wtorek, 18 lutego 2025

Od Mikleo CD Soreya

 Byłem wyspany i wypoczęty, mając nową energię na resztę dnia, co prawda było już popołudnie, natomiast mi to osobiście nie przeszkadzało, spędziliśmy upojne chwilę po kilku dniach rozłąki, które trwały wieczność. Dobrze, że już jest przy mnie, brakowało mi go jak nikogo innego na tym świecie.
– Czuję się wyspany i wypoczęty jednocześnie – Odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, nie mając powodu, aby go oszukiwać.
– Doskonale, w takim razie musisz mi coś powiedzieć. Mam przyprawione już mięso i teraz w sumie nie wiem usmażyć je, czy może lepiej włożyć do pieca…? A może podsmażyć chwilę na patelni i wtedy wstawić na kolejną chwilę do pieca? Co ty byś zrobił? – Zapytał, pokazując mi mięso, które było już gotowe do pieczenie lub gotowanie w zależności, na co ma ochotę.
– Prawdę mówiąc, można zrobić i tak, i tak, wszystko zależne jest od twojej interpretacji. Smażenie zajmie ci krócej, natomiast jeśli chcesz usmażyć, a następnie włożyć do pieca sprawi to, że jedzenie będzie bardziej aromatyczne i po prostu smaczniejsze, przesiąkając wszystkimi przyprawami, które dodałeś – Wytłumaczyłem, uśmiechając się łagodnie do mojego męża. – Jeśli chcesz, mogę ci pomóc – Dodałem, nie mając najmniejszego problemu pomaganie mu. I tak już nie spałem, a więc przynajmniej do czegoś bym się przydał…
– Nie mój drogi, ty nie będziesz mi w niczym pomagać, od tego mam nasze dzieci – Stwierdził, całując mnie w policzek.
A więc co ja miałem w tej chwili robić? Nie chciałem tylko siedzieć i czekać na nie wiadomo konkretnie co, nudziłem się, a ja nie lubię, kiedy się nudzę.
– No dobrze, rozumiem tylko co ja w takiej sytuacji mam robić? – Zapytałem, trzymając się bliską mojego męża, obserwując uważnie to, co robi, w razie czego reagując na to, co robi.
– Jak to co? Masz usiąść, obserwować co robimy i pięknie wyglądać tak, abym mógł cię podziwiać – Stwierdził, szczerząc się do mnie jak głupi do sera.
Słysząc jego słowa, pokręciłem z rozbawieniem głową, kładąc odruchowo dłoń na czole.
– Oj Sorey, Sorey ty się chyba już nigdy nie zmienisz – Odpowiedziałem, siadając na krześle, tak jak mi polecił, dostrzegając nasze dzieci, które pojawiły się po chwili w kuchni.
– Cześć mamo – Zwrócili się do mnie, nim zaczęli pracować u boku swojego taty co chwilę o coś, dopytując, co w jakiś tam sposób bardzo mnie cieszyło, w końcu mogłem im pomóc. Może nie, tak jakbym tego chciał, natomiast i tak mogłem to zrobić, i to mnie bardzo cieszyło, cieszyło mnie to, że mogłam im pomagać, choćby samymi słowami.
Nasze dzieci naprawdę bardzo dzielnie pomagały swojemu tacowi, mimo że niektórych rzeczy nie potrafiły. Od tego, natomiast jesteśmy my jako rodzice, aby im w tym problemie pomóc, co prawda to bardziej oni pomagali mojemu mężowi, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Skoro chcieli jeść, to i pomagać musieli, a przynajmniej tak uważał mój mąż, to zdanie w tym temacie było trochę inne.
Musieli dbać o porządek swoich pokoi i pomagać w domu, ale najważniejsze, aby się uczyli, muszą czegoś się nauczyć, aby w przyszłości pójść swoimi ścieżkami.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz