poniedziałek, 14 listopada 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Na jego słowa westchnąłem cicho, może faktycznie tak troszeczkę przesadziłem, no ale jak ja miałem być spokojny, kiedy mój mąż był podrywany na moich oczach? Byłem pewien, że gdyby powiedział mu nie dosyć stanowczo, facet na pewno zrozumiałby, że nie ma żadnych szans. Albo chociaż traktowałby go normalnie, a nie starałby się przypodobać mu na każdym kroku. 
- Usiądź, potrzebujesz nadal musisz jeszcze dużo odpoczywać, by dojść do siebie. I połóż te warzywa tak, by nie były na widoku – poprosiłem, chwytając jedną z jego dłoni i delikatnie całując jej wierzch. Jeszcze muszę wytrzeć naczynia i pochować je do szafek, a to trochę mi zajmie, dlatego nie było sensu, aby Mikleo tutaj stał i się męczył. Misaki aktualnie zajmowała się swoimi zadaniami domowymi, Merlin spał, więc i on mógł się położyć i odpocząć, zwłaszcza, że od wczoraj musiał sobie radzić beze mnie, dlatego najwyższa pora, byśmy się zamienili. 
- A może położysz się ze mną? – zaproponował, mimo wszystko grzecznie odsuwając się ode mnie dając mi tym samym swobodę ruchu, której troszkę mi przy tym sprzątaniu brakowało. 
- Muszę dokończyć sprzątanie tutaj, a później chciałbym może zabrać się za pozamiatanie i umycie podłóg... – zacząłem, ale mój mąż skutecznie mi to uniemożliwił, podchodząc do mnie i chwycił moją dłoń, nie pozwalając mi na wyciąganie naczyń ze suszarki. 
- Daj spokój, wszystko już jest zrobione, więc możesz i sobie dać chwilkę na złapanie oddechu – poprosił, nie chcąc ustąpić. I co ja z nim mam... Mógłby raz na jakiś czas się mnie posłuchać, a nie tylko wtedy, jak mu grożę. – No chodź ze mną – poprosił, uśmiechając się do mnie słodziutko, dzięki czemu już trochę zapomniałem, że byłem na niego zły. 
- Ja już wystarczająco dzisiaj sobie wypocząłem, dlatego najwyższa pora, bym coś zaczął robić w tym domu... – zacząłem, niezbyt chcąc mu ulec. W końcu przespałem około dwudziestu czterech godzin, czyli o dwadzieścia trzy godziny za dużo, więc teraz powinienem odpracować te godziny, które przespałem. Dopiero po tym będę mógł odpocząć. 
- Nie szukaj sobie roboty na siłę, słońce. Wszystko, co było do zrobienia, już jest zrobione, a skoro wszystko jest zrobione, to możemy spędzić razem troszkę czasu, co ty na to? – sądząc po jego znaczącym uśmiechu już wiedziałem, co takiego ma na myśli, ale też wiedziałem, że nie możemy sobie na to pozwolić. Po pierwsze, dzieci mogły w każdej chwili wejść do naszego pokoju, a po drugie mój mąż na pewno jeszcze nie doszedł do siebie w pełni, a ja mimo wszystko zawsze w pełni lubiłem wykorzystywać te chwile tylko dla nas. A co to będzie za zabawa, jak mój mąż zaraz będzie wykończony...? Owszem, byłem z siebie zadowolony, kiedy go doprowadzałem do takiego stanu, ale jak nie jest jeszcze w pełni zdrowy, nie miało to sensu. Wolałem jeszcze troszkę poczekać, aż w pełni dojdzie do siebie, już tyle wytrzymałem bez jakiegokolwiek stosunku, więc wytrzymam jeszcze trochę. 
- Ale tylko na chwilę, bo będę musiał przygotowywać kolację – powiedziałem, w końcu mu ulegając i w duchu sobie postanawiając, że już więcej tak łatwo mu nie ulegnę. Teraz zgodziłem się tylko dlatego, że chciałem, aby się położył, a coś czułem, że beze mnie nie poszedłby na górę. 
Jak już poszliśmy na górę, Mikleo poprosił mnie, bym trochę mu poczytał. Nie za bardzo rozumiałem, dlaczego miałbym mu czytać, skoro doskonale sam to potrafił, no ale skoro taki miał kaprys, to już go spełnię. Miałem nadzieję, że po krótkim czytaniu uda mu się zasnąć i wtedy będę mógł wrócić na dół i dokończyć spotkanie, no ale oczywiście coś musiało pójść nie tak. Mikleo zasnął, owszem, ale wtulony w moje ciało, przez co nie mogłem wstać, nie budząc go przy tym. Przynajmniej miałem rację, Mikleo był zmęczony i nie chciał się do tego przyznać, a kiedy już się położył, to zasnął... nie mając możliwości ruszenia się, kontynuowałem czytanie książki, tylko nie robiłem tego na glos. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz