Nie byłem pocieszony z takiego obrotu tej sytuacji, mając nadzieję, na coś więcej niż tylko odesłanie mnie do sypialni i czekania na niego, co jednak miałem zrobić jak wrócić do sypialni? No nic musiałem to zrobić, grzecznie czekając na męża, który nie wracał przez kilka minut, z powodu czego położyłem się na łóżku, zamykając swoje oczy, leżąc tak spokojnie, oczekując męża, który sam nie wiem, ile już nie wracał, nie mając specjalnie ochoty zerkać na zegarek.
Sorey pojawił się w sypialni, bezszelestnie informując mnie o swojej obecności ciepłymi pocałunkami składanymi na moich udach.
Zadowolony zamruczałem cicho, otwierając swoje oczy, zerkając na męża pieszczącego moje uda.
- Spóźniłeś się - Zauważyłem, dopiero teraz zdając siebie sprawę z tego, że oczekiwałem na niego zdecydowanie dłużej niż pięć minut. Niw jestem pewien ile, ale dłużej a przecież miał się nie spóźnić.
- Naprawdę? Wynagrodzę ci to, rozluźnij się, a ja zajmę się całą resztą - Wymruczał, nachylając się nade mną, całując moje usta.
Nie mówiąc już nic, poddałem się mu, pragnąc jego dotyku i pieszczot, które strasznie przedłużał, z jednej strony pobudzają wszystkie moje zmysły, a z drugiej niepotrzebnie wszystko przedłużając, drażniąc mnie odrobinkę.
A mógł trochę to przyspieszyć, ja już naprawdę nie mogę wytrzymać, ledwo co powstrzymując swoje wewnętrzne pragnienia.
- Sorey proszę - Wydumałem, ciężki przy tym oddychając, zaciskając mocno dłonie na pościeli.
- O co prosisz moja śliczna owieczko? - Zapytał, bawiąc się materiałem sukienki.
- Zdejmij ją, proszę - Wręcz błagałem, ciężko przy tym dysząc.
- Skoro tak bardzo chcesz - Wyszeptał mi do ucha, pozbywając się sukienki z mojego ciała, nie mając zamiaru jeszcze dać mi tego, na co czekałem, przedłużając wszystko aż do chwili, w której widać było po mnie, że mam już dość pieszczot chcąc czegoś więcej, dając mi to, czego chciałem, doprowadzając mnie do szaleństwa..
- I jak, dobrze było? - Spytał, gdy wykończony leżałem na jego klatce, ciężko wciąż oddychając.
- Było cudownie, naprawdę cudownie, bo ty jesteś cudowny - Wyznałem, unosząc głowę tylko po to, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku, który chętnie go odwzajemnił, gładząc mnie po nagich plecach.
- Nie jestem cudowny, ale cieszę się, że było ci dobrze - Gdy to mówił, głaskał mnie po policzku, patrząc prosto w moje oczy.
- Jesteś cudowny i zdania nie zmienię - Uparcie trzymałem się swojego, patrząc w jego oczy.
- Oczywiście, musisz odpocząć - Zmienił temat, na co westchnąłem cicho, kładąc głowę na jego klatce piersiowej, faktycznie odczuwając zmęczenie po tak przyjemnych doznaniach.
- Ja jeszcze nie skończyłem - Mruknąłem cicho, mimo wszystko nie mając już siły na unoszenie głowy z jego klatki piersiowej.
- Nie skończyłeś? A co chciałbyś mi jeszcze powiedzieć? - Zapytał, głaszcząc mnie po głowie, co tylko bardziej mnie usypiało. A on chyba doskonale o tym wiedział, a mimo to w żadnym wypadku mi nie pomagał tą pieszczotą.
- Że cię kocham - Przyznałem, cicho przy tym ziewając.
- Ja ciebie też owieczko. A teraz już idź spać widzę, że jesteś zmęczony - Szepnął, całując mnie w czubek głowy.
- Nie chce spać, mamy czas tylko dla siebie bez dzieci nie chce go marnować na sen - Przyznałem, zgodnie z prawdą nie chcąc tracić danego nam czasu nawet na odpoczynek mimo zmęczenia.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz