Zachował się jak dziecko mające zaledwie pięć lat, to właśnie takie potrzebują najbardziej uwagi swojej mamy, nie pozwalając jej zrobić nic co, by nie wiązało się z nimi samymi.
– Nie dasz rady sam? Mama musi zająć się innymi rzeczami nie tylko dziećmi – Odpowiedziałem, kładąc dłoń na jego policzku, uśmiechając się ciepło
– Mama w tej chwili ma poświęcić czas tacie i zadbać o jego dobre samopoczucie – Stwierdził, chwytając moją dłoń, aby ją ucałować, co łączyło się równocześnie z oznaką miłości i szacunku, którą mnie darzył.
– To może być trudne, skoro są dzieci – Wyjaśniłem, starając się zapanować nad palącymi policzkami, które ujawniały, cały mój wstyd i zażenowanie.
– Tak mówisz? Myślę, że mając w ustach mojego kutasa, nie będziesz zbyt głośny, a i tak poprawisz moje samopoczucie – Słysząc, te słowa zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony. Na Boga, co się dziś z nim dzieje, przecież w każdej chwili mogą zejść tu dzieci i usłyszeć co mówi, przecież to nieodpowiedzialne.
Chyba ktoś tu się za bardzo poczuł, zapominając o tym, gdzie jest i jak zachowywać się powinien.
– Sorey przestań, naprawdę dzieci mogą to usłyszeć – Miałem wrażenie, że moja twarz zapłonęła żywym ogniem, a ja mimo wielkich chęci nie byłem w stanie sobie z tym poradzić.
Mój mąż, widząc moją twarz, oblizał wargi, chwytając mnie w swoje ramiona, a wszystko po to, abym mógł znaleźć się na łóżku tuż pod nim.
– Oj Miki skarbie ależ ty mnie nakręcasz, gdyby nie dzieci chybabym nie wytrzymał – Wyznał, całując mnie w czoło, kładąc dłoń na moim rozgrzanym policzku. – Za bardzo się wstydzisz, dzieci przecież nic nie słyszą, a gdybym wiedział, że do nas schodzą, od razu przestałbym mówić ci to wszystko – Dodał, nie odrywając wzroku od mojej buraczanej twarzy, która nie potrafiła znów wrócić do swojej naturalnej bladości.
– Nie słyszą, ale… – Nie dokończyłem, bo jego ciepłe usta zamknęły moje, każąc mi się skupić całkowicie na sobie.
– Już cicho, nic nie mów, skupi się na tym, co mówię, a nie na tym, co mogą usłyszeć – Wyszeptał, gdy tylko nasze usta oderwały się od siebie, a jego spojrzenie błądziło po moim ciele.
Nie odpowiedziałem, uważnie go obserwując, wiedziałem oczywiście, że do niczego między nami nie dojdzie, a mimo to odczuwałem dreszcze i podniecenie, gdy tak na mnie patrzył, co gorsza, on wiedział i czuł, co dzieje się z moim ciałem i nic nie mógł na to poradzić.
Cisza trwała jeszcze chwilę nim położył się na swojej połowie łóżka, przyciągając mnie bliżej siebie.
– Kocham cię owieczko – Odparł, całując mnie w czoło, gładząc moje plecy, sprawiając mi tym naprawdę sporą przyjemność.
– Ja ciebie też kocham, i to bardzo kocham – Przyznałem, kładąc głowę na jego klatce piersiowej, wpatrując się w okno i kwiaty stojące na nich, układając sobie w głowie, którym się zajmę jako pierwszym, gdy Sorey pójdzie do pracy.
Nie chce mi się spać, a więc nie będę się zmuszał do snu, zrobię coś pożytecznego, nim całkiem moje kwiaty padną, a na sprawiłoby mi bardzo dużo smutku.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz