sobota, 26 listopada 2022

Od Mikleo CD Soreya

Widząc złość wymalowaną na twarzy męża, pokręciłem lekko głową, doskonale wiedząc, jak był on spragniony, bo i ja sam odczuwałem silne pragnienie, już od dawna nie mieliśmy okazji, aby się kochać, dla tego rozumiem jego pośpiechu, mimo wszystko nie chcąc kochać się już teraz od razu tu, zdecydowanie wolałbym robić to w sypialni na wygodnym łóżku obojgu nam sprawie to większą przyjemność.
- Tak wiem, co ci obiecałem i zdania nie zmieniam, chce tylko iść do sypialni - Wyjaśniłem, nie musząc powtarzać mężowi dwa razy. Od razu bez namysłu wziął mnie na ręce, prowadząc do sypialni, tak jakbym sam nie potrafił chodzić, czasem naprawdę nie rozumiem, po co się tak męczy, gdy ja sam mogę chodzić.
Nie pytając, bo i tak odpowiedzi bym na to nie uzyskał, pozwoliłem mu zanieść się do sypialni, gdzie mógł robić ze mną, co tylko chciał, a ja najlepiej jak tylko potrafiłem, odwdzięczałem mu się, mogąc pozwolić sobie na wszystko, nie powstrzymując jęków ani tych zdecydowanie głośniejszych, które zazwyczaj musiałem kontrolować z powodu naszych kochanych dzieci.
Zadowolony i jednocześnie wymęczony leżałem na łóżku wtulony w ciało męża, ten wieczór był nam naprawdę potrzebny, aby móc nadrobić to, co zostało nam odebrane przez różnorakie przygody życiowe.
Tej nocy nie poszliśmy spać z przerwami na odpoczynek, aby zregenerować się przed następną dawką cudownych doznań.

Rano, gdy tylko słońce wstało, łaskoczące moje policzki od niechcenia nakrywając twarz kocem, wtulając się jeszcze mocniej w męża, który przez sen wymruczał, cóż niezrozumiałego śpiąc dalej. Mój biedaczek jest padnięty a wszystko to z powodu wczorajszej nocy, która była wręcz cudowna, mam nadzieję, że i dziś będziemy mieli okazję, aby go powtórzyć.
Nie mogąc już zasnąć, westchnąłem ciężko, podnosząc się do siadu, rozciągając leniwie swoje mięśnie, wstając z łóżka. Skoro i tak już zasnąć nie potrafię, to przynajmniej zrobię coś dobrego i przygotuję posiłek dla mojego męża, który na pewno chętnie zje śniadanie a ja wraz z nim, bo czemu by nie.
Z dużo lepszym nastroju zszedłem na dół do kuchni w samej koszuli, przygotowując pyszne śniadanie z warzywami, mój mąż je uwielbiał, a ja chcąc sprawić mu przyjemność, nie mógłbym o tym zapomnieć.
Sorey tej nocy naprawdę się postarał, robiąc wszystko tak jak lubię, pozostawiając na moim ciałem wiele śladów, które w ogóle mi nie przeszkadzały, kiedy byłem zaspokojony, nic nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia.
Zadowolony przygotowałem śniadanie składające się z jajka, sałaty, pomidora i sera, raczej nie powinno mu nie podejść, do tego wszystkiego przygotowałem mojemu ukochanemu mężowi kawę, bez której nie potrafił zacząć dnia i, mimo że nie byłem do końca przekonany co do jego dziennego spożywania tej substancji, nie chciałem się z nim kłócić o to. W końcu to zbyt piękny weekend, aby czymś go psuć.
- Dzień dobry kochanie - Odezwałem się, wchodząc do sypialni, dostrzegając wybudzonego już ze snu męża.
- Dzień dobry, chociaż byłby jeszcze lepszy, gdybym obudził się przy swojej małej owieczce - Odpowiedział, czym lekko mnie rozbawił, od razu chciałby mieć wszystko, a przecież wiadomo, że tak się nie da.
- Nie można mieć wszystkiego mój drogi - Uśmiechnąłem się, stawiając tace z jedzeniem na szafce, nocnej podając mu kawę. - Proszę, zrobiłem ci kawę i śniadanie, na pewno jesteś głodny - Dodałem, nie przestając uśmiechać się ciepło do męża.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz