Zadowolony z wykonanej przez mojego męża pracy uśmiechnąłem się do swojego odbicia w lustrze, dawno już nie widząc się w rozpuszczonych włosach prawie, od czubka głowy zaczynał się piękny wianek, kończąc się na rozpuszczonych włosach, naprawdę bardzo pomysłowe, ładne i dopasowane do mojej twarzy.
Niesamowite jak mój mąż dobrze mnie zna i mimo tylu lat razem wciąż potrafi mnie zaskakiwać.
- Wygląda cudowne, dziękuję - Odwróciłem się w końcu w jego stronę, uśmiechając się, najpiękniej jak to było tylko możliwe, w moim wykonaniu, czym uszczęśliwiłem mojego męża, który również ciepło się do mnie uśmiechnął, podchodząc bliżej, obdarowując pocałunkiem w usta.
- Cieszę się, że ci się podoba, a teraz proszę, masz tego szkraba, a ja idę sprzątać łazienkę - Odparł, podając mi dziecko, które od razu od niego wziąłem, unosząc jedną brew, sprzątać? Po co on idzie sprzątać? Przecież widać, że jest zmęczony i powinien odpocząć, a nie sprzątać to może być nie do końca dla niego dobre.
- Dlaczego chcesz sprzątać? Czysto jest w miarę - Przyznałem, nie do końca pojmując, dlaczego tak bardzo chce sprzątać, czyżby robił wszystko, aby nie zasnąć? To akurat również by mnie w jego wykonaniu nie zaskoczyło.
- Dobrze powiedziane, w miarę a ja chce, aby lśniła czystością - Wyjaśnił, co jeszcze bardziej mnie zaskoczyło.
- Sorey czy my będziemy mieli jakichś gości? - Dopytałem, tak dla świętego spokoju.
- Słucham? Nie, dlaczego byłyśmy mieli kogoś mieć? - Odpowiedział pytaniem na pytanie a w jego głosie słyszalna była nutka niepewności. Czyżby wiedział coś, czego ja nie wiem? Zaczynam się nad tym porządnie zastanawiać.
- No nie wiem, sprzątasz przesadnie - Wyznałem, spokojnie na niego patrząc.
- Przesadnie? Chce, tylko aby było czysto nic poza tym - Wyjaśnił, a ja odpuściłem sobie tę niepotrzebną wymianę zdań, on swoje ja swoje no i, i tak nic z tego nie wyniknie.
- W porządku, jeśli bardzo chcesz, to idź - Nie mówiłem już nic więcej, siadając z synem na kanapę, postanawiając czymś go zająć, nim przyjdzie czas na robienie obiadu dla całej rodziny. A właśnie odnośnie obiadu co ja dziś zrobię? Sam jeszcze nie wiem, ale mam czas w końcu na to wpadnę.
Sorey widząc, że nie będę już z nim dyskutować, postanowił pójść do jednej z łazienek, aby ją wysprzątać, skoro tak bardzo mu tego potrzeba.
Nie myśląc już o tym jego sprzątaniu, zacząłem rysować z synkiem to, na co miał ochotę, po prostu poświęcając mu uwagę, nim nadszedł czas na gotowanie obiadku.
- Merlinku, pomożesz mamie przy obiedzie? - Spytałem, głaszcząc chłopca po miękkich włosach.
- Tak - Odpowiedział, powoli schodząc z kanapy, biegnąc do kuchni, szybciej niż ja sam zdążyłem nawet wstać.
Cóż stary nie jestem, bo wiem, u mnie nic nie zmienia, ale tyle energii ile ma nasz synek i córeczka to nawet ja nie mam.
Wciąż nie wiedząc co zrobić, wszedłem do kuchni za dzieckiem, od razu odciągając go od zbyt niebezpiecznych dla niego rzeczy, otwierając szafki, aby sprawdzić co mamy i co mogę z tego zrobić. Nie mając jednak wciąż żadnego pomysłu, postanowiłem dopytać męża, na co miałby on ochotę.
- Sorey, zjadłbyś zapiekankę makaronową czy wolisz możesz, kaszę pęczak z warzywami i kurczakiem a dla ciebie bez kurczaka, jeśli bardzo będzie ci przeszkadzało - Zaproponowałem, nie mając za wiele innych produktów, dla tego chyba najwyższa pora będzie iść na targ zrobić zakupy i szczerze też chętnie pójdę, jeśli będzie taka okazja.
<Pasterzyku? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz