Muszę przyznać, że ta jego odpowiedź bardzo mi się podoba, taki deser przed pracą, no muszę przyznać, że chętnie bym z niego skorzystał, uważam jednak, że nie mógłbym tak po prostu pozwolić mu zaspokoić siebie, kiedy on nie byłby przeze mnie zaspokojony, tak po prostu być nie może, zawsze dbam o to, aby był w stu procentach usatysfakcjonowany naszym zbliżeniem, naszą zabawą, Tak więc i w tym wypadku nie mógłbym pozwolić na to, by to on zaspokoił mnie, a co z nim? Również musi myśleć o sobie, również nie może zostać zaniedbane, a na takie przyjemności niestety czasu nie starczy. To nic w końcu jutro też jest dzień, jeszcze zdążymy nacieszyć się sobą i zjeść wspólnie deser, który tak ładnie mi proponuje.
Nie odpowiedziałem jedynie, kiwając łagodnie głową, skupiając się na swoim posiłku i na kawie, która naprawdę była mi potrzebna, aby wybudzić mnie ze snu, który wcięcie wołał mnie w swoje objęcia.
Najedzony szczerze poczułem większe zmęczenie, a to niedobrze, miałem poczuć się lepiej, no nic, trochę spacerku i już mi będzie lepiej, może właśnie pójdę pieszo do pracy, mam trochę czasu, a to oznacza, że nabiorę więcej sił i chęci do pracy, a przynajmniej taką miałem nadzieję, muszę być zwarty i gotowy na wszystko, co może mnie czekać.
Zerknąłem od niechcenia na zegarek, musząc powoli się zbierać, zdecydowanie przyda mi się spacer, jestem za bardzo rozleniwiony i coś trzeba z tym zrobić.
– Chyba pójdę pieszo – Odezwałem się, wstając z krzesła, zerkając w stronę okna, za którym panował już mrok. Średnia widoczność, która mi specjalnie nie przeszkadzała, ja widziałem dobrze i tylko to miało dla mnie znaczenia.
– Dlaczego chcesz pójść pieszo? Przecież możesz wziąć Rain, ona dowiezie cię do samego celu i jeszcze będzie szybciej – Miał rację, z Rain będzie dużo szybkiej problem jednak był w tym, że ja, jadąc na niej, po prostu mogę zasnąć, a używając własnych nóg raczej nie, dlaczego właśnie wybieram tę drugą opcję.
– Tak kotku masz rację, natomiast dzięki niej mogę się odprężyć, a to skutkuje moim zaśnięciem, nie chcę spać, dlatego nie mogę na niej jechać – Wytłumaczyłem, całując jego piękne usta. – Będę się już zbierał, kawałek mam, a spóźnić się nie mogę – Dodałem, widząc rysujące się zmartwienie na jego pięknej buzi.
– Martwię się o ciebie – Wytłumaczył, chwytając moje dłonie, nie chcąc, chyba abym szedł sam pieszo.
O co on się tak martwi? Przecież jestem silny, nikt nic mi nie zrobi i tego może być pewien, prędzej to ja jestem zagrożeniem dla innych i może właśnie tego się boi? Nie wiem, natomiast pewien może być jednego, nic złego mi się nie stanie, a i nikogo krzywdy nie zrobię. Szybko no, chyba że ktoś krzywdę zrobi mi, w tym wypadku to inna para kaloszy.
– Nie masz o co, nic mi nie będzie, nie martw się i zajmij się sobą, wrócę najwcześniej, jak to będzie tylko możliwe – Zapewniłem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, nim czas kazała nam się rozdzielić, prowadząc w swoje strony. – Do zobaczenia – Dodałem, nim opuściłem sypialnie, musząc jak najszybciej wyruszyć w drogę, aby nie spóźnić się do pracy.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz