To był bardzo dobry pomysł, zimne wino, gorącą kąpiel i nas dwoje bez dzieci, bez krzyków, bez narzekania, tak to zdecydowanie to, co było nam potrzebne teraz, druga taka okazja nie prędko może się pojawić, a więc trzeba korzystać, póki się tylko da.
- Mamy, schowałeś dwa wina, które dostałem od Zaveida na urodziny do piwnicy twierdząco, że będzie na specjalne okazję - Przypominałem mu co wywołanie zaskoczenie na jego twarzy zmieniające się w uśmiech.
- A widzisz. Wiedziałem, że jeszcze się może przydać - Dodał, po czym ucałował mój policzek, kierując swoje kroki w stronę piwnicy.
Uśmiechając się jedynie pod nosem, wytarłem dłonie z wody, poprawiając krzesła i inne mogące nie leżeć tak jak powinny przedmioty.
Czasem mam delikatnie mówiąc obsesje na punkcie tego, czy coś leży na swoim miejscu, jeśli leży jestem spokojny, jeśli nie leży niestety, ale chodzę i to poprawiam tak, aby wszystko było tak, jak to wcześniej zapamiętałem, co przyznać muszę, przy dwójce dzieci jest po prostu niemożliwe cóż jednak począć mam, gdy sam tego właśnie chciałem, nikt nie zmuszał mnie do dzieci, to była obopólna decyzja, której konsekwencję o ile tak można nazwać rodzicielstwo będziemy ponosić do końca swojego życia.
Rozglądając się po kuchni, kiwnąłem głową, wychodząc z nareszcie czystego pomieszczenia, dostrzegając tym samym męża, który wychodził z piwnicy, trzymając w rękach dwie butelki wina, tylko po co nam aż dwie butelki? Jedna chyba wystarczyła, by nam. Jeśli jednak mój mąż chce dwa wina, nie będę z nim dyskutować.
- Schłodzisz to? Ja w tym czasie przygotuje nam kąpiel - Poprosił, na co się zgodziłem, nie mając z tym najmniejszego problemu. Sorey zdobi jedno, a ja zajmę się drugim zdecydowanie prostszym zadaniem, a gdy tylko to uczyniłem, musiałem poczekać, aż mąż przygotuje kąpiel, bawiąc się troszeczkę z psem, który bardzo pragnął uwagi, ze względu na to chyba jak często przebywa sam na dworze, mój biedny piesek.
- Miki, wszystko już gotowe chodź skarbie - Sorey pojawiający się w kuchni zwrócił moją uwagę, uszczęśliwiając mnie z powodu tak błahej rzeczy, jak wspólna kąpiel.
- Już idę - Odezwałem się, biorąc w ręce wino, które podałem mężowi, chwytając jego dłoń, powoli kierując swoje kroki w stronę łazienki, gdzie tak jak mój mąż mówił wszystko, było już gotowe. Kochany on zawsze wie jak mnie rozpieścić.
Zadowolony bez czekania zdjąłem ubrania ze swojego ciała, dostrzegając spojrzenie Soreya, które bawiło mnie troszeczkę. Nie ukrywając więc rozbawienia, podszedłem do niego bliżej, kładąc jego dłonie na moim nagim ciele, pozwalając się dotykać. Tak długo, jak długo tylko było mu potrzeba.
- Podoba ci się? - Zapytałem, patrząc prosto w jego oczy.
- Bardzo, każdy centymetr ciała mojej małej owieczki - Gdy to powiedział, ucałował moje usta, uśmiechając się do mnie ciepło, pomagając mi wejść do cieplej wody, która wywołała jeszcze większą radość na mojej twarzy.
- Jak dobrze - Wymruczałem, zanurzając się całemu w wodzie. - No chodź, nie każ mi na siebie czekać - Poprosiłem, po wynurzeniu się z wody już nie mogąc doczekać się towarzystwa męża w tej cudownej wodzie.
Sorey słyszą moje słowa, uśmiechnął się do mnie, zdejmując swoje ubrania, bez których nareszcie mógł do mnie wejść, przytulając do moich pleców, podając mi w dłonie lampkę z winem.
- Za co pijemy? - Zapytałem, zadowolony wpatrując się w twarz mojego jedynego i ukochanego mężczyzny.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz