Miałem jednak nadzieję, że Haru weźmie Rain, dzięki której szybciej dotrze do pracy i szybciej wróci do domu. Chcąc nie chcąc, odprowadziłem go wzrokiem licząc na to, że szybko mi te kilka godzin bez niego minie. Chociaż, kogo ja oszukuję... ależ mi się to będzie dłużyć. Oby tylko ta pierwsza noc była taka zła, i że później będzie lepiej.
Ciche miauknięcie obudziło mnie z rozmyślań. Ametyst była ostatnio strasznie rozgadana, a ja jej w ogóle nie rozumiałem. I jeszcze ma jakieś tajemnice z moim mężem, co już w ogóle mi się nie podobało. Co, jeżeli mnie obgadują? Nie lubiłem, jak byłem obgadywany za plecami, o ile oczywiście byłem, a tego nie wiedziałem. Sądząc po tym, że Haru nie chciał mi powiedzieć, o co chodzi, może chodziło o mnie. No bo gdyby była to jakaś głupotka, raczej by mi o tym powiedział, prawda?
- Możesz sobie miauczeć, ile chcesz, a i tak cię nie rozumiem – westchnąłem cicho, zasiadając do biurka. - A może coś ci jest? Coś cię boli? Chociaż, gdyby ci coś było, to Haru by mi coś powiedział... więc o co ci może chodzić? - mówiłem trochę do siebie, trochę do niej, a ona mi odpowiadała. Pierwszy raz miałem tak rozgadanego kota. Nie pamiętałem, by mój pierwszy kot, którego to miałem w dzieciństwie, bardzo miauczał, na pewno mnóstwo mruczał. Dama bardzo go w sumie przypominała, Tradycja też raczej cichutka była. W sumie, Ametyst jest jeszcze młoda, więc może z tego wyrośnie. Normalnie by mnie to nie irytowało, ale kiedy teraz już wiem, że Haru rozumie zwierzaki, to bycie tym wykluczonym jest denerwujące. - Przy Haru musisz tyle miauczeć. Wtedy bym wiedział, co ci odpowiadać. A teraz bardzo proszę, cicho bądź, muszę się skupić – poprosiłem, kiedy kotka wskoczyła mi na kolana i zaczęła je ugniatać swoimi malutkimi łapciami.
Pierwsze cztery godziny nawet były do przeżycia, ale później już oczy mi się trochę zamykać zaczęły. Jako, że nie chciałem popełnić żadnego błędu w rachunkach, bo to mogłoby być tragiczne w skutkach, odsunąłem od siebie księgi rachunkowe.
Wzrok trochę mi się już rozmazywał, więc oznaczało to, że najwyższa pora spać, ale nie zamierzałem tego robić. Położę się dopiero, kiedy Haru będzie przy mnie, nie wcześniej, nie później. Ale do tego jeszcze kilka godzin, zanim się pojawi. Co ja przez ten czas mam robić? Zerknąłem na kupkę listów, którą chociaż wypadałoby przeczytać. Naprawdę nie miałem na to ochoty, zwłaszcza, że trochę wiedziałem, co tam się może znajdować. Większość tych listów to po prostu zerwanie współprac po moim małym przemówieniu. I bardzo dobrze. Nie chciałem współpracować z kimś, kto obraża mojego męża i tym samym obraża mnie. Na pewno przychody będą trochę mniejsze teraz, ale czy ja naprawdę potrzebuję tyle pieniędzy? Goniłem za tym, bo zawsze było mi wpajane to, bym za tym gonił, był się wzbogacał, im bogatszym się jest tym wyżej się hierarchii stoi, ale po co tak właściwie mi to wszystko było? Im się bardziej teraz nad tym zastanawiam, to tak właściwie nie jest mi to chyba potrzebne. Pieniądze się przydają, faktycznie, będzie na remont naszego hotelu, odświeżenie pokoju dla dziecka, jego edukację, ale na to pieniędzy mam wystarczająco. Jestem niemalże w stu procentach pewien, że zarządzanie winiarniami, kopalniami i współpraca jedynie z gildią i innymi rzemieślnikami powinno mi na spokojnie wystarczyć. Odciąć się całkowicie od wszystkich tych ludzi, utrzymywać kontakt tylko ze wspólnikami i bardziej skupić się na Haru, na rodzinie. Nie chcę tracić kolejnych dni przez to, że skupiam się na pracy. Będę musiał ją wykonać, owszem, ale moje priorytety powinny być zgoła inne. Oby tylko mój pracoholizm mi na to pozwolił, bardzo bym chciał być dla Haru i naszego potencjalnego dziecka, a nie tylko dla pracy.
Z takim nastawieniem chwyciłem za nożyk to otwierania listów i rozpocząłem powolną lekturę. Obym tylko nie zasnął w czasie oczekiwania na Haru...
<Piesku? C:>