piątek, 28 lutego 2025

Od Daisuke CD Haru

Miałem jednak nadzieję, że Haru weźmie Rain, dzięki której szybciej dotrze do pracy i szybciej wróci do domu. Chcąc nie chcąc, odprowadziłem go wzrokiem licząc na to, że szybko mi te kilka godzin bez niego minie. Chociaż, kogo ja oszukuję... ależ mi się to będzie dłużyć. Oby tylko ta pierwsza noc była taka zła, i że później będzie lepiej.
Ciche miauknięcie obudziło mnie z rozmyślań. Ametyst była ostatnio strasznie rozgadana, a ja jej w ogóle nie rozumiałem. I jeszcze ma jakieś tajemnice z moim mężem, co już w ogóle mi się nie podobało. Co, jeżeli mnie obgadują? Nie lubiłem, jak byłem obgadywany za plecami, o ile oczywiście byłem, a tego nie wiedziałem. Sądząc po tym, że Haru nie chciał mi powiedzieć, o co chodzi, może chodziło o mnie. No bo gdyby była to jakaś głupotka, raczej by mi o tym powiedział, prawda?
- Możesz sobie miauczeć, ile chcesz, a i tak cię nie rozumiem – westchnąłem cicho, zasiadając do biurka. - A może coś ci jest? Coś cię boli? Chociaż, gdyby ci coś było, to Haru by mi coś powiedział... więc o co ci może chodzić? - mówiłem trochę do siebie, trochę do niej, a ona mi odpowiadała. Pierwszy raz miałem tak rozgadanego kota. Nie pamiętałem, by mój pierwszy kot, którego to miałem w dzieciństwie, bardzo miauczał, na pewno mnóstwo mruczał. Dama bardzo go w sumie przypominała, Tradycja też raczej cichutka była. W sumie, Ametyst jest jeszcze młoda, więc może z tego wyrośnie. Normalnie by mnie to nie irytowało, ale kiedy teraz już wiem, że Haru rozumie zwierzaki, to bycie tym wykluczonym jest denerwujące. - Przy Haru musisz tyle miauczeć. Wtedy bym wiedział, co ci odpowiadać. A teraz bardzo proszę, cicho bądź, muszę się skupić – poprosiłem, kiedy kotka wskoczyła mi na kolana i zaczęła je ugniatać swoimi malutkimi łapciami. 
Pierwsze cztery godziny nawet były do przeżycia, ale później już oczy mi się trochę zamykać zaczęły. Jako, że nie chciałem popełnić żadnego błędu w rachunkach, bo to mogłoby być tragiczne w skutkach, odsunąłem od siebie księgi rachunkowe. 
 Wzrok trochę mi się już rozmazywał, więc oznaczało to, że najwyższa pora spać, ale nie zamierzałem tego robić. Położę się dopiero, kiedy Haru będzie przy mnie, nie wcześniej, nie później. Ale do tego jeszcze kilka godzin, zanim się pojawi. Co ja przez ten czas mam robić? Zerknąłem na kupkę listów, którą chociaż wypadałoby przeczytać. Naprawdę nie miałem na to ochoty, zwłaszcza, że trochę wiedziałem, co tam się może znajdować. Większość tych listów to po prostu zerwanie współprac po moim małym przemówieniu. I bardzo dobrze. Nie chciałem współpracować z kimś, kto obraża mojego męża i tym samym obraża mnie. Na pewno przychody będą trochę mniejsze teraz, ale czy ja naprawdę potrzebuję tyle pieniędzy? Goniłem za tym, bo zawsze było mi wpajane to, bym za tym gonił, był się wzbogacał, im bogatszym się jest tym wyżej się hierarchii stoi, ale po co tak właściwie mi to wszystko było? Im się bardziej teraz nad tym zastanawiam, to tak właściwie nie jest mi to chyba potrzebne. Pieniądze się przydają, faktycznie, będzie na remont naszego hotelu, odświeżenie pokoju dla dziecka, jego edukację, ale na to pieniędzy mam wystarczająco. Jestem niemalże w stu procentach pewien, że zarządzanie winiarniami, kopalniami i współpraca jedynie z gildią i innymi rzemieślnikami powinno mi na spokojnie wystarczyć. Odciąć się całkowicie od wszystkich tych ludzi, utrzymywać kontakt tylko ze wspólnikami i bardziej skupić się na Haru, na rodzinie. Nie chcę tracić kolejnych dni przez to, że skupiam się na pracy. Będę musiał ją wykonać, owszem, ale moje priorytety powinny być zgoła inne. Oby tylko mój pracoholizm mi na to pozwolił, bardzo bym chciał być dla Haru i naszego potencjalnego dziecka, a nie tylko dla pracy. 
Z takim nastawieniem chwyciłem za nożyk to otwierania listów i rozpocząłem powolną lekturę. Obym tylko nie zasnął w czasie oczekiwania na Haru...

<Piesku? C:> 

Od Mikleo CD Soreya

Tak jak sobie tego życzył, tak też uczyniłem, wstałem z łóżka, zabierając się za kwiatki, które naprawdę potrzebowały mojej pomocy. Moje biedactwa, zdecydowanie za długo nie było mnie w domu i teraz biedne cierpią, ależ jest mi ich szkoda, jak dobrze, że już jestem, zrobię wszystko, aby znów były całe i zdrowe nim całkiem mi padną, sprawiając mi tym dużo smutku i przykrości.
Czując radość z zajmowania się moimi roślinami, przejrzałem każdy z osobną, podlałem, usunąłem liście, które były już żółte, czując sporą satysfakcję z wykonywanej przez siebie pracy.
– Już? – Usłyszałem za sobą znudzony głos Soreya, który obserwował mnie, gdy zajmowałem się roślinami.
– Już – Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, odkładając wszystko na bok, teraz, mogąc się całkowicie skupić na tym, co chce mój mąż, a on chciał, abym położył się obok niego, tak też uczyniłem, położyłam się obok, przytulając do jego ciepłego ciała.
– Mam nadzieję, że od tej chwili będziesz już cały mój. I żaden kwiatek mi ciebie nie odbierze – Słyszałem w jego głosie pojawiające się niezadowolenie z powodu roślin, które przecież uwielbiałam, a którym mu nigdy nie przeszkadzały, nie mogę przecież cały czas poświęcać uwagi tylko mu mam też inne obowiązki i on doskonale o tym wie, poradził sobie, gdy dzieci były małe, a moja uwaga całkowicie była poświęcona na nich, a więc i teraz powinien sobie poradzić, gdy poświęcam uwagę roślinom, a nie ma, jest dużym chłopcem i chyba rozumie, że muszę zająć się również innymi rzeczami, nie tylko on jest na liście moich obowiązków.
– Od tej chwili będę cały twój i tylko twój, na każde twoje skinienie – Zapewniłem, mówiąc szczerze i tylko szczerze nie to, co chciał usłyszeć, a to, co w rzeczywistości uważałem, w końcu, w tej chwili był najważniejszy i jedynie tak bardzo istotny, abym mógł chcieć spędzać czas tylko z nim.
– I to mi się podoba, lubię, kiedy robisz to, co ci każę i lubię, kiedy jesteś mi oddany – Wyznał, bawiąc się moimi włosami.
– Tak? A co jeszcze lubisz? – Dopytałem, przeglądając się zaciekawieniem jego twarzy.
– Lubię cię brać na różne sposoby i lubię, kiedy jęczysz moje imię, pragnąć, abym robić to bardziej, dłużej i mocniej – Wyjaśnił, czym nawet mnie rozbawił, tylko jedno mu w głowie, nie było mnie kilka dni, a on już myśli tylko o jednym, oczywiście to nie tak, że ja o tym nie myślę, w końcu to najprzyjemniejsze zajęcie, które możemy wspólnie robić, natomiast w tej chwili mógłby pomyśleć o czym innym, tylko o czym on mógłby myśleć? W sumie sam nie wiem, bo i mi w tej chwili nic w głowie na ten moment nie siedzi.
– Oczywiście, kto by się mógł domyślić, że właśnie taką udzielisz odpowiedź – Rozbawiony pokręciłem głową, układając głowę wygodnie na jego klatce piersiowej, zamykając swoje oczy, aby móc słuchać się w jego oddech i bicie serca, choć bardzo słabe i ciche, tak jakby już dawno nie istniało, a jednak w tym, choć podłym i chłodnym sercu zawsze znajdzie się miejsce dla mnie i naszych dzieci, a to jest dla mnie najważniejsze…

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Muszę przyznać, że ta jego odpowiedź bardzo mi się podoba, taki deser przed pracą, no muszę przyznać, że chętnie bym z niego skorzystał, uważam jednak, że nie mógłbym tak po prostu pozwolić mu zaspokoić siebie, kiedy on nie byłby przeze mnie zaspokojony, tak po prostu być nie może, zawsze dbam o to, aby był w stu procentach usatysfakcjonowany naszym zbliżeniem, naszą zabawą, Tak więc i w tym wypadku nie mógłbym pozwolić na to, by to on zaspokoił mnie, a co z nim? Również musi myśleć o sobie, również nie może zostać zaniedbane, a na takie przyjemności niestety czasu nie starczy. To nic w końcu jutro też jest dzień, jeszcze zdążymy nacieszyć się sobą i zjeść wspólnie deser, który tak ładnie mi proponuje.
Nie odpowiedziałem jedynie, kiwając łagodnie głową, skupiając się na swoim posiłku i na kawie, która naprawdę była mi potrzebna, aby wybudzić mnie ze snu, który wcięcie wołał mnie w swoje objęcia.
Najedzony szczerze poczułem większe zmęczenie, a to niedobrze, miałem poczuć się lepiej, no nic, trochę spacerku i już mi będzie lepiej, może właśnie pójdę pieszo do pracy, mam trochę czasu, a to oznacza, że nabiorę więcej sił i chęci do pracy, a przynajmniej taką miałem nadzieję, muszę być zwarty i gotowy na wszystko, co może mnie czekać.
Zerknąłem od niechcenia na zegarek, musząc powoli się zbierać, zdecydowanie przyda mi się spacer, jestem za bardzo rozleniwiony i coś trzeba z tym zrobić.
– Chyba pójdę pieszo – Odezwałem się, wstając z krzesła, zerkając w stronę okna, za którym panował już mrok. Średnia widoczność, która mi specjalnie nie przeszkadzała, ja widziałem dobrze i tylko to miało dla mnie znaczenia.
– Dlaczego chcesz pójść pieszo? Przecież możesz wziąć Rain, ona dowiezie cię do samego celu i jeszcze będzie szybciej – Miał rację, z Rain będzie dużo szybkiej problem jednak był w tym, że ja, jadąc na niej, po prostu mogę zasnąć, a używając własnych nóg raczej nie, dlaczego właśnie wybieram tę drugą opcję.
– Tak kotku masz rację, natomiast dzięki niej mogę się odprężyć, a to skutkuje moim zaśnięciem, nie chcę spać, dlatego nie mogę na niej jechać – Wytłumaczyłem, całując jego piękne usta. – Będę się już zbierał, kawałek mam, a spóźnić się nie mogę – Dodałem, widząc rysujące się zmartwienie na jego pięknej buzi.
– Martwię się o ciebie – Wytłumaczył, chwytając moje dłonie, nie chcąc, chyba abym szedł sam pieszo.
O co on się tak martwi? Przecież jestem silny, nikt nic mi nie zrobi i tego może być pewien, prędzej to ja jestem zagrożeniem dla innych i może właśnie tego się boi? Nie wiem, natomiast pewien może być jednego, nic złego mi się nie stanie, a i nikogo krzywdy nie zrobię. Szybko no, chyba że ktoś krzywdę zrobi mi, w tym wypadku to inna para kaloszy.
– Nie masz o co, nic mi nie będzie, nie martw się i zajmij się sobą, wrócę najwcześniej, jak to będzie tylko możliwe – Zapewniłem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, nim czas kazała nam się rozdzielić, prowadząc w swoje strony. – Do zobaczenia – Dodałem, nim opuściłem sypialnie, musząc jak najszybciej wyruszyć w drogę, aby nie spóźnić się do pracy.

<Paniczu? C:>

czwartek, 27 lutego 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Jego słowa mnie rozbawiły, on naprawdę by sabotował sam siebie? On naprawdę jest dziwny, skoro sam chce zrobić wszystko, by dostać karę, a karę może dostać tylko w momencie, kiedy źle się zachowuje. Pytanie, czy zasługuje na karę, kiedy to będzie robić wszystko, by ją dostać... jakbym się bardzo uparł, to może i bym go nie karał, ale nie będę aż tak tego roztrząsał. Tylko oczywiście nie będę go karał za byle jakie przewinienie. 
- Wiesz, że kara ma być po to, byś więcej się nie zachowywał się źle, a nie po to, byś specjalnie zachowywał się źle, prawda? - odpowiedziałem rozbawiony, gładząc jego lodowaty policzek. Na szczęście był zimny, a nie gorący, więc naprawdę nic mu nie było, całe szczęście. Przez chwilę bałem się, że coś mu dolega... na szczęście to nic wielkiego, a tylko jego roztrzepanie. 
- Wiem, ale jestem taki głupiutki, że może zanim się nauczę, trzeba mi będzie dawać karę za karą, nim w końcu się nauczę – uśmiechnął się niewinnie, co wywołało u mnie jeszcze szerszy uśmiech. Co za cwany głuptasek. 
- Ciężki przypadek mi się trafił... a skoro ciężki przypadek mi się trafił, to będę musiał stosować coraz to cięższe kary – stwierdziłem, mrużąc oczy. Oj, ten mój głuptasek kochany, będę musiał użyć całej swojej wyobraźni, by dobrze go zmęczyć i ukarać. Teraz jednak nic nie będę w stanie zrobić, dzieciaki są w domu, a Miki cichy nie potrafił być. Zresztą, przy prawdziwej karze trochę się krew się leje, a ja sam dziwnie bym się czuł ze świadomością, że dzieci są na górze. Co innego, kiedy mówię mu sprośne rzeczy, wtedy bardzo się pilnuję, by nikt niczego nie usłyszał. 
- I jak ja to przeżyję – westchnął teatralnie, niby niepocieszony moją wypowiedzią, ale ja doskonale wyczułem ten dreszczyk przebiegający po jego plecach. Zepsuty do szpiku, i to przeze mnie. Nic dziwnego, że Bóg nie jest zachwycony naszą znajomością. Też nie byłbym zachwycony, gdyby jeden z moich najlepszych wysłanników jest całkowicie zindoktrynowany przez jakiegoś paskudnego osobnika. Chociaż, w sumie... kara to taka trochę pokuta, prawda? A Bóg pokutę to uwielbia bardzo. Więc chyba powinien być zadowolony. Albo nie, bo Miki z takiej kary czerpie przyjemność, a pokuta polega na tym, by zrozumieć swoje błędy i żałować swych grzechów. Wątpiłem szczerze, by Miki żałował swojego postępowania. Co więcej, zamierza to robić specjalnie, właśnie po te kary. 
- Będziesz całkowicie zdany na moją łaskę i niełaskę – powiedziałem, delikatnie podgryzając jego szyję tylko po to, by zaraz zejść niżej ustami i wbić zęby w jego obojczyk. Jego krew była chyba najsmakowitszym przysmakiem na tym świecie. - Zajmij się tymi kwiatkami. Chcę, byś się skupił całkowicie na mojej osobie, i już nie myślał o tych kwiatkach i o tym, czy przetrwają, czy nie przetrwają nocy – odpowiedziałem, po czym zlizałem tę kropelkę czerwonej krwi spływającej po jego szyi. Nic nie może się zmarnować, zwłaszcza coś tak pysznego i rzadkiego w tym świecie. Jak to jest, że jego krew jest aż taka pyszna? Nikomu bym jej nie oddał. I jego też bym nikomu nie oddał. Moja Owieczka należała tylko i wyłącznie do mnie, i każdego innego śmiałka, który będzie chciał się wokół niego zakręcić, natychmiast zlikwiduję. I to nie podlega negocjacji. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Martwiłem się o męża i o to jego zmęczenie, ale miałem cichą nadzieję, że to po prostu nie jest jeszcze rozbudzony. Na wszelki wypadek poprosiłem jeszcze o dwie kawy, jedną dla mnie, drugą dla niego. Będę musiał w końcu jakoś przetrwać tę noc, już czułem, że sam mogę mieć tu ciężko. Nie dość, że wstałem wcześnie, to i poprzedniej nocy za bardzo nie wypocząłem. Nie mam jednak wyjścia, muszę się przestawić, jak tę pierwszą noc przetrwam, to będzie dobrze. Zresztą, bez Haru u obok to i tak nie wypocznę, więc tak czy siak muszę na niego czekać, by dobrze wypocząć. Wychodzi na to, że i tak muszę czekać, i tak. 
- Niedługo kolacja z kawą zostanie nam przyniesiona – odezwałem się, wchodząc do sypialni. Haru już był przebrany i jako tako ogarnięty. Było to jednak akceptowalne, idzie tylko do pracy, więc jakoś ładnie wyglądać nie musi. Jeszcze by się za bardzo komuś spodobał, a o to na pewno bardzo łatwo, odkąd to zacząłem o niego dbać, bardzo się poprawił. Kiedyś owszem, miał w sobie to coś, co ludzi mogło zaintrygować, co zaintrygowało mnie, ale teraz nie dość, że przeze mnie zadbany, to jeszcze teraz jego sylwetka uległa znacznej poprawie. Nic, tylko brać. I jak ja mam być spokojny i nie być o niego zazdrosny, kiedy wygląda w ten sposób? Nie da się. 
- Oj, kawa się może przydać – stwierdził, cicho wzdychając. 
- Domyślam się. Jeżeli ma ci to pomóc pomyśl sobie, że na ciebie czekam i cierpię razem z tobą – odpowiedziałem, podchodząc do niego, by poprawić jego włosy, ale nie dlatego, by lepiej wyglądać, ale po prostu miałem ochotę, by pobawić się jego kosmykami. 
- To mi nie pomaga. Wiesz, że nie musisz się dla mnie przestawiać, prawda? - odpowiedział, cicho wzdychając. 
- Nie muszę, ale chcę. Zresztą, spanie bez ciebie nie jest takie przyjemne, nie potrafię bez ciebie wypocząć, tak więc chyba i tak lepiej na ciebie poczekać – stwierdziłem, nie przestając się bawić jego mięciutkimi kosmykami. Jak dobrze, że o nie zadbałem, i już nie są takie suche i toporne. Ile on sobie przy tym ponarzekał, to jego, mój panie, jaki był on niezadowolony, kiedy zwracałem uwagę na to, by poprawnie używał kosmetyków, ale wpoiłem mu te nawyki, i z tego jestem bardzo dumny. 
- Obiecaj mi jednak, że jak poczujesz zmęczenie, to pójdziesz spać, a nie będziesz na mnie uparcie czekać – poprosił, i co ja mam mu odpowiedzieć? Zgodzić się? Nie ma mowy, że pójdę spać bez niego. 
- Zobaczymy, jak to będzie – odpowiedziałem neutralnie, odwracając głowę w kierunku drzwi. - Chodźmy, najwyższa pora coś zjeść i się trochę rozbudzić.
- Tak, bo z pełnym żołądkiem będę rozbudzony – westchnął ciężko, po czym odsunął podszedł do krzesełka i odsunął je dla mnie, bym mógł usiąść przy stole. 
- Wyjdziesz na zimno i zaraz się rozbudzisz – odparłem, uśmiechając się do niego lekko. - A jak po zjedzeniu kolacji zostanie nam wystarczająco dużo czasu, może uda mi się jeszcze zaserwować deser – dodałem, uśmiechając się do niego znacząco. Może na pełny stosunek czasu nam nie starczy, no ale na małą przyjemność dla niego... cóż, wszystko zależy od niego. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Szczerze całkowicie o tym zapomniałem, oczywiście mówił mi to i wtedy bardzo się z tego cieszyłem, natomiast teraz dalej się cieszę, to oczywiste po prostu o tym zapomniałem, ostatnio zdecydowanie za dużo się działo w naszym życiu, z powodu czego zapomniałem o dosyć istotnych sprawach, które powinny cały czas krążyć po mojej głowie.
– Przepraszam, całkowicie o tym zapomniałem, tak bardzo skupiłem się na Merlinie, że zapomniałam o bożym świecie, zapomniałem też o tym, że miałeś pracować do końca roku – Przyznałem, teraz wszystko sobie przypominając. Czas z synem był pięknym czasem, ponieważ tęskniłem, zanim, natomiast zabrał mi on wiele energii, wiele siły i świadomości, którą trochę utraciłem na poczet używania swojej mocy, która była potrzebna, aby nasz syn znów mógł żyć tak jak dawniej mimo bólu, który już nigdy nie zaniknie.
– Na pewno dobrze się czujesz? – Zapytał, kładąc dłoń na mój lodowaty policzek, za bardzo się o mnie martwi, ja tak jak one też czasem mam prawo o czymś zapomnieć, mam wiarę na głowie z powodu czego czasem mówię lub myślę o rzeczach, które już przeminęły, lub które będą znacznie później, niż przypuszczałem.
– Sorey nie martw się o mnie, jestem cały i zdrowy, nic się ze mną nie dzieje, po prostu zapomniałem, mając tyle na głowie, chyba miałem na to prawo – Wyjaśniłem, zbliżając się do jego ust, aby złączyć je w pocałunku, których chętnie pogłębił, dłońmi, przyciągając mnie bliżej.
– I gdyby coś ci się stało, dałbyś mi o tym znać? – Dopytał, przeglądając mi się uważnie, bawiąc w palcach moimi długimi włosami.
– Oczywiście, że tak – Zapewniłem, patrząc głęboko w jego rubinowe oczy.
– Jesteś pewien, że tak? – Dopytał, a głos jego brzmiał, tak jakby nie do końca mi ufa, czyżby właśnie tak było? Nie ufał mi? Tylko dlaczego? Czy miał powód, aby mi nie ufać? Czy kiedykolwiek go oszukałem? Fakt czasem coś przed nim ukrywam, natomiast, gdyby i w tej chwili tak było, od razu by to wyczuł, dlatego właśnie odpuszczam sobie ukrywanie czegoś przed nim doskonale, wiedząc, jak później może się to zakończyć.
– A czy słyszysz w moim głosie lub w moich myślach kłamstwo? – Sorey przyjrzał mi się bardzo uważnie, dłonią mocno chwytając moje włosy, oblizując swoje wargi.
– Nie wyczuwam, ale jeśli wyczuję, bardzo surowo cię ukarzę – Wyszeptał mi do ucha, podgryzając mój płatek u lewego ucha, a nie na chwilę, nie puszczając moich włosów…
Moje ciało odruchowo zadrżało, pragnąc więcej, niesamowite jak spaczony byłem, jak strasznie chciałem, aby plugawił moje ciało, robiąc ze mną, cokolwiek tylko chcę. Jego czerwone oczy jak ogień rozpalają codziennie moje ciało, chcę go więcej i więcej, chcę, aby wziął mnie tu i teraz, mimo że wiem, dlaczego nie możemy, może gdyby nie pragnął tak bardzo słyszeć mojego głosu, a ja nie byłbym taki głośny, wszystko byłoby inaczej…
– Ukażesz mnie? – Mówiłem, a głos mój drżał, ze mną zdecydowanie jest coś nie tak I nic nie mogę na to poradzić.
– Ukaże – Stwierdził, co naprawdę bardzo mi się spodobało.
– W takim razie może faktycznie postaram się, aby tak się stało – Odpowiedziałem, uśmiechając się do niego zadziornie, lubiąc słuchać, gdy mówi do mnie w taki sposób.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Szczerze powiedziawszy, bardzo nie chciało mi się wstawać i chociaż słyszałem głos mojego męża, nie otworzyłem ani na chwilę oczu, pięć minut to przecież tylko pięć minut nic wielkiego się nie stanie, no, chyba że się spóźnisz, wtedy to już na pewno będę miał kłopoty.
Mój mąż próbował jeszcze raz mnie obudzić, to w końcu mu się udało, a raczej cały czas mu się udawało, tylko mi nie chciało się otwierać oczu, w końcu już od dawna nie spałem, a jedynie leżałem, doskonale, czując się przy nim, mogą wciągnąć do płuc zapach, który tak bardzo kochałem i którego będzie brakowało mi całą noc. Oby te nocki minęły najszybciej, jak się da, w innym wypadku mogę zwariować lub nie daj Boże zrobić coś, czego później będę żałować, a nie chcę żałować niczego, tym bardziej nie w pracy, którą lubię mimo to, jak czasem bardzo mnie wkurza.
– Już, już wstaje – Ziewnąłem cicho, podnosząc się do siadu, nie czując się ani trochę wyspanym wręcz przeciwnie, czując jeszcze większe zmęczenie, ten sen to nie był jednak najlepszy pomysł. A mogłem pójść na spacer, przynajmniej nie byłbym aż tak zmęczony, no nic teraz już na to trochę za późno.
– Wyspałeś się? – Usłyszałem, gdy tylko podniosłem się, rozciągając leniwe i zastygłe mięśnie.
– Nie do końca, mam wrażenie, że ta drzemka wywołała u mnie jeszcze większe zmęczenie – Przyznałem, zbliżając się do niego, aby ucałować jego policzek.
Mój mąż patrzył na mnie w milczeniu trochę tak, jakby się nad czymś zastanawiał, a to ciekawe nad czym, co siedzi w jego pięknej główce, aż chciałoby się zetknąć tam w jego myśli, aby poznać do mu w duszy gra.
– Dlaczego mi się tak przyglądasz? – Zapytałem, gdy nie odzywał się przez kolejne kilka minut, analizując mój wygląd, a może nie wygląd, nie wiem, chociaż przyznam, że chciałbym wiedzieć co takiego ciekawego myśli.
– Ja? Co? A no tak wybacz, tak sobie patrzę na ciebie, o niczym nie myślę, przynajmniej o niczym konkretnym – Stwierdził, zerkając na zegarek. – Powinieneś się pośpieszyć, czas cię goni, nie możesz się spóźnić, a zjeść też coś musisz – Pośpieszył mnie, podnosząc się z łóżka, a on, po co wstawał? Przecież może leżeć, to ja muszę wstać i iść pracować nie on, to znaczy, skoro nie pracował cały dzień, to teraz będzie musiał to odrobić, i to wiem, natomiast ma na to czas, niech dziś prześpi spokojnie noc, a jutro, jutro będzie mógł pracować, gdy ja będę spał, chociaż czy będę spał? No właśnie tego nie wiem, nikt tego nie wie, chociaż domyślić się można.
– A ty, po co wstajesz? – Dopytałem, zerkając na męża samemu, podnosząc się z łóżka, musząc się szykować, aby faktycznie nie spóźnić się do pracy, bo to mogłoby stać się sporym problemem dla mnie i dla mojego szefa, który by mnie zwolnił.
– Jak to, co robię? Przecież muszę przygotować ci jedzenie, to znaczy muszę poprosić służbę, aby ci się przygotowała – Wyjaśnił, opuszczając sypialnie, nie dając mi nawet dojść do słowa, przecież sam mogę prosić o posiłek, no cóż, najwidoczniej nie mogę, niech już mu będzie, zajmę się sobą, a on niech zajmuje się resztą.

<Paniczu? C:>

środa, 26 lutego 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Od razu zauważyłem, gdzie podąża spojrzenie Mikleo. Na te jego głupie kwiatki. Znaczy, kwiatki nie mogą być głupie, bo nie myślą, no ale żyją. Ma mnie tu na wyłączność, a jemu dalej zielenina w głowie... on to jest niesamowity, ale w tym konkretnym przypadku nie jest to w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Co mają te kwiatki, czego nie mam ja? Liście? Że są zielone? Przecież ja nawet mniej potrzebuję od takiego przeciętnego kwiatka, bo ani wody, ani słońca, ani nawozu, tylko Mikleo. On był dosłownie wszystkim, czego to potrzebuję. 
- Czemu tak się patrzysz na te kwiatki? - bąknąłem cicho, nie spuszczając z niego wzroku. 
- Hmm? A tak mam je na linii wzroku, to się patrzę. Się zastanawiam, czy wytrzymają jeszcze ten jeden dzień, nie chcę, by mi padły, zwłaszcza, że wśród nich jest prezent od ciebie, a jego bardzo byłoby mi szkoda – odpowiedział zgodnie z prawdą, dalej nie odrywając wzroku od parapetu. 
- Jak dla mnie te kwiatki wyglądają całkiem normalnie – odparłem, nie rozumiejąc jego zmartwienia.
- No właśnie nie, mają opadłe listki. Nie podlewałeś ich, kiedy mnie nie było, prawda? - zapytał, na co pokręciłem głową. 
- No cóż, nie przypominałeś mi, ani nie miałem takiego polecenia, no tak je trochę w spokoju zostawiłem – wyjaśniłem, na co Mikleo cicho westchnął. - Ale chyba lepiej, że nie są przelane, bo jakby były przelane, to by tam te wszystkie korzenie pogniły  - dodałem, chcąc się jakoś usprawiedliwić. 
- No w sumie... - westchnął ciężko, niby się ze mną zgadzając, ale nie będąc zadowolony. 
- Jeżeli tak bardzo potrzebujesz się zająć tymi kwiatkami, no to idź się nimi zajmuj – odezwałem się w końcu dostrzegając, że jeżeli tymi kwiatkami się nie zajmie, to one mu z głowy nie wyparują. A ja jednak chciałbym, by był skupiony na mnie, nie na kwiatkach, co potrzebują gówna, by przeżyć. I kilku innych czynników także. 
- Teraz spędzam czas z tobą, kwiatkami zajmę się, jak pójdziesz do pracy – wyznał, na co zmarszczyłem brwi. Czekaj, co? Ja tu chyba czegoś nie łapię. 
- Jakiej pracy? - spytałem całkowicie poważnie. Czy ja coś omijałem? Może ja o czymś nie pamiętam? Od dawna nie zaobserwowałem u siebie problemów z pamięcią, znacznie gorzej było ze mną, kiedy byłem aniołem, tam to dopiero wszystko mi się mieszało. Dobrze, że już odzyskałem jasność umysłu, to było męczące, kiedy wspomnienia się ze sobą mieszały. 
- No... twojej? Tej na nocki, jako ochroniarz? - powiedział to takim tonem, jakby to było coś oczywistego, ale to chyba dla niego, bo na pewno nie dla mnie. 
- Czy ja wiem, czy to była praca ochroniarza...? Ochroniarz brzmi tak bardzo poważnie, i oficjalnie. A ja byłem zwykłym wykidajłą, co dawał w pysk każdemu, kto robił kłopoty. I już przecież tam nie pracuję. Mówiłem ci, że pracuję tam do końca roku, no a rok się skończył. Pieniądze z tej roboty starczą nam na dłuższy czas, mam nadzieję, i jak zauważę, że będzie ich znów mniej, no to ponownie coś znajdę. Nie pamiętasz, jak ci mówiłem o tym? - zapytałem, troszkę zmartwiony faktem, że tak ważne informacje mu umykają. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Spacer? Nie byłem pewien, czy był to aż taki dobry pomysł. Znaczy, pomysł był na pewno dobry, ale czy w tej chwili był on mu potrzebny bardziej niż sen? Nie wydaje mi się. Wstał wcześnie, a przed nim jeszcze cała noc na nogach.
– Nie wolałbyś się przespać? Sen dobrze ci zrobi, a spacerować będziesz przez całą noc – zaproponowałem, patrząc na niego z małym zmartwieniem. Na tej zmianie będzie musiał być bardziej skupiony niż zazwyczaj. Chyba, że będzie sam, wtedy będzie mógł być troszkę spokojniejszy i się tak nie pilnować. 
– Ale nie w tak cudownym towarzystwie – wyszczerzył się głupkowato, chwytając moją dłoń i unosząc ją, by zostawić na jej wierzchu pocałunek. 
– Moje towarzystwo masz niemalże zawsze. A w pracy będziesz musiał być skupiony, by nie popełnić żadnej gafy i głupio się nie wydać – wyjaśniłem, nie spuszczając z niego wzroku. 
– Jeszcze mi się zaśpi i wtedy już w ogóle się mogę z pracą pożegnać – Haru westchnął ciężko, a ja dzięki jego słowom zrozumiałem, co go powstrzymuje przed odpoczynkiem. 
– Więc cię przypilnuję. Położę się obok i będę czytać, a ty w tym czasie sobie odpoczniesz – zaproponowałem, uśmiechając się łagodnie. 
– Wolałbym spędzać z tobą inaczej czas niż śpiąc przy twoim boku – bąknął cicho, pisząc policzki. Trzydziestoletni mężczyzna, a jak trzyletnie dziecko. 
– Na to będziemy mieć jeszcze mnóstwo czasu – powiedziałem łagodnie, chwytając za książkę. – No już, głowa na poduszkę i dobranoc. Obudzę cię odpowiednio wcześnie, byś jeszcze coś zdążył zjeść – dodałem, usadawiając się wygodnie na mięciutkim materacu. 
– To niesprawiedliwe – bąknął, ale posłusznie położył się na łóżku, i przełożył rękę przez mój pas, mocno mnie do siebie tuląc i przysuwając nos do mojego ubrania, jakby chciał cały czas czuć mój zapach. Zauważyłem, że ostatnio coraz częściej właśnie to robił, wsuwał nos w moje włosy, albo przysuwał go do mojego ubrania, i brał głębokie wdechy. Mój zapach naprawdę aż tak mu się podobał? Ja wiem, że pachnę dobrze, zawsze się staram dobrze dobrać zapachy, a teraz, dzięki właśnie jemu, wiem, jak faktycznie pachnę, bardziej świadomie dobieram nuty zapachowe, by ten naturalny zapach podbić, no ale żeby aż tak? Nawet nie był on jakoś szczególnie atrakcyjny, czy zmysłowy, jak kiedyś zakładałem...
Tak jak myślałem, Haru zasnął szybciej, niż zapewne sam przypuszczał. Mój biedaczek... Gdybym tylko tam był, zaraz bym się tym zajął i nie dopuścił do tak okropnej zmiany. Jak on sobie później beze mnie poradzi w tej pracy...? Mam nadzieję, że później dostanie wolne, szczególnie, jak ciąża będzie już w tym stanie zaawansowanym. Nie wyobrażam sobie być wtedy sam. Cała ciąża trochę mnie przeraża, ale nie mogę oczekiwać od niego, że całe dziewięć miesięcy będzie ze mną. Myślę, że jakoś sobie poradzę przez te pierwsze kilka miesięcy. Nie będę miał wyjścia, nie chciałbym, by Haru tak długo przy mnie musiał trwać, doskonale wiem, jak on nie lubi być w zamknięciu. 
– Haru, już dziewiętnasta. Najwyższa pora wstać – odezwałem się łagodnie, kiedy nadeszła odpowiednia pora. Haru coś tam wymamrotał, tuląc mnie mocniej do siebie. Skoro tak bardzo nie chce wstawać do tej pracy, to czemu dalej pracuje? Ja przecież byłbym w stanie go utrzymać, a on mógłby sobie robić to, na co ma ochotę i kiedy tę ochotę ma. Ja nie miałbym z tym problemu. 

<Piesku? c:>

wtorek, 25 lutego 2025

Od Mikleo CD Soreya

Zachował się jak dziecko mające zaledwie pięć lat, to właśnie takie potrzebują najbardziej uwagi swojej mamy, nie pozwalając jej zrobić nic co, by nie wiązało się z nimi samymi.
– Nie dasz rady sam? Mama musi zająć się innymi rzeczami nie tylko dziećmi – Odpowiedziałem, kładąc dłoń na jego policzku, uśmiechając się ciepło
– Mama w tej chwili ma poświęcić czas tacie i zadbać o jego dobre samopoczucie – Stwierdził, chwytając moją dłoń, aby ją ucałować, co łączyło się równocześnie z oznaką miłości i szacunku, którą mnie darzył.
– To może być trudne, skoro są dzieci – Wyjaśniłem, starając się zapanować nad palącymi policzkami, które ujawniały, cały mój wstyd i zażenowanie.
– Tak mówisz? Myślę, że mając w ustach mojego kutasa, nie będziesz zbyt głośny, a i tak poprawisz moje samopoczucie – Słysząc, te słowa zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony. Na Boga, co się dziś z nim dzieje, przecież w każdej chwili mogą zejść tu dzieci i usłyszeć co mówi, przecież to nieodpowiedzialne.
Chyba ktoś tu się za bardzo poczuł, zapominając o tym, gdzie jest i jak zachowywać się powinien.
– Sorey przestań, naprawdę dzieci mogą to usłyszeć – Miałem wrażenie, że moja twarz zapłonęła żywym ogniem, a ja mimo wielkich chęci nie byłem w stanie sobie z tym poradzić.
Mój mąż, widząc moją twarz, oblizał wargi, chwytając mnie w swoje ramiona, a wszystko po to, abym mógł znaleźć się na łóżku tuż pod nim.
– Oj Miki skarbie ależ ty mnie nakręcasz, gdyby nie dzieci chybabym nie wytrzymał – Wyznał, całując mnie w czoło, kładąc dłoń na moim rozgrzanym policzku. – Za bardzo się wstydzisz, dzieci przecież nic nie słyszą, a gdybym wiedział, że do nas schodzą, od razu przestałbym mówić ci to wszystko – Dodał, nie odrywając wzroku od mojej buraczanej twarzy, która nie potrafiła znów wrócić do swojej naturalnej bladości.
– Nie słyszą, ale… – Nie dokończyłem, bo jego ciepłe usta zamknęły moje, każąc mi się skupić całkowicie na sobie.
– Już cicho, nic nie mów, skupi się na tym, co mówię, a nie na tym, co mogą usłyszeć – Wyszeptał, gdy tylko nasze usta oderwały się od siebie, a jego spojrzenie błądziło po moim ciele.
Nie odpowiedziałem, uważnie go obserwując, wiedziałem oczywiście, że do niczego między nami nie dojdzie, a mimo to odczuwałem dreszcze i podniecenie, gdy tak na mnie patrzył, co gorsza, on wiedział i czuł, co dzieje się z moim ciałem i nic nie mógł na to poradzić.
Cisza trwała jeszcze chwilę nim położył się na swojej połowie łóżka, przyciągając mnie bliżej siebie.
– Kocham cię owieczko – Odparł, całując mnie w czoło, gładząc moje plecy, sprawiając mi tym naprawdę sporą przyjemność.
– Ja ciebie też kocham, i to bardzo kocham – Przyznałem, kładąc głowę na jego klatce piersiowej, wpatrując się w okno i kwiaty stojące na nich, układając sobie w głowie, którym się zajmę jako pierwszym, gdy Sorey pójdzie do pracy.
Nie chce mi się spać, a więc nie będę się zmuszał do snu, zrobię coś pożytecznego, nim całkiem moje kwiaty padną, a na sprawiłoby mi bardzo dużo smutku.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Nie musiał mnie tak poprawiać ani tak dbać o mój wygląd przecież to tylko moja mama, ona wie, jak wyglądam, nie muszę się przed nią za bardzo prezentować, to nie jest konieczne, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Nie odzywałem się, natomiast, grzecznie, czekając na to, co zrobi ze mną mój mąż, niech poprawi moje włosy, skoro sprawia mu to radość.
– Wyglądasz pięknie – Stwierdził, całując mnie w nos, odsuwając się, idę mnie, gdy tylko służąca zapukała do naszych drzwi, zapraszając nas na posiłek. – Chodź, idziemy – Dodał, a ja grzecznie ruszyłem za niego do jadalni, gdzie znajdowało się przygotowane dla nas jedzenie, do tego również i moja mama pojawiła się w jadalni zaproszona przez służbę.
– Proszę, to pani miejsce – Daisuke wskazał mojej rodzicielce miejsce, które miała zająć obok nas, abyśmy wspólnie mogli zjeść i rozmawiać o wszystkim, o niczym, o czymś ciekawym i głupim, po prostu, aby rozmawiać, mając ku temu dobrą okazję.
Wspólny posiłek z bliskimi był naprawdę bardzo przyjemny, aż miło było sobie porozmawiać o nieznaczących rzeczach, które gdzieś tam krążyły nam po głowie.
Trochę nam zeszło na posiłku, a to właśnie z powodu rozmowy, moja mama miała tak wiele do powiedzenia, była strasznie wygadana, to również miałem po niej, lubiłem gadać, i to dużo, a do tego wszystko po niej odziedziczyłem tę naiwność, bycie dobrym dla ludzi ma swoje plusy, szkoda tylko, że każdy to wykorzystuje, i to nie tak, jak robić to powinien.
Cieszę się, natomiast, że jestem tak podobny do mamy, bo, mimo że jestem, a raczej byłem na nią zły za to, że mnie zostawiła, cieszę się, że charakter mam jej, z tego, co powiedziała mi o tacie. Miał zupełnie inny charakter, był on bardziej złożony do tego należącego do wujka, który kiedyś był inny i o dziwo, chociaż to dziwne nawet lubił moją mamę. Dlaczego więc tak niezbyt chlebnie się o niej wypowiadał? Może to zasłona, sam nie wiem, może kiedyś mi to wyjaśni, chociaż nie on o takich rzeczach nie rozmawia, zawsze się wymiguje i nie odpowiada na zadawane pytania, no, chyba że ma z tego powodu korzyści.
Po wspólnym posiłku każde z nas ruszyło we własną stronę, mama poszła odpocząć, a my udaliśmy się do sypialni w sumie również odpocząć, bo co też innego mogliśmy robić? Na nic innego nie było za bardzo ochoty ani siły, to znaczy może i się siły znajdzie, ale czy chęci są? Myślę, że niekoniecznie.
– Jestem zmęczony – Mruknąłem, mówiąc to na głos, chociaż wcale nie musiałem, natomiast chciałem i nawet tego nie ukrywałem.
– Tak? – Dopytał, mimo że przecież doskonale słyszał, co powiedziałem.
– Tak – Zapewniłem, przecierając swoje zaspane oczy.
– W takim razie może się zdrzemnij? – Zaproponował i niby to powinienem się zgodzić, natomiast, co jeśli zaśpię? Mało prawdopodobne, ale to też może się wydarzyć. Wiadomo, jak bywa w życiu.
– A może tak, zamiast leżeć, czy też spać przejdziemy się na spacer? Obojgu nam to dobrze zrobi – Zaproponowałem, bawiąc się jego palcami i obrączką, która pięknie błyszczała na jego palcu.

<Paniczu? C:>

poniedziałek, 24 lutego 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Widząc ten przecudowny rumieniec na jego twarzy, uśmiechnąłem się szeroko. Na wszystkie kręgi piekieł, jakiż był to przecudowny obrazek. Tak strasznie ciężko mi go ostatnio zawstydzić, a kiedy mi się już uda, to widoki są niesamowite. Ciekawe, czy był kiedyś taki czas, w którym o rumieńce na jego policzkach było bardzo łatwo. Bo musiał przecież być taki okres, w którym to mój Miki był niewinny, nietknięty, i jakaś taka głupotka sprawiała, że jego policzki płonęły uroczą czerwienią. Niewinny Miki... to był na pewno ciekawy obrazek, którego nie pamiętam i nigdy już sobie nie przypomnę. Jak wiele takich wspaniałych wspomnień straciłem? O jak wielu swoich grzechach zapomniałem? Na pewno o jednym, dosyć istotnym, który to Miki trzymał w sekrecie przede mną całe moje anielskie życie. Powinien mi o tym powiedzieć, powinienem wiedzieć, że całe swoje życie zmierzam ku ciemności. Teraz jednak już na to za późno i nie mam coś się za to złościć i mu wypominać. Nic z tym nie zrobię. 
- Naprawdę sądzisz, że gdyby dzieciaki były tu na dole z nami, to bym mówił takie rzeczy? - zapytałem rozbawiony, obserwując go z uwagą. Naprawdę się zamyślił, skoro nawet takiego faktu nie zauważył. A co dopiero mnie... To przez te kwiatki. Za bardzo się na nich skupia, i niby nie powinienem być na niego o to zły, przecież sam mu takowego kwiatka na święta sprezentowałem, ale żeby aż tak skupiać się na kwiatkach? Co jest ważniejsze, zielenina czy rodzina? Dla mnie odpowiedź jest bardzo prosta. 
- Nie wiem, jesteś nieobliczalny – odpowiedział cichutko, dalej strasznie zawstydzony. Rany, jak strasznie go ta sytuacja przytłoczyła, a wystarczyło, że zaistniała możliwość, by dzieciaki to usłyszały, i on już pokornieje. 
- Ja wiem, że jestem demonem, ale znam granice dobrego smaku. Dzieci wróciły na górę jakiś czas temu, czego chyba nie zauważyłeś, skupiony na kwiatkach – uspokoiłem go, gładząc jego rozgrzany policzek. - Ale jeżeli ma to wywoływać tak cudowny rumieniec na twoich policzkach... może rozważę to, czy od czasu do czasu nie wykorzystać sytuacji – zaśmiałem się głupkowato, na co Miki uderzył mnie pięścią w klatkę piersiową, jeszcze bardziej zażenowany. 
- Jesteś okropny – burknął, spuszczając wzrok. A teraz co się stało? Przecież dzieciaki tego nie słyszały, ja sobie żartuję, a on dalej taki speszony był. 
- Jak miło, że w końcu zauważyłeś – ucałowałem go w nosek, nie przestając się szczerzyć. - Skończyłeś się już zajmować tymi kwiatkami czy już możesz się skupić na mnie? - zapytałem, chcąc już pójść do łóżka, przytulić się do niego, pogadać, spędzić czas, tak po prostu,. Trochę nudno, jak na moją rasę, no ale co miałem zrobić? Skoro nie mogłem robić to, co do mojej rasy należało, to muszę się zachowywać spokojnie. 
- Jeszcze muszę się nimi zaopiekować... podlać, usunąć chore albo uschnięte listki, zetrzeć kurze z nich. Ale później będę cały twój – odpowiedział, co mnie nie pocieszyło. 
- Ale ja potrzebuję cię teraz – burknąłem cichutko, pusząc swoje policzki. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Co konkretnie zaprzątało moją głowę? Najbardziej chyba jedna rzecz, co chyba się nigdy nie zmieni, dopóki tego nie przeżyję. I nie wiem, czy Haru mnie zrozumie, już nie raz mu o tym mówiłem i za każdym razem mnie uspokajał. Czy to jednak sprawiało, że mniej się martwiłem? Niekoniecznie. W końcu, podczas ciąży tyle rzeczy może pójść nie tak... o ile w ogóle do tego dojdzie, może być przecież tak, że moje ciało nie będzie w stanie zajść w ciążę. 
- Wkrótce powinniśmy się starać o dziecko, nim stanę się jeszcze starszy i szansa na zajście w ciążę będzie coraz to mniejsza. Zresztą, im starszy będę, tym gorzej. To i tak późno, będę podchodził pod pięćdziesiątkę, kiedy one będą dorastać... o ile dożyję – odpowiedziałem, rysując szlaczki na jego klatce piersiowej. 
- Daj spokój, wszystko będzie w porządku. I wszystko się uda, będę przy tobie i będę ci pomagać, i wspierać – uspokoił mnie, tuląc do swojego ciała. Tak, jak myślałem, będzie mnie wspierać, i to wsparcie jest dla mnie bardzo ważne. Jednak dalej się martwiłem. - A jak czujesz, że to dla ciebie za dużo, zawsze możesz zrezygnować. Jest jeszcze adopcja, tak? 
- Obiecałem ci coś. I obietnicy dotrzymam. Jeżeli jednak okaże się, że nie moje ciało nie da rady, to wtedy nam to zostanie. Wpierw spróbujmy tego... twoja nocna zmiana trochę nie będzie nam w tym pomagać – westchnąłem cicho, niepocieszony z tego faktu. Ta nocna zmiana wszystko mi psuje, miałem całkiem dobre plany, i wszystko się popsuło. Znaczy, i tak nie będę rezygnował, po pełni wypiję tę miksturę. Wpierw muszę zadbać o Haru i jego potrzeby, które w tym dniu są strasznie duże. Oby w pełnię został w domu, nocna zmiana wtedy mogłaby być dla niego strasznie ciężka... gdybym tylko jeszcze pracował, nie dopuściłbym do tego. Wiem, że Haru nie zachował się dobrze, nie przychodząc wtedy do pracy, ale zrobił to z mojego powodu, gdyby nie ja, byłby w tej pracy. I wziąłbym na siebie za niego tę karę, ale skoro nie mogłem tego zrobić, to chociaż mu będę dotrzymywać towarzystwa. 
- Też mi się to nie podoba – wyznał, cicho wzdychając. - Ale szybko ten miesiąc minie – dodał, znacznie bardziej optymistycznie. I to był Haru, którego znałem, i za którym tak strasznie tęskniłem. Uśmiechnąłem się łagodnie do męża, przymykając oczy. Też w to musiałem uwierzyć. - Służąca idzie nas zaprosić na obiad – usłyszałem po chwili i po tej wiadomości musiałem się podnieść z łóżka, troszkę się ogarnąć, skoro wszyscy teraz spotkamy się przy stole. Chciałbym dobrze wypaść przy jego mamie. 
- Więc pora się zbierać – wyznałem, podnosząc się na równe nogi. - O której zaczynasz zmianę? - zapytałem, podchodząc do łóżka, by poprawić włosy i wygładzić koszulę. 
- Dwudziesta pierwsza. O piątej kończę, więc tak przed szóstą powinienem już być tutaj – odpowiedział, na co pokiwałem głową. Nie wiem, jak do tej godziny wytrwam, ale będę się starał. 
- To jeszcze trochę czasu mamy – odpowiedziałem, zerkając na zegarek. - Chodź tu do mnie. Też się musisz prezentować – dodałem, musząc się jeszcze zająć swoim mężem. Ja lepiej już wyglądać nie będę, wyciągnąłem maksimum ze swojej prezentacji i najpewniej nie wyglądałem najpiękniej, ale chociaż Haru będzie się wspaniale prezentował, tylko mu muszę włosy ułożyć. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Ze względu na to, że Hana zjadła, pierwsza postanowiła, że dziś to ona będzie tą, która pomyje naczynia, aby jutro mógł zrobić to jej brat.
Tak więc szybko się podzielili, ustalając, kto i kiedy będzie mył naczynia, nawet za bardzo nie narzekając, a jednak się da szkoda tylko, że czasem trzeba ich do tego przymusić, nic by się im nie stało, gdyby tak sami na to wpadli, chcąc nam czasem pomóc w obowiązkach domowych, i to nie tylko w tych należących do ich obowiązków, jak sprzątanie pokoi, z czym również nie zawsze sobie radzą.
Po zjedzeniu swojej porcji podałem Hanie talerz, opuszczając kuchnie, zwracając uwagę na moje kwiatki, które potrzebowały uwagi, z tego, co zauważyłem, wypadłoby je podlać i oczyścić z żółtych liści, a więc wygląda na to, że mam co robić i chętnie to uczynię, i to od razu, póki jeszcze o tym pamiętam.
Skupiając się całkowicie na kwiatkach, straciłem całkowicie kontakt z rzeczywistością, skupiając się tylko na tym, co w tej chwili robię, nie potrzebując niczego innego, nie myśląc też o niczym innym, miałem co robić, a więc nic nie zwracało za bardzo mojej uwagi.
Na ziemię wróciłem, dopiero gdy poczułem dłonie mojego męża oplatające się wokół mojej talii.
Odruchowo odwróciłem głowę w jego stronę od razu, czując ciepłe usta na moich ustach.
– Nie słuchasz mnie – Mruknął, niepocieszony mocno przytulając do siebie, chcąc, abym poświęcił mu całą swoją uwagę, odkładając na bok obowiązek związanych z kwiatami.
– Przepraszam, skupiłem się na pracy, co mówiłeś? – Skupiłem na jego osobie całą moją uwagę, aby znów nie powiedział, że go ignoruje, kiedy tak naprawdę zwracam na niego całą swoją uwagę, a przynajmniej robię to teraz, bo jeszcze chwilę wcześniej skupiałem się na roślinach.
– Mówiłem, że masz zostawić te kwiatki, bo to ja powinienem być twoim zainteresowaniem – Stwierdził, uśmiechając się do mnie głupkowato, tak jak to zawsze wychodziło mój najlepiej.
Rozbawiony jego słowami i czynami pokręciłem łagodnie głową, łącząc nasze usta w namiętne pocałunku.
A kiedy tylko oderwałem je, aby powietrze wciągnąć do płuc, spojrzałem głęboko w jego oczy, kładąc dłoń na prawy policzek.
– Wiesz, że cię kocham? – Zapytałem, gładząc jego policzek, który lubiłem zresztą jak jego całego, szalałem za nim i nigdy tego nie ukrywałem nawet, wtedy kiedy stał się demonem, dla mnie wciąż był, jest i będzie przystojny bez względu na to ile blizn ma pod skórą i jak bardzo ukrywa się, aby nie pokazać mi swojego prawdziwego ja, nieświadom chyba tego, że wielokrotnie już go widywałem takiego prawdziwego, podczas naszego spełnienia.
– Oj wiem to doskonale, gdybyś nie kochał, nie jęczałbyś tak głośno, wypinając się jak tresowana suczka – Jego słowa trochę mnie zawstydziły, a co, jeśli to usłyszą dzieci? Nie powinien tak do mnie mówić w ich obecność.
– Nie mów tak, a co, jeśli dzieci usłyszą? – Mruknąłem, mając wrażenie, że policzki zaczynają mnie piec ze wstydu, nie wiem, czy chciałbym usłyszeć swojego tatę mówiącego coś takiego do mamy co jak co, ale są rzeczy, których usłyszeć dziecko nawet dorosłe już nie powinno, a przynajmniej tak mi się wydaje.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Co Ametyst mi powiedziała? Czy ja chciałem mu to powtarzać, nasza kotka powiedziała to do mnie, a nie do całego towarzystwa, chociaż czy to coś złego, że mu to przekażę? Wydaje mi się, że nie będzie miała do mnie o to żalu.
– Hym, co mi powiedziała? A czy to ważne? Mówiła to bezpośrednio do mnie – Odpowiedziałem, zajmując drugą stronę łóżka, chcąc przytulić go do siebie i tak relaksować się aż do momentu, w którym to wszystko będzie musiało się zakończyć, a obowiązki, które musimy wykonać, będą musiały wysunąć się na prowadzenie…
– Mimo wszystko chciałbym wiedzieć – Stwierdził, kładąc się na mojej klatce piersiowej, wtulając w moje gorącą ciało.
– Pomyślę i może ci powiem – Ucałowałem jego czoło, trochę mocniej przytulając do siebie, aby móc poczuć jego ciepło i przyjemny zapach, który tak uwielbiałem.
Mój mąż westchnął ciężko, nie mówiąc nic, myślał nad czymś? Chyba tak, a nawet jeśli nie, przecież nie musieliśmy rozmawiać, najważniejsze jest obecność, a nie to, co się wspólnie robi.
– Poczytasz mi coś? – Usłyszałem, dostrzegając spojrzenie mojego męża, które spotkało się z tym na leżącym do mnie.
– A nie wolisz ty czytać? Masz zdecydowanie lepszy głos od tego należącego do mnie – Zauważyłem, zdecydowanie bardziej wole, kiedy to on czytał, moim zdaniem robił to znacznie lepiej niż ja.
I to był zdecydowanie fakt, nie może twierdzić inaczej, nie zgadzam się z tym.
– Gdybym chciał, sam przeczytać nie prosiłbym cię o to, a skoro proszę cię, abyś to zrobił, chcę posłuchać ciebie nie siebie – Wyjaśnił, a ja zrozumiałem aluzję, z którą nie chciałbym dyskutować, to nic nie da, a ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę.
A więc co mi pozostało jak tylko podnieść się z łóżka, ruszyć po książkę, z którą mogłem ponownie wrócić do mojego panicza, który cały czas mnie obserwował.
Kładąc się obok, przytuliłem znów do siebie, zaczynając czytać książkę stronę po stronie, zerkając co jakiś czas na męża, który niby to słuchał, a jednak nie do końca był obecny. Trochę tak, jakbym czytał sam dla siebie, a przecież czytam dla niego, w przynajmniej to on tego chciał.
– Wszystko w porządku? – Zapytałem, zamykając na chwilę książkę, widząc, że i tak nawet nie zwrócił na to uwagi.
– Hym? Tak, dlaczego miałoby nie być? – Dopytał, przyglądając mi się uważnie, ciepło przy tym uśmiechając.
– Mam wrażenie, że mnie nie słuchasz, trochę tak, jakbym czytał dla siebie, a nie dla ciebie – Zauważyłem, ciekawy co takiego krąży po jego głowie z powodu czego nie słucha tego, co czytam.
– Nie, tak tylko sobie myślę o przyszłości i o tym, jak może ona zaskoczyć nas – Wyjaśnił, czym bardzo mnie zaciekawił.
Ciekawe, dlaczego myślę o przyszłości, w tej chwili jeszcze o tym myśleć nie musi, z drugiej jednak strony to dobrze, że myśli o przyszłości, chociaż on, bo mi nie za bardzo się śpieszy, to znaczy źle to zabrzmiało, bo jednak przyszłość nadchodzi coraz szybciej, jednak ja biorę wszystko z dystansem, powoli a do przodu.
– Co takiego zaprząta twoją głowę? – Zapisałem, skupiając całą swoją uwagę na jego cudownej osobie.

<Paniczu? C:>

piątek, 21 lutego 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Uśmiechnąłem się łagodnie na słowa mojego męża, nie uważając, by to było coś jakiegoś niesamowitego. A tak właściwie, to przecież było coś bardzo podstawowego, byłem pewien, że gdyby Miki się zabrał za obiad, mając składniki takie, jakie mamy, zrobiłby coś niesamowitego, a nie taką podstawę podstaw, co uczyniłem ja. Poza tym, gdyby nie Miki i jego rady, to co bym  zrobił, nie byłoby dobre. Tak więc mój wkład był niewielki, to Miki w rzeczywistości pociągał za wszystkie sznurki. 
- Gdyby nie twoje rady, nic by z tego nie wyszło – stwierdziłem, od razu biorąc się za mycie naczyń, by brudno nie było. A że dzieciaki i Miki jadły, no to padło na mnie. Zresztą, jak wszystko jeszcze takie świeże, a nie zaschnięte, to nawet się fajnie myje. Zresztą, co innego mam robić? Wszystko, co robić mogę, to obowiązki domowe. Ciekawe, w ilu demonicznych oczach stoczyłem się na samo dno z powodu tego, że robię te wszystkie uwłaczające rzeczy... a jednocześnie jestem silniejszy od większości z nich. A powinienem być silniejszy od nich wszystkich, by moja rodzina była bezpieczna. Zanim jednak stanę się aż tak potężny... minie chyba mnóstwo czasu. Posilam się raptem od czasu do czasu, tylko wtedy, kiedy muszę, zatem ten mój przyrost mocy jest bardzo powolny... gdyby tylko Miki mi pozwolił, wytępiłbym wszystkie kanalie tego miasta w dwa dni. Świat byłby lepszy, i ja silniejszy... no same plusy, ale Miki jest za dobry i wierzy w tych wszystkich okropnych ludzi, a raczej w to, że się zmienią, naprawią, odpokutują... za dobry jest na ten okropny świat. 
- Za dużo sobie ujmujesz. Od tej pory będę cię częściej wykorzystywać – odpowiedział, a ja wyczułem, jak uśmiecha się łagodnie. 
- Nie oponuję przed tym, ale też nie odpowiadam, jeżeli coś wam nie będzie smakować. Ja się nie znam na kulinariach. Ja tylko staram się, by wszystko, co wychodzi spod moich rąk, było zjadliwe – odpowiedziałem, nie uważając chcąc w pierwszej chwili odpowiedzieć coś innego, ale ze względu na obecność dzieciaków przy stole zdecydowałem się na bardziej dyplomatyczną odpowiedź, a przede wszystkim bardziej grzeczną. 
- Tym się już nie wywiniesz.
- Ależ ja się nigdy nie wywijam. Dla was zawsze mogę coś ugotować – odpowiedziałem, wycierając ręce. - Dzieciaki, jak już wszystkie zjedzą, jedno z was pozmywa to, co wyląduje w zlewie. Które, to sobie ustalcie między sobą. Jutro z kolei zrobi to drugie. I tak na zmianę – zarządziłem, postanawiając wprowadzić jakieś obowiązki. Myślę, że to dobry pomysł, by zaczęli coś robić. Myślę, że ten jeden dodatkowy, obowiązek raczej im harmonogramu dnia nie zaburzy. A jeżeli przedstawią mi solidne argumenty, może nawet im nawet raz na jakiś czas to odpuszczę. - I jakby ta cała nauczycielka dalej robiła wam problemy, dajcie mi znać. Porozmawiam z nią wtedy i ja już się dowiem, o co jej chodzi – odpowiedziałem, idąc do salonu. Nie podobała mi się ta kobieta... nie wyczuwałem kłamstwa u dzieci, zatem coś na rzeczy być musiało. Zobaczę, co ją gryzie i bardzo spokojnie porozmawiam. Chyba, że bardzie dla mnie niemiła, to wtedy dalej będę miły, bo nie chciałbym, by Miki był mną zawiedziony. Ale tylko dla niego, w przeciwnym razie byłbym mniej miły, delikatnie to ujmując. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Trochę czułem się źle z faktem, że musiałem odmówić Haru seksu. Wiedziałem doskonale jednak, że gdyby do czegoś takiego doszło, zaraz bym zasnął, a nie o to mi chodziło. Chciałbym spędzić z nim czas, a nie spać. Może i wytrzymuję dłużej podczas seksu, jednakże finał, a raczej po finale, zawsze robię to samo, czyli zasypiam. Naprawdę tak to nie powinno wyglądać, a wygląda. Nie w każdym przypadku, szybki seks w terenie, albo rozbudzający seks z rana to jednak co innego, to jest szybkie, odświeżające, jednorazowe. A coś czułem, że gdyby tak teraz mnie zabrał do sypialni, to na jednym razie by się nie skończyło. 
Gładziłem jego włosy, pozwalając się mu przytulać do mnie w ciszy. Czułem, że tego potrzebował, a i mnie to nie przeszkadzało jakoś bardzo. Najważniejsze, że miałem Haru przy sobie, i że nie jest na mnie zły. Więcej do szczęścia nie potrzebowałem. 
– Nie jesteś zbyt zmęczony? – przerwał nagle ciszę, co mnie trochę zaskoczyło. A jemu skąd się to wzięło? Przecież dopilnowałem, bym wyglądał dobrze i nie było widać, że moja noc była z pewnych powodów słaba. 
– A czym miałem się zmęczyć? Siedzeniem i pisaniem? – odpowiedziałem żartobliwie, poprawiając jego włosy, tak cudowne i mięciutkie. 
– Praca umysłowa też jest męcząca, zwłaszcza po ciężkiej nocy – odparł, patrząc na mnie znacząco. 
– Noc była bardzo spokojna – powiedziałem spokojnie, nie chcąc mu przyznać, że jednak nie spałem dobrze. Zresztą, skąd on mógł to wiedzieć? Haru spał spokojnie całą noc. – Bardziej się martwię o ciebie, przed pracą nie powinieneś się zdrzemnąć? Na nocnej zmianie musisz być czujny, by się nie zdradzić. Już nie mówiąc o tym, że musisz tę noc przetrwać. 
– Dam radę, będę bardzo ostrożny, nie musisz się o mnie martwić – odpowiedział uspokajająco, oczywiście jak zwykle chcąc, bym się nie przejmował, kiedy to niemożliwe jest. Zawsze będę się martwił o mojego męża, niezależnie, jak bardzo źle pomiędzy nami jest w danej chwili. – Przejdziemy do sypialni? Tam fotele są znacznie bardziej wygodne – dodał, co trochę mnie rozbawiło. 
– Zaznałeś odrobiny luksusu i już takie zwykłe rzeczy nie są ciebie godne? – zapytałem rozbawiony, uśmiechając się łagodnie. Mi tam na jego kolanach było bardzo wygodnie, a i Ametyst była zadowolona, bo miała dla siebie calutki fotel dla siebie. Co prawda, i tak by się na nim zmieściło kilka takich kociaków, więc taki zwinięty precelek na samym środku był strasznie uroczy, przynajmniej dla mnie. 
– Rozpieściłeś mnie i teraz potrzebuję wszystkiego, co najlepsze – odpowiedział, bez problemu chwytając mnie w swoje ramiona. Zaśmiałem się cicho, chwytając za jego szyję. Zaskoczył mnie tym gestem, ale pozytywnie zaskoczył, i jak dla mnie mógł mnie dalej zaskakiwać. Lubiłem, kiedy był skupiony tylko dla mnie. Ametyst zauważyła, że idziemy i od razu zeskoczyła z fotela, dreptając za nami. Kochane maleństwo. 
– Właściwie, to tak się zastanawiam... Co takiego powiedziała ci Ametyst wtedy, w pokoju twojej mamy? Wyglądało to tak, jakby zwracała się tylko do ciebie – zapytałem, kiedy tylko odstawiony zostałem na łóżko. 

<Piesku? c:>

czwartek, 20 lutego 2025

Od Mikleo CD Soreya

Przysłuchiwałem się, rozmowie naszych dzieci dość szybko wyłapując ich niechęć do tej szkoły, a to dlaczego? Dlatego że nauczyciele byli głupi. I to mnie zastanowiło, czy aby na pewno nauczyciele byli głupi? Czy to oni nie potrafili zrozumieć tego, co chcą im przekazać? Trudno stwierdzić, nasze dzieci ostatnio nie do końca były sobą okres dojrzewania najwidoczniej już zaczyna u nich buzować, cóż, z tym też będziemy musieli sobie jakoś poradzić.
– Nie sądzicie jednak, że ta „głupia nauczyciela” wie znacznie więcej niż wy, a obrażacie ją dlatego, że nie rozumiecie, co do was mówi? – Zapytałem, zerkając na zmieniający się wyraz twarzy naszych dzieci.
– Z żadną inną nauczycielką nie mamy takich problemów, jak z tą – Burknął Haru, niezadowolony z wypowiedzianych przeze mnie słów, no cóż, najwidoczniej prawda trochę boli, a prawda jest taka, że nie dają szans nauczycielce i przez negatywne nastawienie nie są w stanie zrozumieć, co chce im przekazać, wygląda więc na to, że jeśli my próbujemy im coś przekazać, a oni tego nie rozumieją, jesteśmy najgorsi, tak już po prostu chyba wygląda dojrzewanie…
Po Merlinie nic już nie jest w stanie mnie zaskoczyć.
– Postarajcie się, może ją zrozumieć – Zapełnieniem, starając się jakoś ich przekonać do nauczycieli, która na pewno nie jest taka zła, może mają złe nastawienie do kobiety? I jeśli tylko je zmienią, nauczycielka również się zmieni, kto wie, zawsze warto spróbować.
– Miki nie przesadzasz, aby trochę? Czemu nasze dzieci mają szanować i ją zrozumieć, skoro ona nie rozumie ich – Sorey stanął w obronie dzieci, patrząc na tę sprawę zupełnie inaczej niż ja.
– Sorey – Mruknąłem, patrząc na niego z widocznym niezadowoleniem malującym się na mojej twarzy.
– No co? To nauczyciela, to ona ma uczyć i rozumieć uczniów. Jeśli się nie nadaje, to niech pracę zmieni – Stwierdził, co nie podobało mi się ani trochę, natomiast nasze dzieci im się podobało to, co ich tata powiedział.
Westchnąłem cicho, nie chcąc dyskutować, widząc, że tylko chyba ja mam inne patrzenie na całą tę sprawę, a szkoda, bo czasem spojrzenie na wszystko z innej perspektywy sprawia, że widzimy i rozumiemy więcej, szkoda, że tylko ja to widzę.
Nie odzywałem się więcej, oczywiście nie dlatego, że byłem obrażony tylko dlatego, że słuchałem, o czym rozmawiają.
Tematy, które poruszali, były bardziej skierowane do taty niż do mnie, czy jednak mi to przeszkadzało? Absolutnie nie cieszyłem się, że nasze dzieci, choć przez chwilę z nami są i zachowują się tak jak kiedyś, nie uciekając do swojego pokoju, zamykając się w czterech ścianach.
– Mięso gotowe – Zawołał zadowolony Sorey, nakładając nam posiłek na talerze samemu oczywiście, nie mając zamiaru jeść, nie zmuszałem go, do tego wiedząc, że nie chce się uzależnić, od jedzenia tak jak uzależnienie jesteśmy od niego my, niby nie musimy jeść, a jednak robimy to, bo sprawia nam to przyjemność i jakiegoś rodzaju radość, radość, z której nie chcemy rezygnować, bo nie musimy, mogą skorzystać dobroci ludzkiego jedzenia.
Sorey bardzo się postarał, dzięki niemu obiad był naprawdę pyszny i pomyśleć, że ciągle powtarzam, że nie umie tego lub tamtego, a jednak tym razem pokazał, że umie więcej, niż pokazuje.
– Bardzo dobre – Odezwałem się zadowolony, chwaląc męża za to, co zrobił, aby czuł się doceniany, bo na to zasługuje.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Uważałem, że to nie było potrzebne, powinien spać, powinien odpoczywać i nie zmieniać niczego na siłę, co to zmieni? Przypadkiem tylko zrobi sobie tym krzywdę i niczego więcej nie osiągnie.
– Wiesz, że to nie jest potrzebne? Przecież nie musisz wcale zmuszać się do spania w dzień, a pracy w nocy to ja dostałem tę śmieszną karę, a nie ty, nie ma potrzeby się poświęcać – Stwierdziłem, przeglądając się mu uważnie, trochę się martwię z powodu jego nie do końca może potrzebnego planu, na który wpadł i tak szczerze, po co to? Nie wiem, jednak jeśli bardzo chce mi towarzyszyć, w tej zmianie czasowej nie będę tego negował.
– Wiem, że to nie jest potrzebne, ale czuję, że chcę to dla ciebie zrobić, kocham cię i chcę spędzać z tobą czas każdego dnia i każdej nocy. A jeśli będzie taka konieczność, nie będę spał nocą, aby móc za dnia spędzić z tobą więcej czasu – Wyjaśnił, chociaż tak naprawdę nie miało to najmniejszego sensu…
Szczerze powiedziawszy, jeśli i ja, i on będziemy przez miesiąc pracować nocą to nie tylko, nie będziemy się widzieć z wiadomych przyczyn, ale już za dnia będziemy dłużej spać i znów tak naprawdę nie będziemy spędzać czasu razem.
– Ja ciebie też kocham, chociaż zdania w tej sprawie nie zmienię, to nie jest potrzebne dla ciebie, natomiast jeśli bardzo czujesz, że tego chcesz. Nie będę na siłę zmieniać twojego zdania – Stwierdziłem, przyciągając go bliżej siebie, sadzając na moich kolanach, potrzebuję tylko w tej chwili bardziej niż czegokolwiek i kogokolwiek na tym świecie. Przyznać musiałem nadrobić to, co wczoraj straciliśmy, chcąc mieć go przy sobie, choćby jeszcze na chwilę nim będziemy musieli wrócić do swoich obowiązków, a ja będę musiał wyruszyć do pracy, gdzie będę musiał udawać normalną osobę, którą nie do końca jestem. I już nigdy nie będę, takie moje życie, takie przeznaczenie, takie życie pora się przyzwyczaić i nie oczekiwać innego życia.
Chociaż, czy ja oczekuję innego życia? Dobrze mi tak jak jest i nie potrzebuję zmian, zdecydowanie niczego bym nie zmienił, mam przy sobie wszystko to, co potrzebuje i bliskich, których kocham.
– To, co chcesz teraz robić? – Zapytał, bawiąc się moją koszulą, obserwując klatkę piersiową, którą zawsze lubił podziwiać.
– Co chcę? W sumie to nie wiem, możemy sobie tutaj posiedzieć, odpocząć, porozmawiać albo wrócić wspólnie do sypialni a tam…
Cóż, to już będzie zależało tylko od nas – Odpowiedziałem, uśmiechając się do niego szeroko, kładąc dłoń na jego udzie.
Daisuke uśmiechał się do mnie łagodnie, chwytając moją dłoń, kręcąc przecząco głową, dając mi subtelnie znać, że nie jest to odpowiedni moment na tę chwilę.
– Możemy sobie porozmawiać, musimy oszczędzać siły na resztę dnia – Wyjaśnił, co było dość zrozumiałe, on potrzebuje więcej odpoczynku i traci więcej energii z powodu czego nie może pozwolić sobie na tak wiele szaleństwa, na które pozwolić mogę sobie ją.
Są jakieś plusy z bycia bestią przynajmniej dla mnie, bo nie wiem, czy dla mojego męża to korzyść, czy negatyw.
– No tak, cała noc jeszcze przed nami – Stwierdziłem, przytulając się do ciała mojego pięknego i tak ślicznie pachnącego męża.

<Paniczu? C;>

środa, 19 lutego 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Obiad, a raczej jego przygotowanie, potrwało znacznie dłużej, niż początkowo zakładałem, a to głównie dlatego, że zdecydowałem się zrobić to mięso w piecu. W sumie, czas mieliśmy, a jak ma być lepsze takie upieczone, to czemu nie? Zresztą, i dzieciaki się czegoś nauczą, a to przecież ważne jest, by potrafiły gotować. Znaczy, nie potrzebują tego, nie muszą jeść, chociaż skoro są przyzwyczajone do regularnych posiłków, to ich umysł może im wmawiać, że są głodne. Zresztą, jeżeli będą chcieli założyć rodzinę, dzieci zawsze na początku będą potrzebowały jedzenia, z tego co pamiętałem. No i Hana też będzie musiała jeść, kiedy będzie w ciąży i karmiła piersią... ale do tego jeszcze mnóstwo czasu, a przynajmniej taką miałem nadzieję. W końcu, mają oni całą wieczność, nie muszą się z niczym śpieszyć. Mam nadzieję, że docenią tę zaletę i z niczym nie będą się spieszyć, no i nie popełnią błędu mojego męża, który to związał się z człowiekiem. Martwię się o Yuki'ego i Misaki, boję się, jak przeżyją odejście swoich drugich połówek. Merlin przeżył to przeokropnie, a przecież jest człowiekiem. Skoro on to tak strasznie przeżył, to co to będzie z Serafinem i półserafinem... 
Teraz jednak nie ma co o tym myśleć. Tak mi się wydaje, z tego co widziałem i czułem, Nori całkiem nieźle się trzyma. Nie wiem z kolei, jak z Emmą, z Yukim ten kontakt mam strasznie z nim utrudniony. Z Mikim na pewno się jakoś może kontaktować, Serafiny wody mają o tyle fajnie, że wystarczy im woda i już mogą rozmawiać. Ciekawe, czy inni też mają takie umiejętności. W sumie, ziemia jest wszędzie, więc pewnie też Serafin ziemi będzie w stanie się szybko skomunikować z drugim Serafinem, podobnie jak powietrze. No a taki ogień? Ogień jest naprawdę beznadziejny. Kiedy ziemia, powietrze i woda są wszędzie, tak żywioł ognia jest trudno dostępny. Oczywiste więc było to, że przypadł on mnie, kiedy tylko wróciłem na ziemię. Może to była poniekąd kara...? Chociaż, gdyby Bóg chciał mnie bardziej ukarać, w ogóle nie dawałby mi żadnego żywiołu i albo wiecznie uciekałbym przed aniołem, który chciał mnie zabrać z powrotem do nieba, albo zostałbym przez takowego złapany i zaciągnięty na górę. No chyba, że ten przydział żywiołów działa nieco inaczej? Anielskie zasady są strasznie dziwne. 
- Coś do picia chcecie? - zapytałem, kiedy miałem chwilę przerwy, bo wszystko było w piecu i jeszcze tam sobie dochodziło. Zupełnie jak Miki dzisiaj na kanapie. 
- Ja z chęcią napiłabym herbaty – poprosiła Hana, zasiadając przy stole. 
- Ja z kolei bym się wody napił – odparł Haru, zajmując miejsce naprzeciwko siostry. 
- A tobie może czekolady? - zaproponowałem Mikleo, uśmiechając się do niego szeroko. 
- Nie pogardzę – mój mąż uśmiechnął się lekko, wyglądając jeszcze na trochę padniętego. Cóż mogę poradzić, strasznie miałem na niego ochotę i wziąłem go na tyle sposób, na ile i na jakie tylko chciałem. A on nie narzekał. 
- Jak tam w ogóle w szkole? Coś ciekawego? - zapytałem, chcąc troszkę z dziećmi pogadać, póki ich tu mam, a to przecież częste nie jest. Pewnie zanim znów tak sobie będziemy mogli pogadać, znów minie mnóstwo czasu...

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jego słowa były dla mnie małym zaskoczeniem. Znaczy, ja wiedziałem, że miał lepszy humor, widać to było od razu, kiedy tylko go zobaczyłem, ale nie sądziłem, że już tak mu się poprawiło. Miałem jeszcze na względzie to, że po rozmowie z mamą może być bardziej przybity, na pewno nie poruszali łatwych tematów, a przywitał mnie bardzo pozytywnie. 
– Ja ciebie też. I cieszę się, że już do mnie wróciłeś – odpowiedziałem, uśmiechając się łagodnie. Zawsze źle znosiłem to, że mnie od siebie odsuwał, więc to dosyć jasne było, że dzień wczorajszy mimo, że rozpoczął się on wspaniale, był dla mnie ciężki i dobijający. 
– Wybacz. Wiem, że nie zachowałem się najlepiej, ale musiałem sobie to wszystko poukładać – odpowiedział, ewidentnie skruszony swoim zachowaniem. 
– Rozumiem – odparłem, po czym sięgnąłem po kawę. Nic dziwnego, że nie szukał u mnie pomocy, bo pomimo moich najlepszych chęci, nie potrafiłbym mu pomóc. Czasem sam sobie nie potrafię pomóc, a do dopiero komuś obcemu. Może to nawet lepiej, że poradził sobie z tym sam, jednak to chwilowe odrzucenie mnie po prostu bolało. – Wyglądało to tak, jakbyś był na mnie zły – dodałem po chwili, przyglądając się mu z uwagą. 
– Bo byłem. Byłem zły na ciebie za to, że ją znalazłeś, i przyprowadziłeś, i jeszcze pozwoliłeś jej zostać. Ale teraz jestem ci za to szczerze wdzięczny, i nie wiem, jak ja ci się za to odpłacę – wyjaśnił, chwytając moją dłoń. 
– Zastanowię się, co takiego możesz zrobić, bym ci wybaczył – zażartowałem sobie czując, jak mój uśmiech mimowolnie leciutko się powiększa. Nie powinienem się uśmiechać aż tak. To mi nie przystoi. – I wcale jej nie znalazłem. Spotkaliśmy się na cmentarzu, kiedy zajmowałem się grobem twojej babci i jakoś tak od słowa do słowa wyszło, kim jest. Jednakże, trochę nieodpowiedzialnie się zachowała mówiąc do mnie, że jej mąż był wilkołakiem i ty także możesz nim być, byłem i dalej jestem dla niej obcą osobą – odparłem, wyjaśniając mu, jak dokładnie wyglądało to nasze pierwsze spotkanie. 
– To już wiadomo, po kim ja mam tę nieodpowiedzialność – wyszczerzył się głupio. – Słuchaj, moja mama... Może tu zamieszkać? 
– Oczywiście, nawet musi, nie ma chyba miejsca, do którego mogłaby się udać. Niech czuje się jak u siebie. Jeśli będziesz chciał, później możemy zjeść obiad w jadłodajni – zaproponowałem, nie mając z tym większego problemu. Ta rezydencja jest ogromna, na pewno się pomieścimy, a i ja może bym ją podpytał o parę rzeczy, a tak konkretnie, to o ciążę. Czytać o tym stanie to jedno, a wywiad z kimś, kto ją przetrwał może mi bardzo pomóc. 
– To doskonały pomysł. Dużo masz pracy? 
– Dużo. Ale jeżeli potrzebujesz mojego towarzystwa i już nie jesteś na mnie zły, mogę to przełożyć. Mam jeszcze przed sobą całą noc – odparłem, nie mając z tym problemu. 
– Noc? Czemu miałbyś pracować w nocy? – spytał, chyba jeszcze nie rozumiejąc. 
– Ponieważ ty będziesz pracować w nocy. Chcę się przestawić, by móc spędzać z tobą normalnie czas. Jakoś ten miesiąc oboje przetrwamy – odpowiedziałem mając nadzieję, że szybko się przestawię. Gdyby już na stałe został na nockach, pewnie bym się na to nie porywał, ale to przecież tylko miesiąc. 

<Piesku? c:>

wtorek, 18 lutego 2025

Od Mikleo CD Soreya

 Byłem wyspany i wypoczęty, mając nową energię na resztę dnia, co prawda było już popołudnie, natomiast mi to osobiście nie przeszkadzało, spędziliśmy upojne chwilę po kilku dniach rozłąki, które trwały wieczność. Dobrze, że już jest przy mnie, brakowało mi go jak nikogo innego na tym świecie.
– Czuję się wyspany i wypoczęty jednocześnie – Odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, nie mając powodu, aby go oszukiwać.
– Doskonale, w takim razie musisz mi coś powiedzieć. Mam przyprawione już mięso i teraz w sumie nie wiem usmażyć je, czy może lepiej włożyć do pieca…? A może podsmażyć chwilę na patelni i wtedy wstawić na kolejną chwilę do pieca? Co ty byś zrobił? – Zapytał, pokazując mi mięso, które było już gotowe do pieczenie lub gotowanie w zależności, na co ma ochotę.
– Prawdę mówiąc, można zrobić i tak, i tak, wszystko zależne jest od twojej interpretacji. Smażenie zajmie ci krócej, natomiast jeśli chcesz usmażyć, a następnie włożyć do pieca sprawi to, że jedzenie będzie bardziej aromatyczne i po prostu smaczniejsze, przesiąkając wszystkimi przyprawami, które dodałeś – Wytłumaczyłem, uśmiechając się łagodnie do mojego męża. – Jeśli chcesz, mogę ci pomóc – Dodałem, nie mając najmniejszego problemu pomaganie mu. I tak już nie spałem, a więc przynajmniej do czegoś bym się przydał…
– Nie mój drogi, ty nie będziesz mi w niczym pomagać, od tego mam nasze dzieci – Stwierdził, całując mnie w policzek.
A więc co ja miałem w tej chwili robić? Nie chciałem tylko siedzieć i czekać na nie wiadomo konkretnie co, nudziłem się, a ja nie lubię, kiedy się nudzę.
– No dobrze, rozumiem tylko co ja w takiej sytuacji mam robić? – Zapytałem, trzymając się bliską mojego męża, obserwując uważnie to, co robi, w razie czego reagując na to, co robi.
– Jak to co? Masz usiąść, obserwować co robimy i pięknie wyglądać tak, abym mógł cię podziwiać – Stwierdził, szczerząc się do mnie jak głupi do sera.
Słysząc jego słowa, pokręciłem z rozbawieniem głową, kładąc odruchowo dłoń na czole.
– Oj Sorey, Sorey ty się chyba już nigdy nie zmienisz – Odpowiedziałem, siadając na krześle, tak jak mi polecił, dostrzegając nasze dzieci, które pojawiły się po chwili w kuchni.
– Cześć mamo – Zwrócili się do mnie, nim zaczęli pracować u boku swojego taty co chwilę o coś, dopytując, co w jakiś tam sposób bardzo mnie cieszyło, w końcu mogłem im pomóc. Może nie, tak jakbym tego chciał, natomiast i tak mogłem to zrobić, i to mnie bardzo cieszyło, cieszyło mnie to, że mogłam im pomagać, choćby samymi słowami.
Nasze dzieci naprawdę bardzo dzielnie pomagały swojemu tacowi, mimo że niektórych rzeczy nie potrafiły. Od tego, natomiast jesteśmy my jako rodzice, aby im w tym problemie pomóc, co prawda to bardziej oni pomagali mojemu mężowi, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Skoro chcieli jeść, to i pomagać musieli, a przynajmniej tak uważał mój mąż, to zdanie w tym temacie było trochę inne.
Musieli dbać o porządek swoich pokoi i pomagać w domu, ale najważniejsze, aby się uczyli, muszą czegoś się nauczyć, aby w przyszłości pójść swoimi ścieżkami.

<Pasterzyku? C:>

Od Haru CD Daisuke

 Mimo wzajemnej odczuwalnej niepewności całkiem dobrze nam się rozmawiało o wszystkim i niczym, o tym, dlaczego i co się wydarzyło w naszej przeszłości. Rozmowa trwała naprawdę długo, póki służba nie przerwała nam pukaniem do drzwi.
Zapraszając do środka, kobietę podziękowałem za posiłek, który nam przyniosła, zdając sobie sprawę z czasu, który widniał na zegarze, powinienem już opuścić pokój mojej mamy, aby spędzić jeszcze trochę czasu z mężem przed pójściem do pracy.
Beznadziejne zmiany, które zabierają nam czas, który moglibyśmy spędzić razem, przynajmniej to da mi małą nauczkę, abym już więcej się nie spóźnię, chociaż, czy ja za bardzo się tym przejmuje? Raczej nie, bardziej drażni mnie to, że muszę pracować na noc, tym bardziej że wiem, jak działam nocą.
Mogę wzbudzić podejrzenia, a to tylko dlatego, że nocą moje zmysły są tak samo wyostrzone, jak za dnia.
Oczywiście może to nie wzbudzić zbyt wielu podejrzeń pod warunkiem, że nie będę musiał pracować z nikim więcej.
Wolałbym mieć zmianę, sam ze sobą w razie jakiejkolwiek sytuacji byłbym w stanie ukryć swoje wilcze wynaturzenie, mam nadzieję, że uda mi się poprowadzić dziś samotną zmianę.
Zjadłem z moją rodzicielką, posiłek jeszcze poświęcając jej godzinę, chcąc czegoś się dowiedzieć, czegoś, czego nigdy nie wiedziałem.
Moja babcia tak wiele przede mną ukrywała, uważając najwidoczniej, że to dobry pomysł, odebrała mi wszystko to, co było potrzebne mi jako dziecku, wychowując na dobrego człowieka, nigdy nie mogłem narzekać na jej wychowanie, moja babcia bardzo starała się, abym był dobrym i mądrym człowiekiem i za to byłem jej wdzięczny.
Natomiast źle było mi, z tym że rozdzieliła mnie z moją mamą, wmawiając śmierć, której nie było, gdybym tylko wiedział, że ona żyje, po śmierci mojej babci zacząłbym jej szukać, może wtedy moje życie potoczyłoby się inaczej, teraz już na to za późno, czasu nie cofnę, natomiast muszę dbać i pracować nad tym, co mam.
Opuściłem pokój zajmujący przez moją rodzicielkę, ruszając na poszukiwanie mojego męża, z którym również chciałem trochę porozmawiać i nadrobić stracony czas, wczoraj byłem naprawdę struty i nie miałem ochoty rozmawiać dziś, natomiast chciałbym to nadrobić i spędzić czas z ukochanym mężczyzną, za którego oddałbym życie.
Wiedząc dobrze, gdzie się znajduje, zapukałem do drzwi, czekając na jego odpowiedź, która nastąpiła szybciej, niż podejrzewałem…
– Nie przeszkadzam? – Zapytałem, wchodząc do jego gabinetu, dostrzegając mojego męża i Ametyst która siedziała na jego kolanach.
– Nie jak rozmowa z mamą? – Zapytał, obserwując mnie, gdy podchodzą do niego, siadając obok na krześle, zerkając na to, co robił, a robił naprawdę sporo.
– Nie było w całe aż tak źle, dziękuję za to, co dla mnie zrobiłeś – Podziękowałem, całując jego miękki i bardzo słodziutki policzek
– Co takiego zrobiłem? – Dopytał, przeglądając mi się uważnie, nie rozumiejąc wypowiedzianych przeze mnie słów.
– Nie zgodziłeś się ze mną, pozwalając jej tu zostać, gdybyś ją wyrzucił, nigdy bym się niczego o niej nie dowiedział – Wyjaśniłem, uśmiechając się do niego, ciepło chwytając jego dłoń, którą ucałowałem, będąc mu naprawdę wdzięcznym za to, co dla mnie zrobił. – Kocham cię – Dodałem, doceniając to, co dla mnie zrobił.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Wróciłem do mojego męża, kiedy nasz salon już całkowicie wysprzątałem, ale okazało się, że już spał. A skoro spał, to nie wiedziałem sensu, by się kłaść obok niego i mu przeszkadzać we śnie. A skoro miałem tym samym trochę czasu, postanowiłem już zabrać się za obiad. 
Tylko, co takiego zrobić...? 
Rozejrzałem się po kuchni, chcąc określić, co takiego mamy w domu i co by tu zrobić. O ile w ogóle uda mi się coś wymyślić. Niektórym ludziom wymyślanie dań przychodzi naturalnie. Mają podane kilka składników i cyk, zaraz dziesięć propozycji. A ja zrobię tylko to, co umiem, co sobie przeczytam, a i tak nie połączę łatwo składniki do przepisu, który znam. 
Jako, że była zima, ciężko było w domu o jakieś organiczne składniki. Głównie mieliśmy trochę ziemniaków, trochę marchewek, jakaś pietruszka... No i mięso, Miki kupił trochę mięsa. Ta śmieszna, zaklęta skrzynia bardzo dobrze się sprawowała. I dzięki niej większość składników dłużej zachowa świeżość. No i lody się jeszcze trzymają. Też muszę o nich pamiętać, by się nie zepsuły. 
Postanowiłem w końcu zrobić tłuczone ziemniaki zapiekane przez chwilę w piecu, podsmażyć trochę mięsa, by każdy członek mojej rodziny miał swoją porcję. Tylko sałatka... nie miałem pojęcia, co takiego połączyć z tych składników, które mam, by powstała dobra sałatka. Może tym zajmę się później. Może mi Miki pomoże? On jest tym człowiekiem, albo raczej aniołem, który ma dryg do łączenia składników. Kulinarny geniusz z niego. A ja? Nie jestem żadnym geniuszem. 
Gorzej, jak nie wstanie. A, to wtedy dzieciaki mi na pewno pomogą. Jest ich dwójka, któreś z nich na pewno odziedziczyło jego wspaniały talent. Jak byli malutcy, oboje przecież uwielbiali siedzieć w kuchni i pomagać mi, albo Mikleo. A teraz? Gdzie to się podziało? Ostatnio tak mało się widzimy. A jak już, to zazwyczaj muszę ich ochrzaniać za nieodpowiedzialność czy za bałaganiarstwo, po czym są obrażone i jeszcze mniej się do nas odzywają. Może chociaż z Mikim mają lepszy kontakt? Na pewno, więcej ich łączy z nim niż ze mną. No ale cóż, ten fakt jakoś przeboleję. Najważniejsze, by dzieciaki były bezpieczne. 
– Witajcie. Rozbierzcie się, umyjcie ręce i chodźcie mi pomóc. Pomożecie mi przygotować obiad – odpowiedziałem, kiedy tylko usłyszałem, jak dzieciaki wchodzą do domu. 
– Mamy trochę zajęć do odrobienia – odpowiedział niechętnie Haru, stając w przedpokoju. 
– Daj spokój, jak pomożemy, to się szybko zrobi i ogarniemy to po jedzeniu – odpowiedziała znacznie bardziej optymistycznie Hana, idąc do łazienki. Uśmiechnąłem się łagodnie na te słowa, bardzo dumny z jej postawy. 
– Mądra dziewczyna. Jak będziecie gotowe, chodźcie do mnie – poprosiłem, skupiając się na dobrym przyprawieniu mięsa. Usmażyć je, czy może do pieca...? Albo podsmażyć chwilę na patelni i wtedy wstawić na kolejną chwilę do pieca? Tak się robi? Sam nie wiem, nie znam się. Miki by się tu przydał, ale tylko po to, by mi powiedział, czy tak można, i czy ma to sens. Ale tylko po to byłby mi potrzebny, z całą resztą poradzę sobie, wraz z dzieciakami. 
– Dzień dobry – usłyszałem słabiutki głosik Mikleo. No proszę, myślę o nim i ten się pojawia. 
– Dzień dobry, Owieczko. Jak się czujesz? Wyspałeś się? – zapytałem, podchodząc do niego na szybko, by ucałować jego słodziutkie, chociaż trochę poranione usteczka. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Mimo, że za bardzo z mężem nie rozmawiałem dzisiejszego dnia i wymieniliśmy raptem dwa zdania, zauważyłem od razu, że był w nieco lepszym humorze, a już na pewno zmienił się jego ton, który nie był tak ostry. Z czystym sumieniem mogłem opuścić pokój, wraz z Ametyst, która cały czas była przy mnie. I która to strasznie mnie ciekawiła, albo przynajmniej ciekawiło mnie to, co powiedziała mojemu mężowi. Może później się j to dopytam, teraz i ja coś zjeść powinienem, by coś tam w tym żołądku było. Od wczoraj nic nie jadłem i gdyby to ode mnie zależało, dalej nic bym nie jadł, woląc spożyć posiłek w towarzystwie męża. Nie wiedziałem jednak, ile go nie będzie. Równie dobrze rozmowa może im potrwać kilka minut, albo nawet i długie godziny. Mają sporo lat do nadrobienia, jeżeli wyrazi taką chęć, a jeżeli nie... cóż, do niczego go nie zmuszę, chociaż mam nadzieję, że jednak zdecyduje się dać jej szansę. No, i także złożyłem Ametyst pewną obietnicę, z której się muszę wywiązać. 
Kiedy tylko służba przyniosła do sypialni jedzenie dla mnie oraz dla kociaków, Dama i Tradycja od razu podniosły się z łóżka, przeciągając się leniwie. One były nauczone, że z ludzkiego posiłku nic nie wyżebrzą, od razu więc udały się do swoich miseczek, a Ametyst musiałem wskazać, gdzie znajduje się jedzenie. Może przez to, że za dużo czasu spędziła z nami, kiedy była malutka i jest nauczona, by jeść przy człowieku, i to tak dosłownie przy człowieku, więc teraz też tego oczekuje...? Nie wiem, pierwszy raz mam styczność z tak malutkim kociakiem, i jeszcze wychowywaniem go. Tradycja i Dama w chwili znalezienia ich, były znacznie większe od Ametyst, więc i łatwiejsze do odchowania. Z Ametyst było mnóstwo zabawy, wymagała mnóstwo atencji, dalej potrzebuje jej więcej od tej dwójki, co jest trochę naturalne, a przynajmniej tak mi się wydaje. Dobrze, że ma wieczne towarzystwo w postaci jej dwóch starszych sióstr. 
– Proszę przynieść dwie porcje śniadania do pokoju pani Kato. Dziękuję – odparłem, kiedy przyszła do mnie jedna ze służących. Uznałem, że skoro do tej pory mój mąż nie wrócił do mnie, to ich rozmowa jeszcze trochę potrwa. A tak o pustym żołądku niemiło siedzieć. – A ty co, mała? Idziesz ze mną? – zapytałem zaskoczony małą kotkę, która pojawiła się przy drzwiach, kiedy tylko chciałem opuścić pokój. Oczywiście mi odpowiedziała, ale co, nie byłem w stanie stwierdzić. – Będę pracować. Nie będę miał czasu na zajmowanie się tobą. 
Kolejne miauknięcie. Brzmiało to jednak bardziej stanowczo, jakby moja odpowiedź jej nie zraziła. Albo coś tylko sobie wmawiam. – Skoro chcesz... to zapraszam – dodałem, rozbawiony jej zachowaniem. Ona była naprawdę kochana. Niby nic takiego nie robiła; kiedy tylko zasiadłem w swoim fotelu w gabinecie, od razu wskoczyła mi na kolana, milutko sobie mrucząc podczas mojej pracy. To niby nic takiego, a jednak jakoś mi się tak milej robiło. Trochę jednak potrzebowałem tego towarzystwa, takiej atencji, czucia się chcianym... lepiej byłoby, gdyby to Haru był tym, który mi tę atencję daje, ale atencja kociaka też jest dobra. I to jej nie odstępowanie mnie na krok takie słodziutkie było...

<Piesku? c:>

poniedziałek, 17 lutego 2025

Od Mikleo CD Soreya

No tak, w domu nie mieszkaliśmy tylko my, dlatego to dość oczywiste, że przed powrotem naszych dzieci musiało być czysto, aby nie zobaczyły czegoś, czego zobaczyć nie chcą. Oczywiście są w takim wieku, że wiedzą, że rodzice nie tylko się przytulają, natomiast nie muszą widzieć skutków naszej miłości, którą okazujemy sobie, gdy ich nie ma.
Nie mając za wiele sił, tylko kiwnąłem posłusznie swoją głową, kładąc ją na poduszkę naprawdę zmęczony i obolały. Sorey dziś dał mi naprawdę w kość, na go narzekać nie mogłem, lubiłem tą jego utratę kontroli nad sobą w seksie, bo tylko wtedy dawał mi to, co sprawiało mi największą przyjemność.
Zdaję sobie sprawę z tego, że moje zachowanie nie jest do końca zdrowe, jednak co poradzę, że lubię, gdy traktuje mnie w łóżku, jak swoją własność, którą poniża, w jakimś stopniu krzywdzi, a przynajmniej na tyle, na ile mu pozwalam, sprawiając mi największą przyjemność, o którą sam tak bardzo proszę.
– Obiecuję, że jeśli tylko znajdę czas, przyjdę do ciebie i położę się obok – Obiecał, głaszcząc mnie po głowie, sprawiając mi tym samym sporą przyjemność.
Kochałem jego dotyk, tak jak kochałem go całego mimo tego, kim był i kim był, ja chyba nigdy nie będę w stanie się od niego uwolnić, nigdy nie próbowałem i nigdy nie chciałem, natomiast świat za wszelką cenę próbuję to zrobić, chce nas rozdzielić, a my, mimo to wciąż jesteśmy razem.
Co prawda nasz związek nie jest do końca normalny, ale czy kiedykolwiek był? W rzeczywistości nigdy nie powinniśmy być razem, anioł i człowiek? Już wtedy brzmiało to dziwne co, więc się dziwić, że teraz jestem z demonem, który kiedyś był moim człowiekiem.
Może gdyby Bóg nie pozwolił nam na jednorazową miłość, nasze życie potoczyłoby się inaczej, jednak czy chciałbym, cokolwiek w nim zmienić? Absolutnie nic, wiem, co robić i jak aby nie denerwować mojego męża, tylko czasem o tym zapominam, co szybko stara się mi przypomnieć, sprowadzając mnie czasem zbyt brutalnie na ziemię. Czy mogę jednak go wymienić? Wiedziałem, kim się stał i jaki może być dla mnie, a mimo to ocaliłem go od śmierci, pragnąc mieć go przy sobie nawet mimo bólu, który czasem mi zadaje. Czy to chore? Pewnie tak, czy chcę z tym coś zrobić? Oczywiście, że nie.
On jest jak moja trucizna, której pragnę coraz więcej i choć wiem, że mnie zabija, połykam ją grzecznie, pragnąc wciąż więcej, nie szukam ucieczki, bo nie ma ucieczki przed prawdziwą miłością.
– Dobrze – Odpowiedziałem, bardzo cicho prawie już zasypiając.
Dostrzegłem, jedynie opuszczającego sypialnię męża nim odpłynąłem z powodu zmęczenia.

Ocknąłem się, dopiero gdy usłyszałem głosy dochodzące z salonu, wygląda na to, że nasze dzieci już wróciły, a ja przespałem kilka dobrych godzin, nie ma to, jak marnować pół dnia na odpoczynek, którego nie powinienem mieć, oczywiście byłem zmęczony. Jednak, zamiast spać, powinienem towarzyszyć mojemu mężowi, tak strasznie ostatnio brakuje mi jego bliskości, kilka dni rozłąki, a czułem się, jakbym nie, widział go wieki.
To straszne jak bardzo jesteśmy ze sobą związani, a jednocześnie piękne, że stworzyliśmy prawdziwą miłość, mimo tak sporej rzucającej się w oczy odmienności.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Czując, że muszę porozmawiać z moją rodzicielką, podniosłem się z łóżka, umyłem, przebrałem w czyste ubrania i ruszyłem w stronę zajętego przez nią pokoju, odczuwając narastającą niepewność i chęć zrezygnowania ze swojego pomysłu.
W pokoju mojej matki spotkałem mojego męża, z którym również będę musiał porozmawiać, ale to za chwilę najpierw zrobię to, co męczy mnie najbardziej.
Na jego odpowiedź kiwnąłem łagodnie głową, zerkając na kotle, która zaczęła głośno miauczeć.
Oczywiście tylko ja ją rozumiałem i tylko ja wiedziałem, że właśnie w tej chwili mnie ochrzania, co to za zwierzę, żeby ochrzaniać swojego człowieka?
– Tak wiem – Odpowiedziałem jej, zerkając na moją rodziciele, która stała cała spięta, wyglądając na trochę przestraszoną.
Czyżby się mnie bała? Chyba nie jestem aż tak przerażający, oczywiście jestem po części potworem, ale nie robię nikomu krzywdy, a przynajmniej nie, jeśli ktoś nie robi krzywdy mi.
– Zostawisz nas samych? Chciałbym porozmawiać z moją mamą – Zwróciłem się do męża znacznie spokojniejszym głosem i bardziej pozytywnym nastawieniem, wczoraj zachowałem się naprawdę źle i jest mi z tego powodu głupio. A mimo to. Wiem, że nie byłbym w stanie zachować się inaczej, emocje wzięły górę, a ja, potrzebując trochę czasu, musiałem odsunąć się od wszystkich, aby przemyśleć, przeanalizować i zebrać się do kupy po tym, co się wydarzyło.
– Oczywiście, daj znać, jak skończycie. Chciałbym, aby służba przyniosła śniadanie twojej mamie – Odpowiedział, zabierając ze sobą Ametyst, zostawiając nas samych.
Nie do końca, wiedząc, jak się zachować zamknąłem drzwi, aby nikt nas nie podsłuchiwał uważnie, obserwując swoją mamę.
– Nie musisz się tak spinać, nie gryzę – Zwróciłem się do kobiety, podchodząc do fotela. – Mogę? – Zapytałem, nie odwracając wzroku od jej osoby.
– O – oczywiście to przecież nie mój pokój, nie musisz spytać o zgodę – Mimo strachu, który odczuwała gdzieś tam w środku była naprawdę bardzo sympatyczną kobietą, czułem tę przyjemną energię, która przyciągała mnie do niej i którą znałem u siebie, też bym był podobny bardziej do mamy, niż podejrzewałem? Teraz to nieistotne chciałbym wiedzieć, dlaczego mnie zostawiła.
– Chciałaś porozmawiać, a ja zachowałem się bardzo nie przyzwoicie. Za co bardzo przepraszam, jednak emocje, które odczuwałem, trochę przejęły nade mną kontrolę. Teraz jednak chciałbym usłyszeć, co masz mi do powiedzenia – Zachowywałem kulturę i spokój, bo tylko wtedy mogłem się czegoś dowiedzieć.
Kobieta usiadła na łóżku, zaczynając niepewnie opowiadać mi historię, która się nam przytrafiła, w końcu byłem jej częścią, czy tego chciałem, czy nie.
Słuchając, twoi rodzicielki coraz bardziej miałem żal do babci, odebrała mi moją rodziciele, kobietę którą potrzebowałem w swoim życiu i która byłaby przy mnie, w chwili kiedy najbardziej tego potrzebowałem, nie zostałbym może wtedy sam i nie musiałbym tak bardzo się poniżać.
Co jednak teraz powinienem zrobić? Byłem strasznie zagubiony, a mimo to cieszyłem się wewnętrznie, że poznałem swoją mamę, zawsze chciałem jak każde dziecko…
Bez słowa wstałem z fotela, podchodząc do kobiety bez słowa, przytulając się do niej, może jeszcze nie do końca jej wybaczyłem, natomiast cieszyłem się gdzieś w głębi, że wreszcie ją mam.
Trochę z nią czasu spędziłem, rozmawiając o tym, co się wydarzyło i o tym, jak potoczyło się nasze życie i jak wiele mieliśmy sobie do opowiedzenia mimo niepewności, którą oboje do siebie odczuwaliśmy.

<Paniczu? C;>

Od Soreya CD Mikleo

 Jak ja kochałem, kiedy mój mąż zajmował się moim kutasem. Jego usta, jego język potrafił działać cuda, no ale czego się spodziewać od anioła, jak nie cudów? Zacisnąłem palce na jego włosach, dociskając jego głowę, dzięki czemu cały mój kutas znalazł się głęboko w jego gardle. Idealny. 
Kiedy doszedłem w jego gardle, odsunąłem go od siebie, obserwując jego czerwoną twarz i łezki w kącikach oczu. Przecudowny, przesłodki i idealny. Delikatnie dłonią otarłem te łezki tylko po to, by później mało szarpnąć jego włosy, wyginając jego głowę do tyłu, dzięki czemu miałem całkowity dostęp do jego szyi. Zacząłem ją całować i delikatnie podgryzać, aż nie doszedłem do jego obojczyków. Dopiero wtedy wgryzłem się w jego ciało, spijając jego krew, która była równie słodka, jak jego zapach. Od razu wyczułem, jak cicho jęczy, wsuwając palce w moje włosy. 
Zająłem się nim bardzo dobrze pilnując, by jego sukienka nie była ubrudzona i zniszczona, bo sądząc po jakości wykonania, trochę jednak kosztowała. A skoro tyle kosztowała miło by było, żeby nie została zniszczona. No i też żeby jak najdłużej była na jego cudnym ciele. Cudowna sukienka na cudownym aniele... przecież to tak, jakby została dla niego stworzona. 
– Jesteś cudowny – powiedziałem do niego cicho, kiedy po wszystkim leżeliśmy na kanapie. Tak, jak sobie wcześniej obiecałem, Mikleo nie był w stanie się ruszyć. Będę musiał go zabrać do łazienki, przebrać, ubrać go i zanieść do łóżka. Czyli w sumie, muszę zrobić wszystko za niego... ale to nic. O to mi przecież chodziło, by nie potrafił zebrać myśli, a co dopiero egzystować i robić myśli. 
– Mhm – mruknął, ledwo utrzymując oczy otwarte. 
– Już się tobą zajmuję – obiecałem, naciągając spodnie na tyłek i dopiero po tym mogłem się nim zająć. Co jak co, ale z gołym tyłkiem nie będę po domu chodził. Co prawda, jesteśmy tylko my, droga należy tak właściwie do nas, bo prowadzi tylko do miasta i do nas. To, że ktoś poza Mikim mnie zauważy, nie wydarzy się, no ale tak mi wygodniej. 
Zadbałem o niego tak samo dobrze, jak wcześniej; letnia woda do balii, pachnący olejek i dokładnie mycie. Mikleo był posłuszny i dał mi ze sobą robić wszystko, co mi się podobało, bo nie dość, że mogłem robić, co chcę, to jeszcze podziwiać jego ciało. I swoje dzieło. Wszystkie malinki, ślady ugryzień, siniaki... Piękne stworzyłem na jego ciele wzorki. On chyba na moim też chciał, ale jego pazurki nie zdołały przebić mojej skóry. To może nawet lepiej, im mniej ran, tym lepiej. 
– I proszę, już jesteś czyściutki i pachnący – powiedziałem zadowolony, zapinając guziki jego koszuli.
– Kocham cię – powiedział cichutko, zarzucając swoje cieniutkie ręce na mój kark. 
– Ja ciebie też, Owieczko. Już zaraz położysz się i odpoczniesz – zarządziłem, biorąc go na ręce. 
– A położysz się ze mną? – zapytał, kiedy położyłem jego drobne ciałko na miękkim materacu. 
– Nie mogę, kochanie. Ktoś musi posprzątać bałagan, który zrobiliśmy. A później muszę zrobić obiad dla dzieciaków, i dla ciebie – odpowiedziałem, na koniec całując go w czoło. 

<Owieczko? c:>