Byłem bardzo zmęczony po zużyciu sporej ilości swojej mocy i przejęciu emocji, które tak męczyły mojego syna.
Emocje były takie ciężkie, a ból z nimi związany całkowicie pozbawiał mnie emocji, wywołując pustkę, uderzając we mnie z każdej strony.
Słysząc głos mojego męża odbijający się echem w mojej głowie, niemrawo rozejrzałem się po ciemnym pokoju, wstając powoli z kanapy, kładąc syna na poduszce, pamiętając o kocu, którym nakryłem jego chłodne ciało.
~ Wszystko dobrze, jestem u Merlina, ma w sobie tyle negatywnych emocji, tak strasznie ciężkich emocji… – Odpowiedziałem, naprawdę zmęczony tym wszystkim, co gorsza, to nie koniec jeszcze kilka razy będę musiał użyć swoich mocy, aby mu pomóc…
~ Użyłeś swoich mocy, prawda? – Usłyszałem już, wiedząc, że on czuje, w jakim jestem stanie i jak ciężko mi w tej chwili jest.
~ Tak, potrzebował tego – Przyznałem bardzo zmęczony, siadając w fotelu, obserwując syna, który spał snem spokojnym, najwidoczniej moja pomoc była mu potrzebna, aby mógł, choć na chwilę odetchnąć, nie martwiąc się dziennymi problemami, których ostatnio miał zbyt wiele.
~ Wiem owieczko, wiem, odpocznij, zasłużyłeś sobie na to – Usłyszałem, nie mając już siły odpowiadać, byłem tak bardzo zmęczony i szczerze bez znaczenia było mi, gdzie się w tej chwili położę i gdzie zamknę oczy, nawet ten fotel był tak bardzo wygodny, że w przeciągu kilku chwil zasnąłem, nie przejmując się tym, jak będę czuł się dnia następnego…
Zmęczony otworzyłem oczy wczesnego ranka, słysząc dźwięki dochodzące z kuchni, dostrzegłem również brak mojego syna, który spał przedtem na kanapie. Wygląda na to, że już wstał i tylko czekać jak znów zareaguje po rozpoczęciu nowego dnia.
– Cześć Merlin – Zwróciłem się do syna, gdy wstałem z fotela, znajdując się w kuchni, gdzie coś się już dzieło.
– Cześć – Jego głos był tak samo obojętny, jak zawsze, nie miał na nic ochoty, nie miał na nic siły, a mimo to wyglądało, jakby czuł się lepiej niż jeszcze wczorajszego dnia.
– Jak się czujesz? – Zapytałem, ale on nie odpowiedział, milczał ewidentnie, nad czym myśleć, tylko nad czym? Nie miałem pojęcia.
– Rozumiem, nie chcesz rozmawiać – Nastała cisza, którą zaakceptować musiałem, nie chciał rozmawiać, nie chciał chyba również, abym tu był, a to oznaczało, że pora mi się zbierać do domu, do reszty dzieci, które właśnie mnie potrzebują. – W takim razie będę już zbierał – Dodałem, gotowy do opuszczenia domu i pojęcia w swoją stronę.
– Nie, zaczekaj, zostań… – Na chwilę jego głos się zmienił, był bardziej proszący, a to akurat mnie zaskoczyło. – To znaczy, robię nam śniadanie, nie może się zmarnować – Dodał, od razu, przybierając tę maskę, którą tak lubił nosić.
Trochę tym faktem rozbawiony kiwnąłem głową, przyglądając się, uważnie co robi.
– Może ci pomóc? – Zaproponowałem, nie chcąc tak stać i czekać.
– Nie ma potrzeby, dam radę, możesz usiąść – Zrobiłem więc to, co chciał grzecznie, czekając na posiłek, który nam przygotował.
Merlin bardzo się postarał, jedzenie nie tylko było dobre, ale i ładnie podane o samym zapachu już nawet nie wspomnę.
Mój syn miał talent, miał wiele bardzo dobrych cech szkoda tylko, że nie chciał ich ujawniać, tak wiele mógłby osiągnąć, gdyby tylko tego chciał…
<Pasterzyku? C:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz