On tego nie rozumiał. Wystarczyło, że po prostu tu był, i ja już miałem na niego ochotę. Naprawdę, tylko jego obecność i zapach, i ja już więcej nie potrzebowałem. Szkoda, że nie mogłem sobie na niego pozwolić... wpierw obowiązki, a przyjemności dużo, dużo, później.
– Racja. I z tego powodu nie mogę cię tknąć – odpowiedziałem, podchodząc do niego, były położyć dłonie na jego biodrach, bardzo oczywiście niewinnie. – Mogę dopiero, kiedy zaczniesz mnie kusić. Nie wcześniej, nie później – dodałem, całując go w czubek głowy.
– Tego nie powiedziałem. Możesz tknąć, kiedy tylko masz na mnie ochotę. No, prawie, są wyjątki, teraz jednak do żadnego z nich nie dochodzi – odpowiedział, uśmiechając się ładnie. Tak to zwrócił mi uwagę, ale kiedy tylko nie chcę go dotknąć, od razu wydaje się być zawiedziony. A to sprawia, że jeszcze bardziej mam ochotę to przeciągnąć, by wręcz nie mógł się doczekać mojego dotyku. Zresztą, jeżeli troszkę poczekamy, na pewno nic się nie stanie. Ten tydzień był dla niego ciężki, na pewno ma ochotę na odpoczynek, nie szaleństwo.
– Jak to nie dochodzi? Powinienem robić babeczki, tak, jak obiecałem – odparłem, odsuwając się do niego. Krem, zdecydowanie wpierw krem, bo zrobię krem i wstawię go do tej magicznej skrzynki, która całkiem nieźle sobie daje radę. Ewentualnie przykryję czymś i wystawię przez okno, tam też jest zimno. I jak będzie się chłodził, przygotuję ciasto. I jak również ciasto będzie się studziło już po wyjęciu z pieca to wtedy, kto wie. Może, jak mnie ładnie skusi, to wtedy dam mu to, czego będzie chciał.
– I wolisz się skupić na babeczkach, nie na mnie? – zapytał niepewnie, ewidentnie zaskoczony moim ruchem. I o to chodziło, by nigdy nie był pewien moich ruchów. Normalnie bym pewnie dobrał się do jego ciała i możliwe, że wziął go nawet tu, na tym blacie, albo chociaż na ścianie, bo skoro miałbym później do pracy tutaj przystąpić, to tak trochę niehigienicznie by było.
– Spokojnie, na mojej babeczce też się skupię. Jak mnie ładnie skusisz – wyszczerzyłem się do niego głupio, wlewając do miseczki śmietankę.
– Jak cię ładnie skuszę... – powtórzył brzmiąc, jakby miał jakiś plan. A to jest jeszcze piękniejsze.
– Oczywiście. Trochę opcji masz, więc śmiało mnie możesz zaskoczyć – zachęciłem go, dodając kolejne składniki.
– A mogę wyjść do miasta? – zapytał, czym zdecydowanie mnie zaskoczył. Tego oczekiwałem, w sensie zaskoczenia, ale nie jego wyjścia do miasta.
– A co chcesz tam zrobić? Chcesz coś kupić? – zapytałem, nie do końca tak zachwycony z faktu, że chce wychodzić do ludzi.
– Może. Zrobiłbym jakieś zakupy, i tak się po prostu się przejść. Tylko po rynku, zobaczę, co mają do zaoferowania, i wrócę. Będę na siebie uważał – obiecał, co i tak mi się nie do końca podobało. Wolałbym pójść z nim i go dopilnować, ale nie dam rady.
– To trochę ryzykowne... masz mnie informować na bieżąco. I po maksymalnie dwóch godzinach wrócić. I jak coś będzie nie tak, natychmiast mnie poinformuj, nie wdawaj się w żadne konflikty i... I po prostu uważaj na siebie, bardzo proszę – dodałem, uśmiechając się do niego łagodnie, bardzo chcąc mu w tej kwestii zaufać.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz