Na jego słowa od razu pokręciłem przecząco głową, nie za bardzo mając ochotę na cokolwiek do jedzenia, jak to zwykle rano. Już od jakiegoś czasu niezbyt miałem ochotę na śniadanie, no ale Miki niezbyt chciał to przyjąć do wiadomości, wmuszając we mnie jedzenie, kiedy tylko mógł. Niby rozumiałem, że chciał tylko mojego dobra, ale jak dla mnie czasem troszkę przesadzał.
- Więc co byś chciał? – spytał, lekko zniecierpliwiony.
- Nic. Kawa i cudowny poranek w zupełności mi wystarczą – odparłem, uśmiechając się do niego delikatnie. Szczerze, to nie spodziewałem się, że nasz poranek potoczy się w tak miły sposób. Podejrzewałem, że starczy nam czasu tylko na pieszczoty, dlatego tak bardzo chciałem, aby mój mąż dostał to, czego tak bardzo chciał, a ja jakoś bym to przeżył. Na nasze szczęście, Merlin postanowił dzisiaj pospać troszkę dłużej, co bardzo dobrze wykorzystaliśmy. Obym tylko później znów nie musiał tego odespać, bo miałem dzisiaj bardzo dużo do roboty...
- Zrobię ci zatem owsiankę – postanowił Miki, kompletnie olewając moje zdanie. No i po co ja się odzywam, skoro on i tak zrobi to, co będzie chciał? Niby teraz mógłbym się z nim kłócić, ale czy to by mi coś dało? No nie. Będę po prostu musiał zjeść tą owsiankę i później mieć nadzieję, że nie będę po niej na tyle ospały, że wręcz będę musiał położyć się spać...
Po śniadaniu chciałem posprzątać w kuchni, ale Mikleo skutecznie mnie od tego odwiódł. Normalnie bym się troszkę z nim sprzeczał, ale tak w sumie w kuchni do roboty za dużo nie było, dlatego postanowiłem już go tu zostawić i zabrać się za salon. Kiedy Miki jeszcze tak leżał bez ruchu i krzyczał na wszystko i wszystkich, jakoś starałem się utrzymać porządek względnie we wszystkich pomieszczeniach. Nie sprzątałem wszędzie regularnie, bo nie potrafiłem znaleźć na to czasu, ale kiedy miałem i czas, i siły starałem się ten porządek utrzymywać. Pomimo moich starań, salon wymagał dosyć gruntownego sprzątania, no ale mycie okien i pranie dywanu muszę już zostawić na nieco cieplejszą porę roku. Mogę jednak pozamiatać ten dywan, umyć panele i zetrzeć kurze z każdej powierzchni, co też uczyniłem, a kiedy skończyłem, znowu poczułem zmęczenie. No i teraz pytanie, co to wywołało; to sprzątanie, zjedzenie śniadania czy też nasze poranne zabawy z Mikim...?
- Widzisz, jak tatuś ładnie posprzątał? Aż lśni – usłyszałem głos mojego męża, który właśnie wrócił ze spaceru z naszą najmłodszą pociechą.
- Oj, chciałbym, aby tak było – przyznałem, cicho wzdychając. Do stanu perfekcyjnego naszemu salonowi jeszcze troszkę brakowało, no ale nic nie mogłem z tym zrobić, przynajmniej nie w tym momencie. – Chodź na kanapę, muszę ogarnąć jeszcze jeden bałagan – dodałem uświadamiając sobie, że coś mu obiecałem. Troszkę mi się o tym zapomniało, bo z moją pamięcią ostatnio różnie bywa, ale najważniejsze jest to, że pamiętałem o tych najważniejszych rzeczach jak chociażby to, że za dwa dni moja Owieczka ma umowne urodziny. Oczywiście już prawie wszystko na nie przygotowałem, odpowiednie osoby zostały w to wtajemniczone, prezent zakupiony, czyli bransoletka pasująca do reszty jego biżuterii oraz kolejny komplecik ubrań, i jedyne, co mi zostało, to przygotować jakoś tort. Nie wiem, jak ja to zrobię i czy w ogóle uda mi się go jakoś upiec, bo jak wiadomo, ciasta mi niezbyt chcą wyrzucić, ale zaryzykuję. Z tego co wiem, Alisha ma także przynieść ciasto, więc najwyżej powiemy, że to będzie jego tort. – Masz jakieś specjalne życzenia? – dopytałem, kiedy postawił młodego na dywanie i usiadł na kanapie nieopodal mnie.
- Nie wiem, może warkocze – zaproponował, pozwalając mi całkowicie zająć się jego włosami. Kiedy wyszedł z naszym synem, związał je sobie w takiego zwyczajnego kucyka, co nie do końca mi się podobało. To była taka normalna fryzura, która nie była wyjątkowa, a jako, że on jest niezwykły, także i na taką fryzurę zasługuje. Powinienem też zastanowić się, jak go uczeszę na urodziny, ale to później, w tej chwili powinienem się zastanowić, co takiego wykonać mu teraz.
- Warkocze, tak...? Chyba mam pomysł – wymamrotałem sam z siebie pod nosem, powoli i dokładnie rozczesując jego włosy. Kiedy już jego kosmyki były gładkie i rozplątane, zacząłem się tak troszkę nimi bawić i w ten sposób stworzyłem z jego włosów wieniec, resztę z nich pozostawiając rozpuszczoną. Troszkę mi to zajęło i bałem się, że Merlin nie pozwoli mi tego skończyć, ale ku mojemu zaskoczeniu ten w pewnym momencie wdrapał się na miejsce przy mnie i przyglądał się, co ja takiego robię z włosami jego mamusi. – Gotowe, przejrzyj się w lustrze i zobacz, czy to ci odpowiada – powiedziałem, kiedy skończyłem i wziąłem zaciekawionego Merlina na ręce. Jeżeli niczego nie będę musiał poprawiać, to co powinienem zrobić..? Zmęczenie nadal nie chciało odpuścić, dlatego powinienem zrobić wszystko, by mnie ono nie dopadło. Prania raczej mi się nie opłacało robić, bo nie było go jakoś specjalnie dużo, kuchnia wydawała się czystsza niż ją zapamiętałem, salon już ogarnąłem, Cosmo wezmę na spacer, kiedy będę odbierał moją księżniczkę ze szkoły, też jest za wcześnie, aby robić obiad... może powinienem posprzątać jedną z łazienek? Tak, to jest całkiem dobry pomysł, zajmę się sprzątaniem, Miki pewnie zajmie się obiadem, a jak skończę, będę musiał wychodzić po Misaki. I nie będę miał czasu na drzemkę, bo w pełni wykorzystam swój czas... coś w tej łepetynie jeszcze tam iskrzy, skoro tak potrafię zarządzać swoim czasem.
<Mężu? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz