wtorek, 1 listopada 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Na jego pytanie pokręciłem głową, skupiając się trochę bardziej na krojeniu warzyw, nie chciałbym przypadkiem się skaleczyć, miałem do tego w końcu talent. Nie chciałem, by Miki mi pomagał, bo dzisiaj pewnie przygotował śniadanie i zajmował się dzieciakami, więc moja kolej, abym ja coś zrobił. Zdecydowałem się dzisiaj przygotować rosół, który jeszcze trochę będzie musiał się pogotować, aby dobrze smakował. To nawet i lepiej, dzieciaki chyba trochę sobie dzisiaj podjadły słodyczy, więc trzeba je trochę przetrzymać, by zgłodniały, a ja... cóż, śniadania nie jadłem, ale też dam sobie radę, kawa w zupełności mi wystarczy. 
- Daję sobie radę, możesz też iść odpocząć – powiedziałem, kiedy już pokroiłem warzywa bez żadnych skaleczeń i dodałem je do gotującego się wywaru. Przez to, że ogień był rozpalony, a w garze gotował się obiad, w kuchni było dość gorąco. Doskonale wiedziałem, że Miki i gorąco niezbyt się łączyły w parę, dlatego nie chciałem, aby się tu męczył z mojego powodu, zwłaszcza, że doskonale dawałem sobie radę. 
- Tak szybko się mnie nie pozbędziesz – odpowiedział, uśmiechając się do mnie głupkowato. – Tak ciekaw jestem, będziesz coś dzisiaj piekł? Widzę, że masz tu przygotowaną mąkę i jajka. 
- Chciałbym przygotować własnoręcznie makaron, ale spokojnie, jakby mi nie wyszło, mamy jakieś zapasowe w torebkach – wyjaśniłem, odwracając się w jego stronę, by w końcu zacząć przygotowywać to, o czym mu powiedziałem. Jeszcze mam dużo czasu do obiadu, no ale nie będę się spieszył, a jak wcześniej skończę, to też nic się nie stanie, jak taki makaron troszkę sobie poleży. 
- A przepis na makaron znasz w ogóle? – dopytał, mimo wszystko w spokoju obserwując co ja takiego robię. 
- Jedno jajko na sto gram mąki. No i trochę soli. Chyba. Tak mi się wydaje – wyznałem, wysypując mąkę na blat i formując z niej kopczyk, do którego zaraz zamierzałem wbić jajka. Chyba tak to szło... a jak mi nie wyjdzie, no to trudno. 
- No proszę, zaskakujesz mnie. Nie spodziewałem się tego po tobie – przyznał, przyglądając mi się z rozbawieniem. 
- Gdybym cię już nie zaskakiwał, nasze małżeństwo nie byłoby takie ekscytujące – odparłem równie rozbawiony, zakasując rękawy i biorąc się za łączenie mąki z jajkami. 
- Chyba jakoś przeżyłbym rutynę z tobą – wyjaśnił mi, uśmiechając się delikatnie. – No i muszę przyznać, że całkiem seksownie wyglądasz, kiedy gotujesz – na jego słowa aż zaprzestałem tego, co robiłem i spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Czyżby mój mąż sobie ze mnie żartował...? Ewidentnie musiał sobie żartować, przecież wyglądałem najpewniej prześmiewczo, jak taka kura domowa. On może i wyglądał seksownie podczas gotowania, zwłaszcza, kiedy jeszcze miał na sobie fartuszek i chustkę ode mnie...
- Bardzo śmieszne – bąknąłem, wracając do dalszego ugniatania ciasta. Co ja mu takiego zrobiłem, że tak sobie ze mnie żartuje? Wczoraj przygotowałem mu wspaniałą kąpiel, dzisiaj przygotowuje obiad... 
- Mówię prawdę. Rzadko teraz idzie zobaczyć mężczyznę, który potrafi gotować. I jeszcze do tego taki przystojny – próbował mi trochę posłodzić, ale pewnie dlatego, bym nie był na niego zły, ale ja już swoje wiedziałem. 
- Lepiej zobacz, co tam dzieci robią, bo coś za podejrzanie cicho jest – poprosiłem, nie przerywając ugniatać ciasta. Nie chciałem go wyganiać w kuchni, po prostu nie podobało mi się to, coś tak nie słyszymy dzieci. Zazwyczaj jak nie słyszymy dzieci, to coś dziwnego kombinują, a ostatnio już straciliśmy wazon. Jeszcze go nie odkupiłem, muszę się w końcu i za to zabrać. 
Na szczęście dzieciaki cicho się bawiły, ponieważ były troszkę ospałe po zjedzeniu słodyczy od babci. Miki położył Merlina spać, a Misaki przyszła do mnie, chcąc koniecznie pomóc mi w gotowaniu, dlatego dałem jej makaron do krojenia, oczywiście takim niezbyt ostrym nożem, by przypadkiem się nie skaleczyła. I tak nie wiadomo, co z tego ciasta wniknie, więc dziecko trochę się może pobawić, a to, że będzie nierówny, to i tak w zupie nikt nie wróci na to uwagi. 
Po niecałych dwóch godzinach wszystko było gotowe, znaczy, prawie wszystko. Nadal nie byłem pewien co do mojego makaronu, mi tam niby smakowało, ale ja mogę mieć lekko spaczone kubki smakowe, dlatego nim zwołałem całą rodzinę na obiad, najpierw poprosiłem Mikleo na chwilkę do kuchni. 
- Zobaczysz, czy jest to zdatne do jedzenia, czy lepiej na szybko przygotować coś innego – poprosiłem, wskazując ruchem głowy zarówno na makaron, jak i rosół, do którego też nie byłem przekonany, jak z resztą do wszystkiego, co wychodziło spod mojej ręki. 

<Aniele? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz