środa, 30 listopada 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Uspokoiłem się trochę dopiero wtedy, kiedy mocno objąłem Mikleo, ponieważ wtedy miałem pewność, że jest bezpieczny. Czy on w ogóle myśli? Pamięta, co ostatnim razem stało się, jak wracał samotnie nocą? Całe szczęście skończyło się wtedy tylko na skręconej kostce i kilku tygodniach spędzonych w łóżku, a mogło przecież skończyć się tragedią... kiedy on się nauczy, że beze mnie ma nie wychodzić na zewnątrz, zwłaszcza nocą? Myślałem, że już się przekonał kilkukrotnie na własnej skórze, że to nigdy nie kończy się dobrze... 
- Nie, bo jak zmrużę na chwilę oczy, znowu zrobisz coś głupiego – wyburczałem, nadal jeszcze tak odrobinkę na niego zły. Nie przeżyłbym gdyby tak coś mu się stało, raz przeżyłem jego śmierć, ale za drugim pękłoby mi serce. Zresztą, i tak bym w tym momencie nie zasnął, za bardzo wzburzony przez to, co się stało. 
- Sorey, przecież powiedziałem ci, że już więcej tego nie zrobię – odpowiedział, chyba niezbyt zadowolony z mojej odpowiedzi. Jakby siedział w domu, może bym aż tak bardzo tego nie przeżył, ale musiał wyjść, dlatego teraz muszę go przypilnować. 
- A kto cię tam wie – burknąłem, odsuwając się od niego. Nie wiem, ile go nie było w domu, ale był strasznie zimny, a im dłużej go przytulałem, tym bardziej mnie było zimno. – Zrobię ci coś ciepłego do picia, a ty idź się troszkę ogrzać, bo strasznie lodowaty jesteś – dodałem, odsuwając się od niego, by pójść do kuchni i nastawić wodę. Sam też bym się napił czegoś ciepłego, ogień już się wypalił i w domu było dosyć chłodno, no i też zmarzłem trochę przez to, że przytulałem się do chłodnego ciała męża. 
Widziałem, że Mikleo się to nie do końca podobało, ale pomimo tego grzecznie się mnie posłuchał i zniknął na górze. Ja z kolei zająłem się przygotowaniem dla nas po gorącej czekoladzie, próbując się odrobinkę uspokoić. Gdyby Mikleo na siebie uważał, nie byłbym taki przewrażliwiony, ale doskonale go znałem i wiedziałem, że jak chodzi o niego samego, to nigdy nie uważa, dlatego to ja muszę zadbać o niego, ale jak mam o niego zadbać, jak go w domu nie ma? Poza tym, on wręcz przyciąga kłopoty, i to zwłaszcza wtedy, kiedy mnie przy nim nie ma. Cóż, na szczęście z tego nocnego spaceru nic złego nie wyniknęło, więc właśnie na tym powinienem się skupić, by się uspokoić. Wdech, i wydech, wdech...
- Nadal jesteś na mnie zły? – spytał cicho Mikleo, podchodząc do mnie od tyłu i przytulając się do moich pleców. Trochę mnie tym zaskoczył, kompletnie go słyszałem, ale nie wiedziałem, czy to z tego powodu, że skupiłem się na własnych myślach, czy też może dlatego, że podszedł do mnie bezszelestnie. 
- Jeszcze odrobinkę tak – przyznałem, wsypując do kubka po łyżce czekolady. Miał szczęście, że nic mu się nie stało, bo gdyby tak wrócił do mnie z chociażby najmniejszym zadrapaniem, zostałby uziemiony w domu na dobry miesiąc. Albo i dłużej, to zależy, w jakim humorze bym był. 
- Przepraszam. Już nigdy więcej nie wyjdę na dwór nocą – odpowiedział, nie odsuwając się ode mnie ani o milimetr. 
- Chyba nigdy więcej nie wyjdziesz w ogóle na dwór beze mnie – poprawiłem go, wlewając wrzącą wodę do kubków. – Siadaj przy stole, czekolada gotowa – poprosiłem go, chcąc przenieść kubki na stół. 
- A może przejdziemy do salonu? Albo na górę? Tam jest cieplej – poprosił mnie, na co pokiwałem głową. 
- Jeśli tak wolisz – powiedziałem, nie mając z tym żadnego problemu. 
- To chodźmy na górę. 
Kiedy wróciliśmy do pokoju, Miki od razu wsunął się pod kołdrę, najwidoczniej trochę zmarznięty. Może i zmienił swoje rzeczy na bardziej ciepłe, ale jego ciało dalej pozostało chłodne, co już poczułem w kuchni. Dołożyłem drewna do kominka, przypilnowałem, by się lepiej rozpaliło, i dopiero wtedy także wróciłem do łóżka, okrywając się kołdrą. Mój aniołek od razu przysunął się do mojego ciała, by się do mnie przytulić. Wiem, że mówiłem mu, że ma się ogrzać, ale czemu kosztem ciepła mojego ciała? To już nie było takie miłe? 
- Wiesz, że nie musisz ze mną siedzieć? – spytał, kiedy sięgnąłem po książkę, którą w sumie znałem, ale musiałem się czymś zająć, by przypadkiem nie zasnąć, w końcu do świtu jeszcze trochę zostało, no i wypadało także wypić gorącą czekoladę, póki jeszcze jest gorąca nie tylko z nazwy. 
- A co, jak wpadniesz na kolejny głupi pomysł? Chyba jednak podziękuję. Czytać ci na głos? – spytałem, otwierając książkę na samym początku. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz