Nie do końca byłem przekonany co do jego słowa, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak jego organizm potrafił zareagować, gdy na dworze potrafiło być zimno, a raczej zbyt zimno dla jego ludzkiego ciała, jeśli chce może udawać silnego mężczyznę, którym może i jest w sprawach męskich, ale i to nie pozwoli mu wygrać z przeziębieniem.
- Zahartowałeś? To się dopiero jutro okaże - Odparłem, nie mając zamiaru się denerwować, to nie jest na moje nerwy, jak sam wielokrotnie mi powtarzał, jest dorosłym mężczyzną, który sobie ze wszystkim sam poradzi, a ja nie muszę się niepotrzebnie o niego martwić, a skoro tak twierdzi, nie będę się denerwować, bo wiem, że to akurat mi w niczym nie pomoże, a i on zignoruję moje słowa, w żadnym wypadku takim zachowaniem mnie nie zaskakując.
- Nic mi nie będzie owieczko - Zapewnił, wypakowywać produkty na stół zajmując mi troszeczkę miejsce na obiad, który chciałem nakładać.
No nic, najwyżej najpierw pomogę mu w rozpakowaniu wszystkiego, a później nałożę obiad dla moich bliskich.
Pomagając w końcu mu rozpakować się, nie rozumiałem, po co nam tyle produktów jak mąka, mam na myśli, po co jej tak dużo, nie wspominając o innych produktach mogących przydać się do robienia ciasta.
- Będziesz piekł ciasto? - Dopytałem tak z ciekawości.
- Może, sam nie wiem, chciałem trochę popróbować - Wyznał, a ja nie mając z tym problemu, kiwnąłem głową, uśmiechając się do niego ciepło.
- Spróbuj, a kto wie, może będziesz nam częściej piekł ciasta - Mówiłem serio, w sumie czemu by nie spróbował, raczej nic na tym nie straci, no może poza produktami, ale i z tym nie powinien mieć problemu, najwyżej kupi się nowe. A z tego, co wiem, aby się czegoś nauczyć trzeba najpierw coś popsuć, inaczej się po prostu nie da, taka już ludzka natura.
Sorey nic nie powiedział, a jego wyraz twarzy znaczył więcej niż tysiące słów, no tak on i jego wiara w siebie.
Nie komentując tego, po prostu pomogłem mu schować wszystko do szafek, spokojnie nakładając obiad na talerze.
Zdecydowałem się na kaszę pęczak z warzywami i kurczakiem czując, że to może być dobrym rozwiązaniem, tym bardziej że moja rodzina jeszcze tego nie jadła, a ja lubiłem próbować dla nich nowych przepisów, za każdym razem mając nadzieję, że im zasmakuje, a jeśli tak się nie stanie mogę zrobić coś innego, coś, co może im po prostu zasmakować.
- Smacznego - Życzyłem wszystkimi, zasiadając przy stole razem z rodziną, spędzając ten posiłek wspólnie do samego końca, jedząc obiad, który wszystkimi smakował, z czego naprawdę się cieszyłem, lubiąc być docenianym, tym bardziej że naprawdę się postarałem, aby przygotować im coś dobrego.
Po obiedzie nawet udało mi się spokojnie posprzątać, nie pozwalając się zabrać za to mężowi, on to lepiej niech odpocznie, bo z tego, co widzę, jest zmęczony po sprzątaniu i zakupach mając do tego pełne prawo którego chyba tylko on sam sobie nie dawał, a dlaczego? No właśnie tego nie wiedziałem.
- Sorey czy ty dziś, aby nie przesadzasz z tym sprzątaniem? - Zapytałem, zaczynając się o niebo martwić. Widzę, że jest padnięty, a mimo to nie chce się położyć na, chociażby kilka minut. - Zostaw to i się połóż na kilka chwil, przecież widzę, że masz już dość - Poprosiłem, będąc w stanie położyć się razem z nim, Merlin ma drzemkę, a Misaki bawiła się w pokoju, dla tego mogłem sobie na to pozwolić, aby i go do tego zachęcić.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz