poniedziałek, 3 lutego 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Podczas powrotu do domu przez cały czas uderzały we mnie wszystkie negatywne emocje, jakie odczuwał Mikleo, i trochę mnie to martwiło. Może zostawiłem za wiele rzeczy na jego głowie? Ale z drugiej strony, on się do tego nadawał. Ja, zamiast pomóc Merlinowi, omal nie rozkwasiłem mu nosa. Chcę pomóc, i to bardzo, to dalej moje dziecko, i to jeszcze jedyny człowiek rodziny, który przyjął moją demoniczną zmianę tak... spokojnie. Przez chwilę nawet miałem wrażenie, że byłby w stanie mnie zrozumieć, nie skreślać i krzywić się, gdybym przedstawiał swoją logikę. Zaraz jednak odrzucił mnie swoimi pretensjami, które z jednej strony rozumiem, a z drugiej uważam, że tego było nieco za dużo. Nie odpowiadam przecież za całe zło tego świata, zbyt krótko jestem demonem. A oskarżanie Mikleo było już poniżej pasa. Miki jest najcudowniejszym aniołem, który na pewno robił wszystko, co mógł, by jak najlepiej wychować dzieci samotnie. Na pewno nie był idealny, kiedy wróciłem nawet wspólnie nie byliśmy i nie jesteśmy idealni, to nie jest możliwe, jednak pewien jestem, że się starał, a przecież miał ciężko. Gdyby przeżywał moje odejście lepiej, nie musiałbym uciekać do niego z nieba, bo chyba właśnie z tego powodu musiałem się wydostać. Niebo w końcu jest rajem, z jakiego innego powodu miałbym z niego uciekać?
Wróciłem do domu zauważając, że jest tu strasznie chłodno. A także, że zniknęło jedzenie, zarówno z miseczek kotów, jak i naszej psinki. A koty, zamiast zniknąć, siedziały na szafie, obserwując mnie z uwagą i nieufnością. Jest to jednak pewnego rodzaju progres. Normalnie, gdybym wszedł do pomieszczenia, w którym się znajdują, zaraz by uciekły na piętro, albo z domu. 
- No widzicie? Nie jestem waszym wrogiem. Jakbyście chciały, to nawet bym mógł was wygrzać – odezwałem się do nich, zaczynając myć ich miseczki. Szkoda, że nie potrafiłem mówić w ich języku. Wtedy byśmy sobie wszystko przegadali, i doszli do jakiegoś porozumienia, a tak? Naprawdę mocno musiało ich przegłodzić, skoro zjadły posiłek ode mnie. Ciekawe, czy ten też zjedzą. - Proszę bardzo, pogrzane, byście się rozgrzały. Dobry wieczór, Psotka. Cieszę się, że się cieszysz na mój widok. 
Tak więc nakarmiłem zwierzaki, rozpaliłem w kominku, i kiedy już się przebrałem, usiadłem przy kominku i troszkę dogrzewałem moją towarzyszkę, która z tego faktu była zadowolona. Ale było tu... spokojnie. Cicho. Smutno. Nawet kiedy Miki śpi, jego obecność jest wyczuwalna, czuć w powietrzu to przesłodkie dobro, które za wszelką cenę chce się skorumpować. No i ten delikatny zapach słodyczy; wanilii, migdałów, no i w czasie pełni taka delikatnie ostra nutka, jak jakaś papryczka chili, albo pieprz cayenne. Teraz ten zapach jeszcze był, jednak już był słaby. I wszelkie odczucia jego obecności też zanikły. To jednak dla jego dobra, i dla dobra Merlina. Jeżeli nie da rady, albo jeżeli stwierdzi, że jakimś cudem ja tam bardziej się przydam, po Nowym Roku trochę mogę tam zostać, zobaczyć, czy faktycznie mogę pomóc, ale szczerze wątpiłem. Mordowanie to jest coś, co mi wychodzi najlepiej. 
~ Spokojnie, Miki, żyję. Kociaki też, nawet zjadły to, co im dałem. Pomożesz Merlinowi, jesteś nie dość, że cudowny, to jeszcze wiesz, przez co przechodzi. Wiem, że ci się uda i dasz mu chociaż ten zapalnik do tego, by zaczął szukać dla siebie pomocy – odezwałem się w myślach, czując jego zagubienie, niepewność i może nawet strach. Nie tak się miał czuć, obecność najbliższych miała go wesprzeć na duchu, ucieszyć. Może jak pogada z Merlinem, będzie czuł się lepiej? Teraz pewnie za bardzo się o niego martwi, i stąd te wszystkie emocje. Ja w niego wierzyłem i wierzyć będę dalej, i to się nigdy nie zmieni. Chciałbym tam być obok niego, ale nie dość, że praca, to jeszcze moja obecność była tam niepożądana i krzywdząca innych. Tego się przecież spodziewałem, a jednak i tak boli. Po prostu demon i życie rodzinne z ludźmi, z aniołami... to się nie łączy. Ale chcę mieć kolejne dziecko z Mikim. To jest dopiero popaprane. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz