piątek, 25 listopada 2022

Od Mikleo CD Soreya

Dzisiejszej nocy spało mi się bardzo dobrze, nic ani nikt nie zakłócał mi snu, a ja zadowolony otworzyłem oczy, gdy sam poczułem taką ochotę.
Rozleniwiony rozciągnąłem się, rozglądając po sypialni, dostrzegając brak męża, z powodu czego nie byłem pocieszony, wolałbym obudzić się pierwszy i przygotować mu coś do jedzenia na śniadanie a tak pewnie już sam wszystko zrobił, biorąc również pod uwagę godzinę, którą widniała na zegarze, Misaki też na pewno jest już w szkole, a więc ja nie miałem nic do robienia.
- Obudziłeś się już - Słysząc głos męża, odwróciłem głowę w jego stronę, uśmiechając się na sam jego widok.
- Dzień dobry - Odpowiedziałem, uśmiechając się do męża, mając naprawdę bardzo dobry humor.
Jestem wyspany, miałem czas dla siebie, spędzając je nad jeziorem, a teraz dzięki temu mogę czuć się cudownie.
- Dzień dobry owieczko, zrobiłem ci śniadanie - Mówiąc to zdanie, położył tace z jedzeniem na moich nogach, całując moje usta.
- Oj, dziękuję, jesteś naprawdę kochany - Odezwałem się, zachwycony patrząc na piękne naleśniki z dżemem i czekoladą.
Sorey uśmiechnął się do mnie ciepło, siadając obok mnie na łóżku.
- Zjesz ze mną? - Dopytałem, nie wiedząc, czy coś jadł i czy ja mam zjeść aż tak dużo sam? Mam nadzieję, że nie bo wszystkiego nie zmieszczę do brzucha.
- Zjem z tobą - Odpowiedział, a ja zadowolony z uśmiechem na ustach podałem mu naleśnika, samemu biorąc sobie drugiego, nie mogąc się oprzeć przed zjedzeniem tej pysznej słodkości, która była jak miodem na mój język.
Wspólne jedzenie sprawiło mi osobiście dużo radości, która udzieliła się również mojemu mężowi.
- Przepyszne dziękuję - Ucałowałem jego usta, gdy tylko zjedliśmy wspólnie pyszne śniadanko.
- Nie masz za co, cieszę się, że mogę ci uszczęśliwić - Wyznał, głaszcząc mnie po policzku, patrząc prosto w moje oczy. To wszystko spowodowało, że nasze twarze zbliżyły się do siebie, a usta połączyły się w namiętnym pocałunku.
Nie wiem, kiedy Sorey popchnął mnie na łóżko, wkładając swoje dłonie pod moją, a raczej jego koszulę co i ja sam uczyniłem w tej chwili, naprawdę pragnąc jego uwagi i bliskości, której obojgu było nam trzeba.
- Sorey - Wydumałem, czując jego usta na swoim brzuchu, cicho stękając.
- Coś nie tak owieczko? - Wymruczał, podgryzając skórę mojego brzucha.
- Merlin się obudził - Poinformowałem go, nie chcąc teraz kończyć tej przyjemności, jednak nie mieliśmy wyjścia, dzieci nie da nam spokoju.
- Nie mógł sobie wybrać lepszego momentu - Burknął niezadowolony, odsuwając się ode mnie, zabierając tace z pustymi talerzami.
- Kotku nie denerwuj się, odbijemy sobie to wieczorem, tym razem ci nie odmówię - Wyszeptałem, wstając z łóżka, całując go w policzek.
- Obiecujesz? - Zapytał, mrużąc niebezpiecznie swoje cudne zielone oczy.
- Oczywiście, że obiecuję - Przysiągłem, uśmiechając się do niego ciepło, nim wyszedłem z pokoju, idąc do naszego synka, który bardzo pragnął uwagi swoich rodziców.
- Już dobrze jestem przy tobie - Odezwałem się, biorąc chłopca na ręce, ubierający go w czyste ubrania nie zapominając o higienie, której nie mogłem pominąć, schodząc z czystym i przebranym synem do kuchni gdzie jak się okazało, znajdowała się Alisha.
- Dzień dobry Alisho, co cię tu sprowadza? - Zapytałem zaskoczony, podając jej synka, który bardzo chciał do cioci.
- Dzień dobry Mikleo, byłam w podróży i tak postanowiłem, że was odwiedzę i zaproponuje zabranie dzieci do siebie, jutro zaczyna się weekend, a więc przyda się wam odpoczynek, a ja chętnie spędziłabym czas z moimi ulubieńcami - Zaproponował, czym szczerze mówiąc, mnie uszczęśliwiła, jak dla mnie może wziąć dzieci na cały weekend i nie będzie miał z tym najmniejszego problemu, pod warunkiem, że i mojemu mężowi ten pomysł podszedł do gustu.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz