Bawiąc się z Merlinem, poświęcałem mu całą swoją uwagę i tak nie mogąc pomóc mężowi, bo przecież to moje święto i mam odpoczywać a ja, zamiast odpoczywać, wolałbym mu pomagać, bawiąc się przy tym jeszcze lepiej niż przy siedzeniu, co prawda poświęcanie czasu dziecku tez jest super jednakże to nie to samo co pomoc przy, chociażby gotowaniu lub pieczeniu ciasta nie mogąc się już doczekać przygotowanego przez niego ciasta.
- Mama pić - Odezwał się Merlin, podnosząc głowę znad kartki, patrząc na moją twarz.
- Oczywiście, zaraz ci coś przyniosę synku - Odpowiedziałem spokojnie, wstając z kanapy, idąc do kuchni, no cóż, wchodzić nie miałem, to prawda jednakże inaczej nie byłem w stanie przynieść picia dziecku, które właśnie o to mnie poprosiło.
- Co tu robisz? Miałeś tu nie wchodzić - Odezwał się, zasłaniając przede mną tort, który wciąż przygotowywał, wkładając w to całe swoje serce, kochany i jak tu go nie kochać?
- Merlin chce się napić, dziecku przecież nie odmówię prawda? - Odezwałem się, biorąc w ręce szklankę, do której wlałem wodę dla dziecka, zerkając na ciasto przez niego upieczone.
- Przepraszam, ale nie wyszło mi tak, jakbym tego chciał, niestety zakalec - Wyznał, wręcz załamany tym, co stało się z ciastem, a przecież nic się złego nie stało, każdemu się zdarza ja i tak cieszę się, z której prób podjął się już tym, sprawiając mi wiekom radość.
- Sorey, niczym się nie przejmuj ciasto, na pewno będzie dobrze - Zapewniłem, uśmiechając się do niego ciepło.
- Co ty mówisz? To jest okropne - Westchnął ciężko, a mimo wszystko ja nie przestawałem go podnosić na duchu, całując jego policzek.
- Dla mnie to najlepszy prezent, który mogłem od ciebie dostać, sama próba i chęć przygotowania przez ciebie ciasta to dla mnie wielka radość - Zapewniłem, głaszcząc jego policzek. - Pamiętaj, najważniejsza jest próba kochanie - Dodałem, wychodząc z kuchni, zabierając ze sobą szklankę dla synka, w duchu naprawdę ciesząc się z próby upieczenia ciasta przez męża, a to, że mu nie wyszło. No cóż i takie rzeczy się zdarzają.
I znów zająłem się synem, poświęcając mu czas, dopóki Sorey nie wrócił z córką, która tak jak i jej braciszek pragnęły mojej uwagi, oboje wręczając mi laurki, kochane szkraby zawsze wiedzą jaki prezent mnie uszczęśliwi najbardziej.
Cudowny dzień, z którego byłem zadowolony. Myśląc, że tak się skoczy spokojnie i w rodzinnym atmosferze i jakie wielkie zaskoczenie mnie spotkało, gdy pojawili się goście, wręczając mi prezent i składając życzenia, i nawet mój mąż dał mi prezent, mimo że nie musiał, a co dostałem? To na razie mnie nie interesowało najważniejsze było spotkanie się z gośćmi którzy byli kochani, wszyscy byli w to zaangażowani tylko mnie w tym wszystkim pominięto aż do samego końca.
Ten dzień jednak okazał się lepszym, niż podejrzewałem, dzieciaki szybko poszli spać, a my mogliśmy troszeczkę sobie posiedzieć, rozmawiając, zapytując i tak po prostu dobrze się bawiąc, nim wszyscy zebrali się już do wyjścia, żegnając się z nami, pozostawiając naszą dwójkę samą.
- Jesteś najwspanialszym mężem na świecie, jestem w stanie może, coś dla ciebie zrobić w zamian za tak cudowne urodziny? - Zapytałem, zachwycony cudownymi urodzinami mając szczerze ochotę po alkoholu na bliższy kontakt z mężem i kto wie może się nam uda, chociażby na chwilę..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz