środa, 9 listopada 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Jeszcze kilka minut temu miałem nadzieję, że to jego dziwne zachowanie to tylko zwykłe nieogarnięcie, a ta mucha... cóż, może się przesłyszał, albo ja czegoś nie dosłyszałem. Teraz już miałem pewność, że Zaveid go zaraził. Powoli dostrzegałem kolejne objawy tej dziwnej anielskiej choroby. Słyszenie niemożliwych rzeczy, wahania nastroju, krótka pamięć, no i oczywiście gorączka. Będę musiał teraz mieć na niego oko, ponieważ miałem wrażenie, że sam jest dla siebie zagrożeniem. Już twierdził, że nie lubi zimna pomimo tego, że przecież temperatury niezbyt mu przeszkadzały, zwłaszcza te niskie, bo przecież był aniołem. I to on mi o tym przypominał... teraz wychodzi na to, że to ja będę musiał przypominać mu, kim jest. I to kilka razy dziennie. 
- Oczywiście, słońce, jest przepiękna, ale ty jesteś jeszcze piękniejszy – powiedziałem łagodnie, gładząc go po rozgrzanym policzku. Może tym razem nie będę miał z nim wielkich kłopotów? Teraz mam odpowiednie środki, by zapewnić mu bezpieczeństwo, jesteśmy w domu, w każdej chwili mogę mu zrobić coś ciepłego do picia, nie muszę przejmować się tym, że zaraz wyczerpią się nam zapasy... co prawda teraz też będę miał jeszcze pod opieką dwójkę dzieci... na pewno dam sobie radę, jestem głową rodziny, więc muszę dać radę. – Znajdziesz mu jakieś dobre miejsce? Zajrzę na chwilę do dzieci – poprosiłem, uśmiechając się delikatnie. 
- Oczywiście, chyba nawet wiem, gdzie go postawić. Znajdę dla niego miejsce w naszej sypialni, chcę, aby był jak najbliżej mnie – powiedział ze swoim uśmiechem, a w jego oczach nie widziałem absolutnie żadnej troski. Zachowywał się tak, jakby wypił troszkę za dużo alkoholu, albo wziął jakieś inne używki... 
- Doskonały pomysł. A później może przygotuję ci kąpiel, co? – zaproponowałem, chcąc zbić mu trochę tę gorączkę, a najlepszym sposobem na zbicie gorączki jest kąpiel w letniej wodzie. A on lubi wodę, więc wielkich problemów może nie będzie mi robił. 
- Gorącą i pachnącą? I z płatkami róż? Chyba mi trochę zimno – na jego ostatnie słowa lekko się zmartwiłem. Biedactwo moje najdroższe, chyba temperatura mu się podwyższa... no i jak ja mam pamiętać o tym, że jest aniołem, skoro w tak wielu rzeczach zachowuje się jak człowiek?
- Z płatkami róż mogę mieć lekki problem, bo o tej porze roku raczej takich kwiatków nie znajdę, ale o gorącą kąpiel z bąbelkami już nie – przyznałem, poprawiając jego wilgotne włosy. – Zaraz się za to zabiorę – dodałem, po raz ostatni pocałowałem go w czubek głowy i ja poszedłem do salonu, do dzieci, a Miki na górę. 
Cichutko wytłumaczyłem Misaki i Merlinowi, że mamusia nie czuje się dobrze i muszę jej poświęcić nieco więcej uwagi i z tego powodu nie pójdziemy na dwór. Dzieciaki nie były zadowolone, dziewczynka chciała pójść sama, ale i na to nie mogłem się zgodzić, bo jeżeli ona wyjdzie, to Merlin także będzie chciał, a nie puszczę ich jedynie we dwójkę. Finalnie im obiecałem, że może wyjdziemy, jeżeli ich ukochana mamusia poczuje się troszkę lepiej, czyli kiedy pójdzie spać, bo aż tak mu nie ufałem. Poprosiłem także Misaki, by miała oko na brata, kiedy ja będę zajmował się Mikleo, na co się zgodziła bez wahania. Co za kochane dziecko, oby tylko ona niczego od niego nie złapała, w końcu jest w połowie aniołem, więc kto ją tam wie, ja się nie znam na takich sprawach...
Poszedłem na górę, do mojego męża, i zastałem go gładzącego liście kwiatów. Od razu w oczy rzuciły mi się jego czerwone policzki, czyli gorączka wzrosła... 
- Sorey! Już wróciłeś! Widzisz, jak pięknie pada śnieg za oknem? Może pójdziemy na spacer? – powiedział rozemocjonowany, kiedy tylko mnie zauważył w drzwiach. Tym nawet troszkę mnie zaskoczył, byłem pewien, że był całkowicie pochłonięty tym... tym czymś co tam sobie robił. Czyli aż tak źle z nim nie jest. 
- Nie chciałeś iść na zewnątrz, pamiętasz? Jest zimno, a ty nie lubisz zimna – przypomniałem mu łagodnie, chwytając jego dłonie. 
- Nie...? No racja, pewnie to dlatego, że mi zimno – odparł, nagle się wzdrygając. 
- To co, zrobić ci kąpiel? – zaproponowałem chcąc, by jego myśli skupiły się na czymś innym. 
- Nie, już się myłem, widzisz? Mam jeszcze mokre włosy – powiedział to tak, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. 
- No tak, głupi ja. Więc skoro ci zimno, to może położysz się na łóżku i przykryjesz kocem? Przyniosę ci coś ciepłego do picia, co ty na to? Herbatka, kakao, czekolada? – podjąłem temat z innej strony. Do balii go siłą nie zaciągnę, chyba, że mnie bardzo zdenerwuje... ale jak na razie trzymam się świetne, zrobię mu coś gorącego do picia, przyniosę zimne okłady i będę żył z nadzieją, że troszkę się zmęczy i pójdzie spać, dając mi tym samym trochę czasu, który będę mógł przeznaczyć dla dzieci, które są teraz same na dole...

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz