piątek, 14 lutego 2025

Od Mikleo CD Soreya

Czy było lepiej? Pewnie by było, gdyby był przy mnie, a tak muszę być tu całkiem sam i nawet to, że jest obok mnie, nie usatysfakcjonowało mnie na tyle, abym był szczęśliwy.
Nie odpowiedziałem, trochę obrażony tylko czekając, aż mnie umyję, bo umyć musiał, skoro już zmusza mnie do kąpieli, na które nie mam ochoty.
– Hej obraziłeś się? – Zapytał, oblewając moje ciało lodowatą wodą, obmywając moje ciało z mydła i które znajdowało się na moim ciele.
– Nie – Mruknąłem, opuszczając bali, gdy tylko moje ciało było mokre, ale za to już czyste.
Sorey przyjrzał mi się uważnie, biorąc w dłonie ręcznik, ocierając porządnie moje ciało, zakładając na nie koszulę, zakrywając tym samym wszystko to, co zakryć powinien.
– Ewidentnie dziś nie jesteś sobą, wygląda na to, że za dużo zużyłeś swoich mocy z powodu czego jesteś osłabiony i niecodzienny – Stwierdził, chwytając moją dłoń ciągnąć mnie w stronę sypialni, gdzie od razu położył do łóżka porządnie, nakrywając kołdrą. – Prześpij się, zdecydowanie ci się to przyda.
– Nie chcę spać – Mruknąłem, patrząc na niego z malującym się na twarzy niezadowoleniem.
– Skarbie sen dobrze ci zrobi, jesteś zmęczony i nie do końca stanie myślącym – Stwierdził, całując mnie w czoło dłoń, kładąc na moją głowę.
Napuszyłem swoje policzki, patrząc na niego obrażony, tak być nie może ja nie chcę spać, chcę spędzać z nim czas, dlaczego każe mi spać?
Obrażony odwróciłem się do niego plecami, porządnie, nakrywając się kołdrą, czując zimno, które trochę mi doskwierało.
– Miki – Usłyszałem, choć tak szczerze nie zareagowałem, dając mu jasnoto zrozumienia, że nie chcę z nim rozmawiać.
Mój mąż westchnął ciężko, opuszczając naszą sypialnię, dając mi spokój, tak jak sobie tego życzyłem.
Zmęczony i wtulone w poduszkę, w końcu zasnąłem, nie mając siły walczyć ze zmęczeniem tym bardziej w łóżku, gdzie było mi tak ciepło i przyjemnie…

Obudziłem się wczesnym rankiem, czując się naprawdę bardzo dobrze, najwidoczniej potrzebowałem bardzo dużo snu, aby dojść do siebie.
Naprawdę zużyłem zbyt dużo swojej mocy, pomagając synowi, w tym trudnym dla niego momencie, osłabiając swoje ciało, na szczęście było dobrze, już wszystko było dobrze.
Wyspany i w znacznie lepszym nastroju opuściłem łóżko, poszukując mojego męża, który znajdował się w kuchni.
– Dzień dobry – Zwróciłem uwagę mojego męża, który od razu odwrócił w moją stronę głowę.
– Dzień dobry owieczko, jak się czujesz? – Od razu podszedł bliżej, dotykając moje chłodne czoło, aby upewnić się, czy wszystko ze mną dobrze.
– Czuję się dobrze, czuję się naprawdę dobrze – Przyznałem, uśmiechając się do niego ciepło.
– Tak? A pamiętasz o naszej rocznicy? – Zapytał, przyglądając mi się uważnie.
– Rocznicy? Przecież nasza rocznica jest w maju – Zauważyłem, nie rozumiejąc jego pytania, a jemu, skąd się to wzięło?
– Wczoraj powiedziałeś mi, że za tydzień mamy rocznicę – Wyjaśnił, czym przyznam, bardzo mnie zaskoczył. Jak mogłem powiedzieć coś takiego? Przecież nie mamy rocznicy w zimie, ja naprawdę chyba byłem wczoraj przemęczony, bo nawet tego nie pamiętam.
– Naprawdę? Przepraszam, ja naprawdę byłem bardzo zmęczona, zajmowanie się Merlinem i uciszenie jego emocji było dla mnie bardzo wyczerpujące, chyba trochę mi to zaszkodziło, z powodu czego plotłem głupoty – Przyznałem, zażenowany moim zachowaniem.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz