Nie popierałem zachowania męża, to dziecko a dziecko potrzebuje czasu ze swoimi rówieśnikami, który jest im bardzo potrzeby do prawidłowego rozwijania się, dlaczego więc Sorey uważa, że Misaki się od razu zakocha? A nawet jeśli to, co z tego? Czyż nieludzkie jest zakochać się w innym człowieku? Misaki ma prawo poznawać każde z możliwych ludzkich czuć, bo jest człowiekiem, a bycie aniołem nie ma tu nic wspólnego z jej kolegą, Sorey po prostu nie chce, aby nasza córka została skrzywdzona, mimo że w życiu jest to nieuniknione lub – co gorsza – aby się zakochała w tym chłopcu, a ja uważam, że to jej wybór a my nie mamy prawa w to ingerować, nawet jeśli ten pomysł nie będzie się nam do końca podobał.
Co jednak miałem zrobić, aby mój mąż przemyślał to na spokojnie, zgadzając się na pójście Misaki do jej kolegi? Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia, a szczerze przyznam, chciałbym wiedzieć, uszczęśliwiając tym córeczkę i uspokajając przewrażliwionego męża, który zdecydowanie za bardzo przesadza.
Westchnąłem ciężko, gdy Sorey wyszedł z domu, pozostawiając jedzenie na stole, no pięknie i jeszcze się zmarnuje.
- I widzisz Merlinie co ja z wami wszystkimi mam? - Zwróciłem się do synka, zabierając talerze ze stołu, Sorey nie zjadł, Misaki nie zjadła, Merlin się jedzeniem bawi, powoli zaczynam się zastanawiać nad tym, czy aby na pewno mam gotować im wszystkim obiad, stać nad garami i tracić czas na coś, czego później i tak nie zjedzą. Jak miło z ich strony, że doceniają moją pracę.
Niepocieszony tym, że jedzenie zostało oddane psu, posprzątałem po nim, troszeczkę martwiąc się o Misaki, do której postanowiłem pójść, aby upewnić się, czy aby na pewno z nią wszystko w porządku.
Biorąc więc synka na ręce, skierowałem swoje kroki w stronę pokoju córki, pukając do nich przed wejściem do środka.
- Misaki to ja mogę wejść? - Zapytałem, spokojnie czekając na jej odpowiedź.
- Tak - Krótka odpowiedź dawała mi jasny komunikat, nasza córka wciąż była zła i może nawet zawiedziona swoim tatą, a raczej jego zachowaniem.
- Wszystko dobrze, dlaczego płaczesz? - Zapytałem, siadając na brzegu łóżka, uważnie przyglądając się zapłakanej twarzy córki, czując krojące się serce, które nie potrafiło znieść płaczu dziecka.
- Bo jest mi smutno, Nori to mój jedyny przyjaciel, którego mam w szkole i jedyna osoba, która nie chce się ze mną przyjaźnić dla korzyści, które mogliby czerpać z powodu tego, kim jestem - Wyjaśniła, a ja westchnąłem cicho, przytulając dziecko do siebie.
- Wiem skarbie, co czujesz i wiem, że jest ci ciężko, dla tego obiecuje, że porozmawiam z tatusiem i chociaż niczego nie mogę ci obiecać, postaram się dla ciebie z nim porozmawiać, tylko proszę, już nie płacz - Ucałowałem ją w czubek głowy, naprawdę chcąc ją pocieszyć.
Misaki na początku uspokoić się nie potrafiła, płacząc w moich ramionach do chwili, w której zasnęła, chyba zmęczona tym ile łez wydostało się z jej oczu.
Nie chcąc jej budzić, położyłem delikatnie na poduszczę, nakrywając porządnie kołdrą, zabierając z pokoju, Misaki Merlina nie chcąc, aby jej przeszkadzał i jego położyłem spać, widząc po nim, że jest zmęczony, dając mi szanse na spokojną rozmowę z mężem o spędzeniu naszej córki weekendy u swojego kolegi.
- Sorey możemy porozmawiać? - Zapytałem, wchodząc do szopy, w tym, co miałem w domu nie specjalnie przejmując się zimnem panującym na dworze.
- O czym chcesz porozmawiać? - Odpowiedział mi pytaniem na pytanie.
- O Misaki i jej nocowaniu u Nori'ego. Bardzo jej na tym zależy, może jednak pozwolisz jej na spędzeniu czasu z kolegą? - Zacząłem, chcąc go jakoś przekonać do prośby naszej córki.
<Pasterzyku? C:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz