Nie chciałem spać, chciałem się upewnić, czy wszystko ma i czy wszystko w porządku, a widziałem, że nie było wszystko w porządku. Wiedziałem, że to się źle skończy i że nie powinienem go puszczać samego, no ale nie, zaufaj mi, wszystko będzie dobrze, nic mi się nie stanie... no właśnie widzę, jest w świetnym stanie. Jestem pewien, że obrażenia były znacznie gorsze, ale zdążył je wyleczyć. Nie licząc jego wyjść nad jezioro, to był ostatni raz, kiedy go gdziekolwiek puszczam samego. Od tej chwili albo idziemy razem, albo ja idę zamiast niego.
- Może podłożyć ci poduszkę pod nogę? Przynieść coś ciepłego do picia? Może powinienem przenieść się na kanapę, byś miał więcej miejsca? Nie chciałbym przypadkiem uderzyć cię w tę nogę – zasypałem go propozycjami, trochę ignorując jego wcześniejsze słowa. Ja się wyśpię po śmierci, teraz muszę się zająć moim kontuzjowanym mężem.
- Jedyne, co możesz teraz zrobić, to wziąć relaksacyjną kąpiel, uspokoić się i pójść spać. Zrobiłeś wszystko, co mogłeś, teraz zadbaj o siebie – poprosił, uśmiechając się do mnie delikatnie, chyba starając się mnie uspokoić, ale niezbyt to mu wyszło. Widziałem, że go boli, ale starał się udawać, że wcale tak nie jest.
- Chyba jednak nie wszystko, skoro nadal cię boli – westchnąłem cicho, patrząc na niego ze smutkiem. Gdyby to zależało ode mnie, przyjąłbym na siebie cały ten ból, który w tym momencie czuł, ale to niestety nie było możliwe. Mógłbym spróbować użyć daru, który dawno temu mi podarował, by troszkę go podleczyć i uśmierzyć ból, ale nie wiem, czy to zadziała.
- No boli, ale nic z tym nie zrobisz, muszę to jakoś przeboleć – odparł Mikleo najpewniej nie chcąc, abym miał jakeś wyrzuty sumienia... cóż, na to już tak troszkę za późno było.
- Spróbuję użyć swoich mocy – powiedziałem po chwili zastanowienia, po czym się za to zabrałem. Bardzo ostrożnie podwinąłem jego nogawkę, nie chcąc sprawić mu jeszcze więcej bólu, położyłem równie ostrożnie dłoń w miejscu, gdzie kończył się bandaż, a zaczynała skóra, po czym uwolniłem tę niewielką cząstkę mocy, jaką w sobie miałem. Z początku nic się nie działo, ale po kilku minutach mój mąż westchnął cicho z ulgą. Na pewno lepszy efekt byłby, gdybym położył swoją dłoń bezpośrednio na jego kostkę, ale w tym momencie uniemożliwiał mi to bandaż. Gdybym wpadł na to wcześniej, Mikleo teraz by tak nie cierpiał... – Lepiej?
- Lepiej, dziękuję – przyznał, wyraźnie się rozluźniając.
Trzymałem tak swoją dłoń, dopóki Miki nie zasnął. Dopiero wtedy wstałem z łóżka, ostrożnie okryłem go kocem i zająłem się sobą. Nie miałem jednak za bardzo siły na żadne relaksacyjne kąpiele, coś czułem, że gdybym tak wszedł do balii pełnej gorącej wody, zaraz bym zasnął. Po szybkim ogarnięciu się zerknąłem na moment do sypialni, by upewnić się, że z Mikim wszystko w porządku. Na szczęście nadal spał, dlatego zgasiłem świeczkę i po upewnieniu się, że u dzieci także wszystko gra, poszedłem na dół. Co prawda, sprzątnąłem już kołdrę i te wygodniejsze poduszki, no ale trudno, będę się posiłkować kocem i tymi mniej wygodniejszymi poduszkami, które już były w zestawie z kanapą. Póki ta noga się mu nie podleczy lepiej będzie, jak będę spał tutaj. Moje plecy jakoś to przetrwają, zdrowie mojej Owieczki było teraz najważniejsze...
<Aniele? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz