niedziela, 2 lutego 2025

Od Daisuke CD Haru

 Nie stresuj się tak? Jak ja mam się nie stresować, co, jeżeli go po tym zwolnią? Wiedziałem, że Haru powinien wczoraj jechać beze mnie, a ja dzisiaj bym sobie jakoś poradził. Tyle lat się niejednokrotnie musiałem zmuszać do pewnych rzeczy, dlatego więc i dzisiaj zmusiłbym się do wstania, do ogarnięcia się i do pojechania. Wiedziałem, że niepotrzebnie tu ze mną zostaje, i tylko sobie tym szkodzi. 
- A jak cię wyrzucą? I wyrzucą znowu przeze mnie. Jeżeli wyruszymy zaraz... - zacząłem, zerkając na zegarek. Jeżeli się pospieszymy i wyruszymy w przeciągu piętnastu minut, i oczywiście będziemy pospieszać konie, dałby radę dotrzeć do pracy. Tylko, czy on by dał radę? Nie jest tak wprawnym jeźdźcem, jak ja. I czy ja dałbym radę się utrzymać w siodle? Jak ja się w ogóle czuję? Nie, nawet nie powinienem się nad tym zastanawiać, dam radę. Tylko Haru musi się utrzymać. 
- Hej, hej, spokojnie. Nie zdążymy, a nawet jak zdążymy, to będziemy już za późno, bym zaczął pracę. Dzisiaj na spokojnie się ogarniemy, zjemy, zobaczymy, jak się czujesz no i wyruszymy. A tą pracą nie przejmuj się, pewnie w zamian pójdę w sobotę – odpowiedział, gładząc mój policzek swoją gorącą dłonią. Przyjemne to było, jednak nie mogłem się poddać temu uczuciu. 
- Wyliczyłem, że jeżeli wyruszymy w przeciągu piętnastu minut, i będziemy jechać wystarczająco szybko, to zdążysz – wyjaśniłem mu swój tok rozumowania mając nadzieję, że mnie poprzeć. Nie chciałem, by pracował w sobotę. Miałem plany na weekend, chciałem spędzić z nim miło czas, tylko on i ja. Co prawda, możemy zacząć ten weekend jak tylko z pracy wróci, ale czy wtedy nie będzie za zmęczony...? Wolałbym, by ten jego weekend był wolny.
- Bo dasz radę utrzymać się w siodle. Bo ja dam radę utrzymać się w siodle. Wiesz, że jeżdżę raczej średnio, jak nie tragicznie, i ratuje mnie tylko spokój Rain – odparł, poprawiając moje włosy. Jakim cudem on zachowywał taki spokój? Tu się przecież rozchodziło o jego przyszłość. 
- Trzeba więc nad tym popracować. Codziennie chociaż ta godzina, dwie, na naukę jazdy. Ale dzisiaj musimy spróbować. Nie chcę, byś miał przeze mnie problemy – odparłem, czując się nie do końca z tym dobrze. 
- Zostałem tutaj z tobą doskonale wiedząc, jakie mogą być tego konsekwencje. Jak coś, to tylko moja wina, nie patrz na to w ten sposób. Jak się w ogóle czujesz? - zapytał, skupiając się całkowicie na mnie, zapominając o sobie.
- Dobrze, możemy ruszać – stwierdziłem, na co pokręcił z niedowierzaniem głową. 
- Właśnie widzę, wręcz promieniejesz. Chociaż faktycznie, wyglądasz lepiej niż wczoraj. Dobrze ci ten sen zrobił – ucałował mnie w czoło, uśmiechając się łagodnie. 
- To jeszcze gorzej, bo oznacza to, że mogłeś wczoraj wyruszyć i mnie tu zostawić, i teraz nie mielibyśmy takiego problemu – mruknąłem, spuszczając wzrok. 
- Równie dobrze mogło ci się pogorszyć, albo znów mogłyby wampiry zaatakować, a tego bym sobie nie wybaczył. Przygotuję nam śniadanie, zjemy i jak będziesz się dobrze czuł, wrócimy do domu. No już, nie bądź taki smutny, za to jesteś. Poszukaj pozytywów, chociażby takich, że spędzimy razem więcej czasu – odpowiedział, tuląc mnie do siebie.
- Co do spędzania czasu razem miałem plany właśnie na weekend. Chciałem cię zaprosić do miejsca, gdzie byłaby tylko nasza dwójka i nikim nie musielibyśmy się przejmować – wyznałem, czując się źle, że z mojego powodu nie pójdzie dzisiaj do pracy. 
- Pewnie do jakiejś twojej rezydencji? - spytał, na co pokręciłem głową. 
- Do twojej rezydencji. A tak właściwie, to chatki. Trochę kazałem ją wyremontować, czyli uszczelnić okna, troszkę odświeżyć kolor na ścianach, naprawić to, co zniszczone, oczywiście trochę posprzątać... Nie chciałem niszczyć tego ducha. Tak sobie pomyślałem, że fajnie będzie mieć takie miejsce, które będzie tylko dla nas – wyjaśniłem mu, bawiąc się swoimi palcami. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz