poniedziałek, 24 lutego 2025

Od Mikleo CD Soreya

Ze względu na to, że Hana zjadła, pierwsza postanowiła, że dziś to ona będzie tą, która pomyje naczynia, aby jutro mógł zrobić to jej brat.
Tak więc szybko się podzielili, ustalając, kto i kiedy będzie mył naczynia, nawet za bardzo nie narzekając, a jednak się da szkoda tylko, że czasem trzeba ich do tego przymusić, nic by się im nie stało, gdyby tak sami na to wpadli, chcąc nam czasem pomóc w obowiązkach domowych, i to nie tylko w tych należących do ich obowiązków, jak sprzątanie pokoi, z czym również nie zawsze sobie radzą.
Po zjedzeniu swojej porcji podałem Hanie talerz, opuszczając kuchnie, zwracając uwagę na moje kwiatki, które potrzebowały uwagi, z tego, co zauważyłem, wypadłoby je podlać i oczyścić z żółtych liści, a więc wygląda na to, że mam co robić i chętnie to uczynię, i to od razu, póki jeszcze o tym pamiętam.
Skupiając się całkowicie na kwiatkach, straciłem całkowicie kontakt z rzeczywistością, skupiając się tylko na tym, co w tej chwili robię, nie potrzebując niczego innego, nie myśląc też o niczym innym, miałem co robić, a więc nic nie zwracało za bardzo mojej uwagi.
Na ziemię wróciłem, dopiero gdy poczułem dłonie mojego męża oplatające się wokół mojej talii.
Odruchowo odwróciłem głowę w jego stronę od razu, czując ciepłe usta na moich ustach.
– Nie słuchasz mnie – Mruknął, niepocieszony mocno przytulając do siebie, chcąc, abym poświęcił mu całą swoją uwagę, odkładając na bok obowiązek związanych z kwiatami.
– Przepraszam, skupiłem się na pracy, co mówiłeś? – Skupiłem na jego osobie całą moją uwagę, aby znów nie powiedział, że go ignoruje, kiedy tak naprawdę zwracam na niego całą swoją uwagę, a przynajmniej robię to teraz, bo jeszcze chwilę wcześniej skupiałem się na roślinach.
– Mówiłem, że masz zostawić te kwiatki, bo to ja powinienem być twoim zainteresowaniem – Stwierdził, uśmiechając się do mnie głupkowato, tak jak to zawsze wychodziło mój najlepiej.
Rozbawiony jego słowami i czynami pokręciłem łagodnie głową, łącząc nasze usta w namiętne pocałunku.
A kiedy tylko oderwałem je, aby powietrze wciągnąć do płuc, spojrzałem głęboko w jego oczy, kładąc dłoń na prawy policzek.
– Wiesz, że cię kocham? – Zapytałem, gładząc jego policzek, który lubiłem zresztą jak jego całego, szalałem za nim i nigdy tego nie ukrywałem nawet, wtedy kiedy stał się demonem, dla mnie wciąż był, jest i będzie przystojny bez względu na to ile blizn ma pod skórą i jak bardzo ukrywa się, aby nie pokazać mi swojego prawdziwego ja, nieświadom chyba tego, że wielokrotnie już go widywałem takiego prawdziwego, podczas naszego spełnienia.
– Oj wiem to doskonale, gdybyś nie kochał, nie jęczałbyś tak głośno, wypinając się jak tresowana suczka – Jego słowa trochę mnie zawstydziły, a co, jeśli to usłyszą dzieci? Nie powinien tak do mnie mówić w ich obecność.
– Nie mów tak, a co, jeśli dzieci usłyszą? – Mruknąłem, mając wrażenie, że policzki zaczynają mnie piec ze wstydu, nie wiem, czy chciałbym usłyszeć swojego tatę mówiącego coś takiego do mamy co jak co, ale są rzeczy, których usłyszeć dziecko nawet dorosłe już nie powinno, a przynajmniej tak mi się wydaje.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz