czwartek, 3 listopada 2022

Od Mikleo CD Soreya

W nocy obudziłem mnie ból nogi i brak mojego męża co tym bardziej mnie nie zadowalało. Z trudem więc wstałem z łóżka, opierając się o wszystko, co tylko się da, z trudem pokonując schodek po schodku, na samym dole odczuwając jeszcze większe zmęczenie, podchodząc do fotela, nieopodal kanapy siadając na nim, starając się robić to jak najciszej, aby nie obudzić męża co i tak mi nie wyszło a wszystko dlatego, że ta moja noga nie do końca chciała współpracować.
- Miki, dlaczego nie śpisz? - Usłyszałem zaspany głos męża, który przetarł oczy, patrząc na mnie w pół mroku.
- Nie mogę spać - Wyznałem, poprawiając nogę, aby ta nie bolała mnie jeszcze bardziej niż już i tak boli.
- Noga? - Dopytał, podnosząc się do siadu.
- Trochę też, bardziej przeszkadza mi brak ciebie obok w łóżku - Przyznałem, mówiąc cicho, w końcu był środek nocy, nie wypadało mówić zbyt głośno.
- Nie chciałem przypadkiem cię uderzyć w tę nogę, dlatego położyłem się tutaj - Przyznał, przecierając dłonią zmęczone oczy.
- Zdecydowanie za bardzo martwisz się o mnie a za mało o siebie, chodź proszę ze mną do łóżka, nie mecz się na tej nieszczęsnej kanapie - Poprosiłem, na co Sorey zgodził się, mimo wcześniejszej niepewności pomagając mi powolutku wejść po schodach do góry, kładąc się ze mną do łóżka, tak jak wcześniej powinien był to zrobić, przytulając się, nie pewnie do mnie zadając kilka pytań, dotyczących mojej nogi nim odpuścił sobie sprawę, spokojnie zasypiając, a przecież o to mi chodziło, bo gdy on spokojnie spał to i ja spokojnie spać mogłem, ciesząc się, obecnością ukochanego człowieka przy moim boku, nim sam odpłynąłem do krainy snów.

- Ał! - Krzyknąłem z rana, w ostatniej chwili łapiąc Merlina, nim ten spadł, wystraszony na ziemię zaczynając płakać.
- Co się dzieje? - Zaspany Sorey podskoczył, nie wiedząc, co się dzieje.
- Moja noga - Wydumałem, czując napływające do oczu łzy bólu, starając się uspokoić płaczącego synka, który tym bardziej nie miał pojęcia, co wokół się dzieje.

Sorey westchnął cicho, odkrywając moją nogę, przykładając dłonie do bandaży, uśmiechając tym samym ten okropny ból.
- Dziękuję - Wyszeptałem, wdzięczny za jego pomocą nie przestając głaskać synka po główce. - Już dobrze Merlinku nic się nie dzieje - Uspokoiłem go, dostrzegając zamykające się oczka, czyżby nasz chłopiec wciąż był zmęczony? Nie dziwiło, by mnie to było wcześniej jak na niego, to Misaki powinna wstawać do szkoły nie on.
- Daj, zabiorę go do łóżeczka i obudzę już Misaki, potrzebujesz coś? - Na jego pytanie pokręciłem przecząco głową, jedno czego chciałem, to normalnie funkcjonować co w tej sytuacji było po prostu niemożliwe a wszystko to z powodu heliona. - W porządku tylko bądź proszę grzeczny - Dodał, nim wyszedł z pokoju. No tak, bo ja na ogół niegrzeczny jestem..
Cicho wzdychając, odwróciłem się na drugi bok, spokojnie leżąc I nasłuchując co dzieje się dokoła, słysząc wszystko, nawet zamykające się drzwi domu co troszeczkę dało mi zielone światło do zrobienia czegoś w domu, trzeba w końcu przygotować posiłek Merlinowi i zobaczyć co mamy w domu, by zrobić z tego obiad, pracy było dużo, a jakaś głupia noga mi w tym nie przeszkodzi.
Zagryzając mocno wargi, zrobiłem to, o czym myślałem, zabierając ze sobą na dół synka, który chciał już wstać i coś zjeść doskonale będę mógł coś zrobić, zamiast leżenia w łóżku w końcu to tylko noga jeszcze umierający nie jestem.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz