Czułem, że mój mąż był znacznie bardziej spokojny, co sprawiło, że mi trochę ulżyło. Wiedziałem, że taka rozmowa to nic a porównaniu z byciem tam z nim, ale po prostu tam nie pasowałem. To już nie są czasy, kiedy mogłem miło spędzać czas w rodziną. Za bardzo się różniłem, i z tą różnicą nic nie mogłem zrobić. Jeszcze tylko bliźniaki potrzebują lepszego miejsca do wychowania i osoby, która sprawowałaby nad nimi pieczę. Są niestety skazane na mnie i jakoś to przetrwać muszą, dopóki nie stwierdzą, że chcą wyruszyć w swoją podróż. Dopóki jednak nie osiągną tego ludzkiego wieku pełnoletności, nie chciałbym, by opuszczały dom. Na razie w ogóle nie są gotowe na samodzielne życie. Nawet sprzątać nie potrafią, jak się okazało, kiedy wszedłem na górę. Daliśmy im całe piętro i nie potrafią nim zarządzać... powinienem częściej tam zerkać i ich gonić. Uznałem, że sami dojdą do tego, jak często powinni sprzątać, no ale wychodzi na to, że muszę ich trochę przypilnować. Jak wrócą, trochę ich ochrzanię za to, że nie sprzątają. Bądź dla nich dobry, zaufaj im i tak ci się odwdzięczają...
~ Dobranoc, Owieczko – dodałem, czując jak powoli odpływa. Nie byłem pewien, czy w nocy spał, był strasznie niespokojny, a ja przez to, że musiałem wykorzystywać swoją moc na dogrzewanie Banshee, robiłem się senny i zasypiałem. Dzisiaj nie będę mógł sobie pozwolić na sen, muszę iść dzisiaj do pracy. Ale to może nawet lepiej, bo dzięki temu trochę mi czas minie. I zarobię pieniądze, które są nam potrzebne do utrzymania tego domu i zwierzaków.
Od razu poczułem ciepło bijące od Mikleo pomimo tego, że przecież go tu nie było. Uśmiechnąłem się łagodnie, dokładając drewna do ognia. Cieszyłem się, że moje słowa go ucieszyły i uspokoiły. Chociaż tyle mogłem dla niego zrobić na odległość.
Jedyny plus zimna był taki, że Banshee nie potrzebowała aż tak dużo jeść. Skoro się niewiele ruszała, nie traciła energii, i nie musiała jej uzupełniać poprzez posiłki. I bardzo dobrze, nie za bardzo miałem ochotę na ganianie za ludźmi w taką pogodę. Kiedyś mnie to oczywiście czeka, nie będzie tak, że całą zimę Banshee mi ładnie przeleży. To będzie męczące i dla mnie, i dla niej. Zanim to jednak nastąpi, to pokorzystam z faktu, że jestem w ciepłym miejscu. Szkoda, że nie ma tu ze mną Mikleo, ale jakoś to przetrwam. Nie mam wyjścia za bardzo.
Reszta dnia minęła mi bardzo spokojnie. Nic, tylko dokładałem do ognia i zajmowałem się zwierzakami, przy okazji też trochę sprzątając dół naszego domu, by dzieciaki jak wrócą miały porównanie, jak powinno się sprzątać. Czułem, że Mikleo spał, dlatego nie atakowałem jego myśli, tylko pozwalałem mu wypocząć. Ma ciężkie zadanie, więc powinien być w formie. Ja tu się czymś zajmę i ten czas rozłąki jakoś mi minie. Nie mam za bardzo wyjścia, zaproponowałem ten pomysł Mikleo i teraz się muszę mierzyć z jego konsekwencjami. Zresztą, moje samopoczucie jest w tej chwili najmniej ważne, to Miki ma się dobrze czuć, a ja, ja jakoś sobie poradzę. Gdyby było troszkę cieplej, urządziłbym sobie jakieś polowanie, a tak? Mogę tylko siedzieć w ciepłym środku, wczorajsza podróż do najprzyjemniejszych nie należała.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz