Zastanowiłem się chwilę nad jego pytaniem, analizując je bardzo, ale to naprawdę bardzo uważnie, szczerze powiedziawszy, mój mąż wygląda bosko z zarostem i bardzo mnie w nim podnieca, jednak mam wrażenie, że jeśli mówię mu o tym, iż z brodą mu do twarzy to budzi się w nim zazdrość o sąsiada, który też zarost miał i wyglądał w nim dobrze, a to znów doprowadza mojego męża do zazdrości o człowieka, do którego ja sam nic nie czuje i czuć nigdy nie będę. Z drugiej strony bez brody wygląda równie przystojnie z tą różnicą, że wygląda młodziej i to chyba dobrze dla niego samego, aby czuł się lepiej, nie wytykając sobie tego, że wygląda za staro przy moim boku.
- Już ci mówiłem, że wyglądasz dobrze bez brody, jak i z nią dla tego to ty sam powinieneś stwierdzić, w czym czujesz się najlepiej - Wyznałem, mówiąc szczerze to, co myślę, nie mając nic przeciwko jego zapuszczaniu brody lub jego braku, byleby już nie był zazdrosny o sąsiada, bo tego nie chciałbym znów przechodzić.
- Wolałbym, abyś to ty mi powiedział, co tobie bardziej odpowiada - Powiedział, a ja wzdychając cicho, odwróciłem się w jego stronę, chcąc rozpocząć, najdłuższą wypowiedz mojego życia o tym, że to on ma siebie akceptować, a wtedy każdy będzie akceptował jego, takim jakimś jest i pewnie bym to zrobił, gdyby nie pukanie do drzwi, które wybiło mnie z mojego zamyślenia, nie pozwalając zacząć swojej wypowiedzi.
- Pójdę sprawdzić kto to - Odezwał się mój mąż, całując mnie w policzek, nim wszedł z kuchni, kierując się do przedpokoju, otwierając drzwi wejściowe z domu, a ja z ciekawości ruszyłem z nami, zerkając na to, kto stoi za drzwiami.
- Phil? - Odezwałem się zaskoczony, widząc naszego sąsiada stojącego przed drzwiami naszego domu.
- Cześć Mikleo, słyszałem, że ostatni nie czułeś się najlepiej i przyniosłem ci warzywa, które udało mi się zdobyć - Wyznał, a ja już wiedziałem jedno, mój mąż będzie wściekły oj i to bardzo wściekły.
- Dziękuję, ale nie było trzeba, zabierz warzywa dla siebie na pewno ci się przydadzą - Odpowiedziałem, spokojnie podchodząc bliżej drzwi, przyglądając się mężczyźnie.
- Ja mam wystarczająco warzyw na całą zimę a wam i dzieciom na pewno się to przyda - Zapewnił, wpychając mi w ręce koszyk z warzywami.
- W takim razie dziękuję - Uśmiechnąłem się łagodnie, dziękując z prezent.
- Nie masz za co dziękować, a jak się w ogóle czujesz? - Dopytał, czym chyba lekko rozdrażnił mojego męża.
- Mój mąż czuje się lepiej, jednak musi jeszcze dużo odpoczywać, dla tego przepraszam, ale nie może dłużej rozmawiać - Burknął niezadowolony, zamykając mężczyźnie przed nosem drzwi czy szczerze ani trochę mnie nie zaskoczył, on już po prostu taki jest, zazdrosny o mnie tak jak i ja o niego.
- Bardzo cię proszę, nie patrz tak na mnie to nie ja go tu zaprasałem - Odezwałem się, widząc jego oburzone spojrzenie pełne pretensji.
- Mogłeś nie brać od niego tych warzyw, nie wiem, po co tu w ogóle przyszedł - Burczał pod nosem, chodząc w kółko ze złości, nie mogąc przełknąć tego, jak nasz sąsiad mógł coś mi dać. Jak dobrze, że Misaki jest w szkole, a Merlin śpi, dzięki czemu nie będą musieli oglądać złości swojego taty.
- Sorey kochanie, wyluzuj troszeczkę, weź dwa wdechy i się nie denerwuj to tylko warzywa nic wielkiego - Starałem się go uspokoić nie chcąc, aby niepotrzebnie się denerwował. - Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie - Dodałem, głaszcząc go po policzku, uśmiechając się do niego słodko.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz