czwartek, 24 listopada 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Nie widząc powodu, dla którego miałbym się nie zgodzić, kiwnąłem głową. Kiedy czytałem Merlinowi trochę wypocząłem, no i teraz też mam pod opieką tylko jedno dziecko, bo to drugie śpi. Pewnie się niedługo obudzi, owszem, ale do tej pory Miki na pewno wróci, a jak nie wróci, to i tak dam sobie radę. Najwyżej grubo ubiorę dzieciaki i wyjdę z nimi na dwór, jak jest ich dwójka, to się sobą zajmą i nie będę miał aż tak wiele problemów z nimi. 
Mikleo wyszedł, a ja zostałem sam. Dokończyłem sprzątanie kuchni i jak na zawołanie, usłyszałem Merlina. Wstał jednak szybciej, niż podejrzewałem... chociaż, to w sumie logiczne, poza śniadaniem nic dzisiaj nie jadł. Odłożyłem ścierkę na blat i poszedłem na górę, do pokoju, który nie był do końca zadowolony z tego, że to ja do niego przyszedłem, a nie mama. I od razu milej się człowiekowi na sercu się robi, kiedy własne dziecko cieszy się na jego widok... 
- Chce do mamy – wyburczał niezadowolony, kiedy wziąłem go na ręce. 
- Mamusia odpoczywa. Zjesz obiad i jeżeli Misaki nie będzie miała dużo lekcji do odrobienia, pójdziemy na dwór – wyjaśniłem mu spokojnie, schodząc z nim na dół. 
- Ale ja chce do mamy – wyburczał, a ja wyczułem  w jego głośnie niebezpieczną nutę, która świadczyła o tym, że zaraz się rozpłacze. Cudownie, jeszcze tylko tego mi brakowało, nie mam niczego innego do roboty jak tylko użerać się z płaczącym dzieckiem. 
- Też chcę wielu rzeczy i nie zawsze mogę je dostać. Jeżeli nie chcesz spędzać czasu ze mną, mogę cię zostawić w pokoju, ja mam dużo rzeczy do roboty – zagroziłem, nie mając nastroju na jakiekolwiek podchody. 
Ewidentnie nie spodobało się to Merlinowi, bo wygiął usta w podkówkę, ale nie rozpłakał się. Tyle dobrego, że słucha się mnie i wie, że łzy na mnie nie działają. Przy mamie mógłby troszkę popróbować i kto wie, może by ją jakoś urobił, chociaż ostatnio Miki troszkę zaczął pracować nad tym, by więcej razy mówił nie. Mógłbym się śmiało założyć, że gdyby Merlin nie był taki upierdliwy, Miki dalej by mu we wszystkim ulegał. 
Nim oczywiście nałożyłem Merlinowi obiad, najpierw mu go odgrzałem. Nadąsany chłopiec troszkę z początku bawił się jedzeniem, brudząc wszystko wokół i denerwując mnie tym niemiłosiernie. Mając troszkę dosyć jego zabaw usiadłem przy nim, by go nakarmić, i nagle, w tym samym momencie zaczął grzecznie jeść sam. Czasem zastanawiam się, w kogo tak właściwie to dziecko wdało i czy na pewno jest nasze. Może którejś nocy jakiś czort przyszedł do nas do domu i nam podmienił nasze dziecko na jakiegoś diabła? Mam czasem ochotę go gdzieś oddać, no ale kto by go chciał...? 
Reszta dnia minęła mi całkiem znośnie, bo na pewno nie spokojnie. Dopilnowałem, by dzieci były najedzone i wybawione na śniegu po wsze czasy, upewniłem się, że Misaki odrobiła swoją pracę domową, pomogłem umyć się Merlinowi i położyłem go spać, no i też znowu musiałem Misaki zrobić jakiegoś warkocza do spania, by rano miała piękne, falowane włoski. Późnym wieczorem, kiedy dzieci spał, a zwierzaki były oporządzone, pozostało mi posprzątać, zamknąć drzwi, umyć się i spać. Niby wszystko fajnie, ale Mikleo nadal nie było w domu. Przez cały dzień nie niepokoiłem go wiadomościami, bo chciałem, by w pełni odpoczął, no ale chyba nie mam wyboru. 
~ Słońce, kiedy wracasz? Chciałbym już zamknąć drzwi i położyć się spać – powiedziałem mu telepatycznie, kończąc myć podłogę w korytarzu, która po dzisiejszej zabawie dzieciaków koniecznie wymagała umycia. Co prawda, trochę padałem na twarz po całym dniu, no ale umyć podłogę musiałem, bo aż mnie wykręcało, jak na nią patrzyłem. No i też chciałem, aby Miki zobaczył, że sobie doskonale poradziłem i utrzymałem dom w nienagannej czystości. Może w końcu dzięki temu Mikleo zrozumie, że wszystko ze mną w porządku i ze wszystkim dam sobie radę... 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz