafinów, królowej i tych kilku sprzedawców na targu, u których regularnie się zaopatruję. No i też nie mogę zapominać o moich byłych współpracownikach, których także widywałem na mieście. I jest jeszcze Roscoe, ale nie utrzymuję z nim specjalnie bliskich kontaktów, bo widziałem, że Miki tak troszkę jest o niego zazdrosny, ale też mu się nie dziwiłem i to szanowałem. Więc, jakby tak podsumować, trochę osób znałem i to mi w zupełności wystarczało. Rodziców Nori’ego znałem przelotnie i nie odczuwałem potrzeby, by jakoś zacieśniać te więzi.
- Ale ja już ich znam i to mi wystarcza – przyznałem, po czym zacząłem zmywać kubki po naszym wieczornym piciu czekolady. To był bardzo dobry pomysł, aby zaproponować to Misaki, dzięki temu nasza relacja troszkę się ociepliła. No i też może dlatego, że trochę udaję, że akceptuję tę jej przyjaźń z tamtym chłopakiem, ale chyba jeszcze przede mną długa droga, by choć troszkę patrzeć na te relację przychylniejszym okiem...
- No dobrze,  dobrze, niechaj ci już będzie. I chyba ci już coś mówiłem o tym, abyś się oszczędzał – dodał widząc, że nie odpoczywam. 
- Z nas dwóch to ty powinieneś zacząć odpoczywać, a się już w łóżku wyleżałem po wsze czasy – odpowiedziałem mu, odbierając od niego już pusty kubek. 
- A gdybym położył na łóżku razem z tobą? – zaproponował, a ja pomimo tego, że stałem do niego tyłem wyczułem, że uśmiecha się do mnie tak słodziutko i uroczo, jak to tylko on potrafił i dokładnie w ten sposób, który uwielbiam. Aż szkoda, że stałem do niego tyłem, bo naprawdę uwielbiałem ten widok. 
- Najpierw chyba trzeba się umyć, co nie? – odparłem, zabierając się za wycieranie naczyń, by zaraz je móc schować do szafek. 
- Więc postanowione, idę przygotować nam kąpiel i spodziewam się ciebie zaraz w łazience. 
- Więc zostawiasz mnie tak samego? A jak nagle zasłabnę? – zapytałem lekko żartobliwie, odwracając się na moment w jego stronę, by móc zobaczyć jego minę. Prawdopodobnie nie powinienem sobie z tego żartować, bo jeszcze Mikleo nie da mi żyć, no ale nie mogłem się powstrzymać, jakoś to tak samo wydobyło się z moich ust. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz