czwartek, 6 lutego 2025

Od Mikleo CD Soreya

Po przebudzeniu się mimo braku chęci wydostałem się spod kołdry, pościeliłem ładnie łóżko, opuszczając tymczasową sypialnię, napotykając spojrzenie mojej córki, która coś chyba wymyśliła.
– Dobrze, że już nie śpisz mamo, musimy pójść do Merlina – Misaki od razu podeszła do mnie, chwytając moje dłonie. – Pomogę ci z nim porozmawiać, może, dzięki temu uda nam się z nim porozumieć – Misaki miała wiarę, której mi brakowało, chyba za mało wierzę w swoje możliwości, jak dobrze, że jest przy mnie ktoś, taki jak ona, ktoś, kto pomoże i wesprze mnie w tej trudnej sytuacji.
Kiwnąłem głową w odpowiedzi, potrzebując kilku chwil, aby dość do tego, co do mnie mówi, niby takie proste zdanie, a jednak tak ciężko mi ułożyć sobie to w głowie.
– No, na co czekasz, idziemy – Poleciła, ocknąłem się natychmiast, ruszając do łazienki, gdzie zacząłem się przygotowywać do wyjścia.
~ Soreya? – Wyszukałem w myślach mojego męża, potrzebując usłyszeć jego głos, chociaż na chwilę.
~ Jestem owieczko – Poczułem ulgę i komfort psychiczny, a przecież to tylko jego głos nic więcej.
~ Misaki chcesz iść ze mną do Merlina, nie jestem pewien, czy to dobry pomysł, co jeśli Merlin powie coś, co i ją może skrzywdzić? – Potrzebowałem w tej chwili kogoś, kto był mi w stanie pomóc, wesprzeć mnie i dać siłę do walki o syna, dla którego zrobię wszystko, tylko czy podołam?
~ Nie martw się o nią, jest dorosła, wie, co robi – Uspokoił mnie, jak zawsze wiedząc co powiedzieć, aby poprawić mi nastrój i chociaż trochę podnieść na duchu.
~ Masz rację, kocham cię – To ostatnie co mu powiedziałem, nim gotowy opuściłem łazienkę.
~ I ja ciebie kocham owieczko – Miło było to usłyszeć, miło było poczuć radość, nim znów zastąpiła to uczucie niepokój, który wzrastał wraz ze spotkaniem syna.
Myślałem, że z Misaki będzie prościej, że Merlin będzie bardziej pokorny, spokojniejszy, ugodowy.
On, jednak był jeszcze bardziej oschły, zachowywał się coraz bardziej, jak nie on, a rosnący w nim mrok bardzo mnie niepokoił.
Coś było zdecydowanie nie tak z moim synem, on nie był tym samym człowiekiem, którego znałem i nie rozumiałem, dlaczego jest aż taki.
Ja tak jak i on przeżyłem utratę męża, natomiast nigdy nie przestałem wierzyć w dobro, które Merlin od siebie odrzuca.
Kolejny raz zostałem wyrzucony i kolejny raz poczułem się z tym źle, zaczynając coraz bardziej bać się o swojego syna.
Jeśli nie zejdzie ze ścieżki, którą właśnie się kieruje, zrobi sobie krzywdę, a skutki mogą być odwracalne.
– Mamo co teraz zrobimy? – Misaki bardzo się martwiła o brata, chcąc mu pomóc, nawet jeśli on tej pomocy nie chcieli przyjąć, trudna ta sytuacja naprawdę trudna.
– Dajmy mu czas, może potrzebuje go jeszcze więcej, utrata kochanej osoby bardzo boli i nie da się, się tego bólu niczym zagłuszyć – Wytłumaczyłem, dostrzegając smutek malujący się na twarzy mojej córki. – Co się stało kochanie?
– Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że Nori też niebawem odejdzie, a wtedy nie wiem, jak to zniosę – Wytłumaczyła, a ja doskonale wiedziałem, co może czuć i co będzie czuć.
– Nie martw się na przyszłość, teraz nie ma co o tym myśleć jeszcze przyjęcie na to pora – Pocieszałem ją, a przynajmniej miałem nadzieję, że tak się stało, nie chcę, aby się smuciła, nie teraz, kiedy nie jest to koniecznie. – Wracajmy, spróbujemy jutro, może tym razem będzie lepiej – Zaproponowałem, zabierając, stąd Misaki, złą energię się tu unosi, a to oznacza, że coś bardzo złego dzieje się z Merlinem, muszę tu wrócić jeszcze raz, tym razem sam, obawiam się, że Merlin chcę poddać się zły, aby nie czuć bólu, oczywiście nie mam pewności, natomiast czuję to, a moje zmysły raczej się nie mylą, nie w takich sprawach…

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz