Nie byłem przekonany co do jego słów, misja? Jak zwał tak, zwał dla niego może, to być misja dla mnie kolejne zmartwienie, z którym muszę sobie poradzić, nawet jeśli czuję, że jest to zbyt trudne.
– Skoro tak chcesz – Kiwnąłem głową, nie chcąc go złościć, tym bardziej że doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak wybuchowy jest mój mąż.
– Nie smuć się do zobaczenia – Ucałował mnie w czoło. – Muszę już iść – Dodał, kładąc dłoń na moim policzku.
– Do zobaczenia – Pożegnałem się z nim, wiedząc, że musi już iść i zostawić mnie tu samego, oby tylko nic złego się nie wydarzyło, tak bardzo bym tego nie chciał.
– Do zobaczenia owieczko – Ostatni raz poczułem jego usta, nim odszedł, pozostawiając mnie tu, abym naprawił to, co zostało popsute, a potrzebuję mojej naprawy.
Wróciłem do domu Misaki, wzbudzając zaskoczenie u moich bliskich, którzy raczej się mnie nie spodziewali.
– A gdzie tata? – Misaki od razu zwróciła uwagę na brak obecności swojego taty, który zawsze był dla niej na pierwszym miejscu, córeczka tatusia nawet po jego śmierci i powrocie na ten świat.
– Już poleciał, postanowiliśmy, że zostanę tu przez kilka dni, aby móc trochę czasu spędzić z wami i z Merlinem, z którym nie jest najlepiej – Wytłumaczyłem, co w całe nie zaskoczyło mojej córki, a więc wiedziała, tak właśnie podejrzewałem.
– Merlin potrzebuję teraz czyjejś pomocy – Stwierdziła, na chwilę posmutniała, ale trwało to tak krótko, że chyba nikt oprócz mnie nie zdążył tego zauważyć. – No nic, to nie rozmowa na teraz jedzcie, nie może się zmarnować – Zmieniła szybko temat, nie chcąc psuć sobie nastroju, no nic, jeszcze przyjdzie pora na naszą rozmowę, w tej chwili skorzystam z ostatniego dnia świąt, aby nacieszyć się choć przez chwilę rodzinom, która była w komplecie prawie w komplecie, bo mimo wszystko mojego męża już zaczęło mi brakować, a to dopiero kilka minut bez niego.
Święta, święta i po świętach, Lailah opuściła dom Hana i Haru, pomogli nam posprzątać naczynia ze stołu, znikając z naszych oczu zapewne, idąc do pokoju. Nie chcąc przeszkadzać nam w rozmowie, chyba, czując, że będę chciał chwilę porozmawiać z ich siostrą sam na sam.
– Dlaczego nie zaprosiłaś Merlina na święta? – Zapytałem, musząc o to zapytać.
– Zaprosiłam, on, jednak postanowił się nie zjawić – Wytłumaczyła, martwiąc się o swojego brata, tak jak ja martwiłem się o mojego syna.
– Wiesz, co dzieje się z Merlinem? – Podpytałem, wycierając mokre naczynia, umyte przez moją córkę.
– Kłopot w tym, że ciężko mi zrozumieć, co się z nim dzieje, odkąd zmarł jego mąż, stał się oschły, obwinia każdego za wszystko, co złego się mu przytrafiło, bardzo źle przechodzi żałobę i nie chcę z nimi rozmawiać, do tego mam wrażenie, że chyba topi smutki w alkoholu, a to nie wróży niczego dobrego – Wyjaśniła, czym zmartwiła mnie jeszcze bardziej, wygląda na to, że będę musiał naprawdę poważnie porozmawiać z Merlinem i spróbować mu pomóc, bo wiem, że bez pomocy sam sobie nie poradzi. Oby tylko mi się udało, nie mogę go zawieźć, nie mogę tego zrobić ponownie, nie mogę go zawieść, już raz to zrobiłem, nie mogę zrobić tego jeszcze raz…
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz