Te całe racuchy pachniały przepięknie, powodując u mnie to, że ślinka mi dosłownie ciekła i co chwila musiałem ją przełykać. Jakby się tak zastanowić, naprawdę od dawna nie miałem w ustach czegoś słodkiego. Panicznie unikałem słodkości czy deserów bojąc się, że przytyję. Wczoraj trochę tej owsianki z czekoladą zjadłem, ale nie dość, że i tej czekolady było niewiele, to także sam niewiele zjadłem. I jak teraz się nad tym zastanowię... To przecież dalej mi się może zdarzyć. Czy jednak powinienem odmówić posiłku? Zwłaszcza, że Haru już go zrobił. Musiałby wtedy wyrzucić to, czego nie zje, a mi zrobić coś innego. I naruszyć zapasy dla jego wuja. Właśnie, jak chodzi o to, dzisiaj powinna być kolejna dostawa. I póki pamiętam, temat ten poruszę z Haru.
– Mam nadzieję, że nie spowodują, że przytyję – odparłem, z chęcią zasiadając przy stole. Musiałem w końcu zachować kulturę, chociaż najchętniej bym się na nie rzucił. Mój panie, co się ze mną dzieje? Myślę jak dzieciak i chcę się zachowywać jak dzieciak.
– Myślę, że po wczorajszym dniu możesz sobie pozwolić na małą dyspensę, a i tak wyglądać będziesz cudnie – odpowiedział, przysuwając moje krzesło do stołu.
– Zawsze mówisz, że po jedzeniu będę wyglądał cudnie – zauważyłem, trochę nie wiedząc, jak to interpretować. Czy mówił tak, bo tak uważał, czy może chce mnie podnieść na duchu? Czasem, kiedy patrzę w swoje odbicie, nie podoba mi się ciało, które widzę. Więc skoro mnie się ono nie podoba, dlaczego miałoby się podobać Haru?
– I zawsze mam rację – odparł, przyglądając mi się z uwagą, jakby próbował coś ze mnie odczytać. I nie wiem, czego szuka, ale na pewno to znajdzie. Odkąd jest wilkołakiem, żadna emocja, którą odczuwam, nie należy tylko do mnie. Zaraz ją wyczuwa i nie wiem, czy to dobrze. Niektóre troski chciałbym zachować dla siebie. – Jedz, kochanie. Zasłużyłeś.
– A to dopiero kłamstwo. Nie zrobiłem nic ani wczoraj, ani dzisiaj, aby zasłużyć sobie na coś takiego. Jednakże i tak się zamierzam poczęstować – wyznałem, nakładając sobie na razie skromnie dwa racuchy. – Dzisiaj powinna przyjść kolejna dostawa dla twojego wuja, tym razem z bardziej świeżymi rzeczami, z niezbyt długim terminem długości, więc niech to weźmie pod uwagę. Jeżeli ma jakieś życzenia, może je przekazać kurierowi, zobaczymy, ci uda mi się sprawić. Niech jednak się nie spodziewa, że będę mu na każde kiwnięcie palcem załatwiał jagnięcinę czy kawior. W ramach zdrowego rozsądku – zakomunikowałem, po czym wziąłem do ust pierwszy kęs. Miałem wrażenie, że nic tak dobrego nie jadłem od lat. To samolubne, że trzymam tak wspaniałego kucharza tylko dla siebie, jakby na to nie patrzeć.
– Możesz sam z nim o tym porozmawiać. I dogadać szczegóły – zasugerował logicznie, jednakże miałem jedno ale.
– Nie wydaje mi się, aby za mną przepadał. A pomógł w ratunku pewnie dlatego, że jestem dla ciebie ważny. A skoro z tobą ma dobry kontakt, to rozsądnym byłoby, byś to ty z nim porozmawiał. Albo może chociaż był przy tej rozmowie – odpowiedziałem, dalej tak nie do końca wiedząc, jak traktować jego wuja. – Swoją drogą, postarałeś się dzisiaj – dodałem, trochę go chwaląc wiedząc, jak to bardzo jest dla niego ważne. No i też, była to prawda. Albo moje wygłodniałe na słodkości kubki smakowe mnie oszukują... Ale i tak nie jadłem nic lepszego od tygodni, jak chodzi o śniadania.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz