czwartek, 10 listopada 2022

Od Mikleo CD Soreya

Zastanowiłem się chwilkę nad jego pytaniem, analizując za i przeciw czy mi chciało się spać? W sumie to nie wiem, z czy mi chce się leżeć w łóżku? Może tak, może nie, zimno mi więc czemu nie, a może nie? Sam już zaczynam gubić się, w tym, co mówię, myślę i chcę.
- Dobrze - Kiwnąłem w końcu głową, idąc do łóżka, nakrywając się cieplutką pościelą, kładąc głowę na poduszkę, odczuwając zmęczenie.
- Herbatkę, kakao, czekoladę? - Chyba powtórzył to pytanie, a może nie, sam już nie wiem, tracę się troszeczkę.
- Nie chcę - Mruknąłem, nakrywając głowę kołdrą, cicho mrucząc pod nosem, słysząc głos męża dochodzący ode mnie z oddali, aż tak daleko mnie był? Nie sądzę i chociaż chciałem sprawdzić, to mimo to nie zrobiłem tego, nie mając na to ochotę, niby chciałem, niby nie chciałem, a nim doszedłem do tego, czy w końcu chcę, czy jednak nie chce, moje oczy stały się ciężkie, a ja chwilę później odpłynąłem do krainy morfeusza, nie mając siły dłużej z tym walczyć.

Oczy kolejny raz otworzyłem późnym popołudniem, zaskoczony z tak długiego snu wstałem z łóżka, nie mając czasu nawet za wiele myśleć, nim z trudem znalazłem się w łazience, wymiotując wszystkim co miałem w żołądku, a przyznałem szczerze, że nie miałem za wiele w żołądku.
Do tego wszystkiego moje ciało było bardzo gorące, co jeszcze bardziej nie było znośne dla mnie samego. Było mi zimno mimo gorącego ciała i niedobrze, mimo że w żołądku nic nie miałem.
- Miki? Co się dzieje? - Zmartwiony Sorey zjawił się w łazience, kładąc dłoń na moim czole. - Jesteś strasznie gorący, zrobię ci kąpiel dobrze? - Zmartwiony zaczął głaskać mnie po głowie, uważnie mi się przyglądając.
- Dobrze - Odezwałem się, ledwo trzymając na nogach, potrzebując pomocy ze strony męża do rozebrania się, nie będąc w stanie za bardzo zapanować nad swoim nieszczęsnym ciałem, nie wspominając już wejściu do bali i kąpieli. Szczerze powiedziawszy, większość kąpieli nawet nie została zakodowana w mojej pamięci, nie miałem pojęcia co się wokół mnie dzieje i dlaczego czuję się tak fatalnie. Czyżby Zaveid mnie czymś zaraził? Jeśli tak urwę mu głowę, gdy tylko dojdę do siebie.
- I jak się czujesz mój aniele? - Dopytał, zmartwiony powoli prowadząc mnie do łóżka.
- Bywało lepiej - Wyznałem, kładąc się na poduszce, porządnie nakrywając się kołdrą, grzejąc moje ciało, wciąż nie pojmując, dlaczego ciało jest gorące, a mi samemu było bardzo zimno, co się dzieje z moim ciałem?.
- To na pewno - Westchnął ciężko, siadając obok na łóżku, głaszcząc mnie po włosach.
- Jak dzieci? - Dopytałem, zainteresowany naszymi małymi szkrabami.
- Dziećmi to ty się nie przejmuj, dobrze się nimi zajmuje, a ty musisz dobrze zająć się sobą - Odpowiedział, całując moje ciepłe czoło.
- Może i tak - Zgodziłem się, tak naprawdę nie mając siły nawet na rozmowę lub wykłócanie się z mężem, o to, co powinienem, a czego nie powinienem, robić w swoim stanie.
- Chyba powinieneś zażyć lekarstwa, może coś zjeść i wypić również - Dodał spokojnie ani na chwile nie odrywając wzroku od mojej twarzy.
- Nie chce jeść, znów będę wymiotował - Wydukałem, czując, że mój organizm nie do końca jest w stanie dojść do siebie po wcześniejszych wymiotach, mając w gardle gule uniemożliwiająca mi jeść i pić mącząc mnie tym niesamowicie. Jak ja strasznie nie chce już się tak okropnie czuć.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz