piątek, 4 listopada 2022

Os Mikleo CD Soreya

Po powrocie znad jeziora czułem się bardzo dobrze, jakoś tak bardziej odprężony, spokojniejszy i co najważniejsze szczęśliwszy. Niesamowite ile taka zwykła woda jest w stanie dla mnie zrobić.
- Sorey uspokój się, nic nie musisz, Misaki już je kolację zrobiłem jej, a jeśli i ty jesteś głodny, zrobię też coś tobie - Uspokoiłem go, troszeczkę ignorując jego pytanie odnośnie co do mojej nogi, mi nic nie jest, a on powinien bardziej na siebie uważać.
- No dobrze skoro już je - Kiwnął głową, podnosząc się z kanapy. - Wciąż nie powiedziałeś mi, jak się czujesz I jak ma się twoja noga - Wrócił do tematu związanego ze mną, nie myśląc o sobie, a to nie dobrze.
- Jestem cały zdrowy i szczęśliwy. Przepraszam za moje ostatnie zachowanie, zamknięcie nie działa na mnie najlepiej - Przyznałem, nie czując się najlepiej z tym jaki dla niego byłem przez ciągle zamknięcie w domu.
- Nic się nie stało aniołku - Uśmiechnął się, całując mnie w czoło, idąc do kuchni, gdzie przywitał się z córką, chcąc posprzątać, po jej kolacji na co mu nie pozwoliłem, wyganiając go sobie sypialni a, że sam nie bylem w stanie go wygonić pomogła mi nasza córeczka, tak jak ja wyganiając tatę do spania.
No i tym razem nam się udało, Sorey poszedł grzecznie spać, a ja po położeniu synka do łóżeczka wróciłem do kuchni, gdzie poświęciłem trochę uwagi Misaki i ją idąc położyć do snu, czytając jej książkę na dobranoc, nim zabrałem się za kuchnie, gdzie miałem tylko posprzątać po kolacji a wyszło, jak wyszło i umyłem przy okazji całą kuchnię, nareszcie się do czegoś przydając, a nie tylko leżąc w łóżku z brzuchem do góry.
Zadowolony ze swojego pracy wyszedłem z kuchni, zerkając na zegarek, troszeczkę mnie poniosło, jest już prawie dwunasta w nocy to doskonały czas, aby położyć się spać. Szybka kąpiel a po niej sypialnia, łóżko i przyjemnie ciele ciało męża spokojnie śpiącego. Oby, teraz gdy już wyzdrowiałem, był w stanie porządnie wypocząć, nie chciałbym przecież, aby jego serce zapłaciło wysoką cenę za zmęczenie i brak dbania o swoje zdrowie, tego na pewno bym nie zniósł...

Dzień następny rozpoczął się bardzo spokojnie, pozwalając odpocząć mężowi, sam obudziłem Misaki, zrobiłem śniadanie, a nawet odprowadziłem do szkoły, ciesząc się z braku uwagi ludzi, na którą nie bardzo miałem ochotę. Co jak co pomoc to jedno a wymuszać na mnie coś to drugie.
Spokojnie wróciłem do domu, zerkając do synka, który wciąż spał wróciłem do łóżka, aby położyć się jeszcze na chwilę przy moim ukochanym człowieku.
- Gdzie byłeś? - Zapytał zaspany, przytulając się do mnie z cichym pomrukiem zadowolenia.
- Odprowadzić Misaki do szkoły - Przyznałem, nie mając w końcu z tym problemu, to tak samo moje dziecko, jak i jego, a więc mam pewne obowiązki co do niego.
- Odprowadzić? Dlaczego mnie nie obudziłeś? Nic ci nie zrobili? - Sorey jak zwykle zaczął panikować, a i niepotrzebnie jak może zauważyć, jestem cały I zdrowy nie trzeba mnie niańczyć dosłownie, jak i w przenośni.
- Spokojnie kochanie nic mi nie jest, nie musisz się o mnie martwić, uspokój się i odpocznij, Merlin jeszcze śpi, a to doskonały czas na zamknięcie jeszcze na chwilę oczu - Odparłem bardzo spokojnie, celując usta mojego ukochanego męża, wtulając się w jego ciało, ciesząc się zwyczajną obecnością drugiego człowieka.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz