Nie chciałem iść za bardzo spać, a może inaczej, chciałem, ale nie czułem, że na to zasługuję. Już dzisiaj i tak pozwoliłem sobie na dłuższy odpoczynek niż zazwyczaj, ponieważ nie odprowadzałem mojej księżniczki do szkoły, więc teraz powinienem zrehabilitować się w inny sposób. A jak dzisiaj sobie ogarnę tę łazienkę, to jutro będę miał mniej do roboty i tym samym więcej czasu na rozmyślanie, jak zorganizować urodziny mojego męża. Jak tak czasem sobie myślałem to wydaje mi się, że najlepiej będzie, jak przywitam go standardowym „wszystkiego najlepszego” i nie będę ukrywał się z przygotowywaniem tortu, ponieważ nie mam za bardzo nawet jak go z domu wybawić. Goście, czyli Alisha i Serafiny przyjdą dopiero po południu, więc ich tym bardziej nie będzie się spodziewał... jutro jeszcze muszę iść po butelkę wina, albo dwa. Wiem, że Alisha w swoim stanie pić nie będzie, więc jej zaproponuję jaki sok czy herbatę, Miki i Lailah za dużo też pić nie lubią, a Zaveid i Edna... cóż, na tych alkoholików pieniędzy nie zamierzam wydawać.
- Jeszcze nie zasługuję na odpoczynek – powiedziałem, przecierając dłonią zmęczone oczy. Tylko ogarnę tę łazienkę, przygotuję mojej rodzinie kolację, posprzątam po niej i dopiero wtedy wykąpię się i położę się do łóżka, nie wcześniej.
- Zrobiłeś duże zakupy, posprzątałeś salon i jedną z łazienek, odebrałeś córkę ze szkoły i oczywiście bardzo ładnie się mną zająłeś, według mnie jak najbardziej na niego zasługujesz – próbował mnie przekonać, ale ja nie chciałem się na to zgodzić. Wczoraj już się zdrzemnąłem, więc dzisiaj nie mogłem sobie na to pozwolisz.
- Jednym z moich obowiązków jest dbanie o ten dom, więc muszę posprzątać tę łazienkę – oznajmiłem mu.
- Do twoich obowiązków należy również dbanie o męża, prawda? – dopytał dość niewinnym tonem, wzbudzając u mnie lekkie podejrzenie. On coś kombinuje, a ja nie wiem, co...
- No prawda... – przyznałem, mrużąc podejrzliwie oczy.
- No to chcę, abyś o mnie zadbał i się do mnie przytulił – jego prośba też jakaś dziwna była.
- Ale że teraz tutaj? – zapytałem, nie za bardzo wiedząc, o co mu chodzi. Czemu chciałby się przytulać w korytarzu?
- Teraz i nie tutaj, a w sypialni. No nie rób takiej miny, teraz jest idealny na to moment. Misaki się bawi, Merlin śpi, a ty zaraz dokończysz sprzątanie – wyjaśnił mi, na co westchnąłem cicho.
Nie miałem więc innego wyjścia, skoro mój mąż chce, bym się nim zajął, to się nim zajmę. Odłożyłem do łazienki te wszystkie przybory, których miałem użyć do jej czyszczenia, i poszedłem za nim posłusznie do sypialni, i tam położyłem się na łóżku, wtulając się w jego ciało. Wystarczyło, że położyłem głowę na jego klatce piersiowej, a poczułem niewyobrażalne zmęczenie. Resztką świadomości wymamrotałem, by nie pozwolił mi zaznać, po czym trochę tak odpłynąłem.
Kiedy następnym razem otworzyłem oczy, w sypialni panował mrok, a Mikleo nigdzie nie było. Mało tego czułem, że mam cały zapchany nosi jeszcze tak troszkę bolało mnie gardło. A miałem nie spać, teraz mi się wszystko odłoży na następny dzień... chyba, że zanim się położę, to posprzątam tę łazienkę... nie no, przecież Miki będzie z niej korzystać zaraz, Misaki, ja... no nic, to jutro to zrobię, zaraz po tym, jak wrócę z miasta.
- Czemu mnie nie obudziłeś? – powiedziałem lekko ochrypłym głosem, kiedy tylko zszedłem do kuchni.
- No próbowałem, ale nie mogłem, strasznie mocno spałeś, najwidoczniej twój organizm tego potrzebował – odpowiedział, uśmiechając się do mnie słodko, a ja nie wiedziałem, czy mówi prawdę, czy okłamuje, bo w ogóle nie próbował mnie budzić... tego chyba nigdy się nie dowiem. – Zjesz z nami kolację, prawda?
- Dziękuję, ale najpierw zrobię sobie te obrzydliwe zioła – odparłem, nastawiając wodę. Balem się, że jeżeli coś będę miał w żołądku, a później to wpiję, może mi się to nie utrzymać. Ten smak działał na mnie wyjątkowo źle, a dlaczego tak było, nie mam pojęcia. Po prostu coś w tych ziołach było takiego, że wykręcały mi żołądek...
- Sok jest w szafce po prawej – poinstruował mnie Mikleo, ale pokręciłem przecząco głową.
- Z sokiem zadziała słabiej, a mnie zależy na jak najszybszych rezultatach – wyjaśniłem mu, zalewając kubek z ziołami. Już sam ich zapach sprawiał, że kiszki wykręcały mi się na drugą stronę... no po prostu mi one wyjątkowo nie podpasowały i już. Wziąłem dwa głębokie wdechy, po czym zatkałem nos i wypiłem najszybciej jak tylko mogłem, a nawet pomimo tego ten okropny posmak został na języku. – Obrzydliwe – bąknąłem sam do siebie i odstawiłem kubek do zlewu. Jeszcze troszkę minie, zanim mój organizm to zaakceptuje, więc i ze zjedzeniem czegokolwiek będę musiał chwilkę poczekać. – No co? – zapytałem Mikleo, który się we mnie wpatrywał jak oniemiały, a ja nie rozumiałem, czemu. Przecież chciał, bym pił normalnie te zioła, więc je piję, wszystko się zgadza, więc co on taki zdziwiony?
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz